Osobiście lubię filmy biograficzne, zwłaszcza te opowiadające o wielkich ludziach polityki i historii. Dlatego min. wybrałem się na film o Margaret Thatcher pt. „Żelazna Dama”, choć obraz ten został zrealizowany przez Phyllidię Lloyd, reżyserkę o lewackich poglądach, a główną postać zgrała jedna z czołowych lewaczek Hollywood Meryl Streep. Sceptycznie o tym filmie zdążył się jeszcze wyrazić śp. Jacek Kwieciński. Po obejrzeniu „Żelaznej Damy” doszedłem do wniosku, że obawy i wątpliwości co do prawdziwości obrazu były jak najbardziej uzasadnione. Premier Margaret Thatcher, kobieta, która podniosła UK z gospodarczej ruiny, przywróciła swojemu krajowi znaczenie i dumę oraz do spółki z Ronaldem Reaganem i Janem Pawłem II obaliła ZSRR i komunizm w Europie, została przedstawiona w filmie jako osoba niepoważna. W pierwszej części filmu widz ogląda starą kobietę, która ma halucynacje (często widzi zmarłego męża), słaby kontakt z rzeczywistością, jest kłopotliwa dla otoczenia i często popija whisky. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że tak przedstawiona premier Thatcher na emeryturze to czysta fikcja i wymysły reżyserki. Ci, którzy na co dzień obcują z byłą premier mówią, że to co pokazano w filmie nijak ma się do dzisiejszej p. Thatcher. Nie o to jednak chodziło lewicowej reżyserce Lloyd. Podobnie jak Oliverowi Stone’owi, który regularnie gnoi w swoich filmach nielubianych przez siebie polityków, chodziło jej jak sądzę o ośmieszenie i przedstawienie w negatywnym świetle głównej bohaterki. Znamy te mechanizmy min. z filmów Stone’a właśnie. W swoich „działach” Stone przedstawił prezydenta Nixona jako człowieka zakompleksionego, bezwzględnego, umoczonego w związki z korporacjami i zakłamanego, który nie może zrozumieć dlaczego ludzie go nienawidzą. Jeszcze bardziej karykaturalnie i nieprawdziwie lewak Stone pokazał innego republikańskiego prezydenta USA- George’a W. Busha. Z filmu „W.” wynika, że prezydent Bush został liderem supermocarstwa przez przypadek, a tak naprawdę to pijak, leń, głupek i dewota, którym sterują inni. Kłamstwa jakie zalewają widzów oglądających „Nixona” i „W” Stone’a są naprawdę trudne do strawienia dla myślącego człowieka, który ceni prawdę, a nie lewacki bełkot reżysera wielbiącego Castro, Chaveza i Arafata. Nawet film o Jimie Morrisonie („The Doors”, tytuł jak najbardziej nieodpowiedni do opowieści o frontmanie zespołu) pełen jest ewidentnych kłamstw i bzdur, które przedstawiają bohatera w niekorzystnym, fałszywym świetle.
Na szczęście reżyserka „Żelaznej Damy” nie poszła całkiem tropem Stone’a i pokazała widzowi trochę prawdziwej Iron Lady. Taką widać np. w scenach, gdy decyduje o cięciach wydatków (pomimo sprzeciwów we własnej partii), gdy gromi samowolę związków zawodowych czy gdy idzie na wojnę o Falklandy i z powodzeniem wygrywa starcie z argentyńską juntą. W filmie przewijają się też akcenty prawicowe i konserwatywne, nie ukazywane w negatywnym świetle, co jest ważne. Plusem jest także to, że pokazano jak pod rządami M. Thatcher UK wyszło na prostą (min. boom gospodarczy) i znowu w latach 80. stało się liczącym państwem. Ciekawa jest też scena, w której główna bohaterka wypowiada się krytycznie o coraz ściślejszej integracji europejskiej i pomysłach Francji w tej dziedzinie.
Jednakże te sceny są kontrowane obrazami brutalnych zamieszek ulicznych, rzekomo rozbitego życia rodzinnego premier i jej toksycznych relacji z najbliższym otoczeniem. I do tego te krypto feministyczne wtręty, które w przypadku konserwatywnej Iron Lady są kompletnie nie na miejscu.
Wnioski jakie nasuwają się po obejrzeniu tego filmu są takie, że bez względu na to jak media chwalą dany film (zwłaszcza biograficzny), jacy świetni aktorzy w nim zagrają i jak wiele nagród zgarnie, zawsze trzeba mieć własne myślenie i dobrze jest skonfrontować tezy stawiane w filmie ze stanem faktycznym. Bo często jest tak, szczególnie w przypadku lewicowych twórców (stanowiących niestety większość w świecie filmowym), że chcą oni przedstawić swoją wizję bohatera, która nie musi mieć wiele wspólnego z prawdą. Przykładem tego są filmy „biograficzne” Stone’a, a także serial TV „The Reagans”, które w negatywny i celowo zakłamany sposób pokazują prawicowych bohaterów. Właśnie dlatego, że są z prawej strony (choć Nixona nie zaliczyłbym do niej). Z kolei ci sami lewicowi tfu- rcy potrafią nakręcić „ dzieła”, które gloryfikują lewackich zbrodniarzy. Przykładem są tu „Baader-Meinhoff Komplex” i 2-częściowa agitka pt.”Che”. W tym drugim przypadku nie pokazuje się nawet licznych zbrodni El Commendante, który torturował i zamordował w imię obłąkanej ideologii tysiące ludzi, a życie milionów zmienił w koszmar. Z kolei terroryści z RAF ukazani zostali jako bohaterowie tragiczni, idealiści, którzy w słusznej walce posunęli się za daleko (jakby to, że byli komuchami nie dyskwalifikowało ich dostatecznie). Nawet w filmie pt. „Karol, papież, który pozostał człowiekiem” lewicowy reżyser Giacomo Battiato (ten sam który nakręcił później obrzydliwie antyserbską i proislamską „Rezolucję 819”) nie mógł się powstrzymać przed politycznie poprawnymi kretynizmami, dając do zrozumienia, że po upadku komuny za całe zło na świecie odpowiadają USA (choćby sceny dotyczące obu wojen w Iraku).
Kończąc, powiem tylko, że nie odradzam nikomu obejrzenia „Żelaznej Damy”, ale uczulam, że w tym obrazie obok prawdy i fatów pełno jest wymysłów i nieprawd, które nie są przypadkowe. Własne myślenie i znajomość historii w tym wypadku (i w przypadku innych filmów tego typu) są jak najbardziej przydatne. Niebawem napiszę post dotyczący filmów o prawicowej wymowie, których jak się okazuje trochę jest.
P.S. Wczoraj, 15 lutego, po godz.20. na TVN24 w programie propagandzisty Tomasza Sekielskiego zaprezentowano cztery reportaże. Pierwszy dotyczył niefortunnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o SB, drugi jego działalności opozycyjnej za PRL-u, trzeci morderstwa ks. Niedzielaka zabitego przez SB w styczniu 1989r.,a czwarty (cóż za zbieg okoliczności) zbrodniczej działalności SB. Obiektywizm, prawdomówność, tudzież ogólna słuszność przekazu WSI24 po raz kolejny sięga wyżyn. Gdyby przyznawano nagrody im. dr Goebbelsa lub J. Urbana , to chyba nie ulega komu by się one należały.
polish_allied
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka