Ci ludzie walczyli o Wolność i suwerenność, a nie utrzymanie niewolnictwa
Wydawałoby się, że wojna Secesyjna (Domowa) w Ameryce to zamknięty rozdział przeszłości, historia która się nie powtórzy. Dziś już nie ma silnego podziału na Południe i Północ, a jednak Ameryka jest podzielona bardzo mocno. Takich różnic nie było w tym kraju właśnie od czasów wojny domowej, która zmieniła bieg historii USA. W tym poście chcę odkłamać nieco kwestie tego konfliktu, Konfederacji oraz pokazać, że idee, o które walczyli dzielni konfederaci dziś są w Ameryce jak najbardziej aktualne.
Na wstępie trzeba powiedzieć, że wbrew oficjalnej, poprawnie politycznie wykładni historii Wojna Secesyjna nie toczyła się o niewolnictwo. Ta kwestia była na początku konfliktu marginalna. Stany południowe odłączyły się od Unii dlatego, że nie chciały dalej akceptować polityki Waszyngtonu, a zwłaszcza powiększania centralizmu i tym samym pomniejszania roli władz stanowych. Południowcy nie chcieli też być marginalizowani w Kongresie na rzecz Północy. Nie godzili się na ograniczanie ich suwerenności i protekcjonizm gospodarczy Północy, a zwłaszcza cła protekcyjne, które uderzały w gospodarkę Południa. Tak, rzekomo zacofani Południowcy opowiadali się za wolnym rynkiem i konkurencją, zaś uprzemysłowieni Jankesi za protekcjonizmem i interwencjonizmem gospodarczym. Do tego dochodziły konflikty interesów (np. sprawa zasiedlania Zachodu), różnice kulturowe i ideowe między postępową, uprzemysłowioną Północą a agrarnym, tradycyjnym Południem. Mieszkańcy stanów południowych uznali w 1860 i 1861 roku (zwłaszcza po wyborze Lincolna), że nie po drodze im z Unią, więc w zgodzie z Konstytucją USA ogłosiły secesje i 4 lutego powstało owe państwo-Skonfederowane Stany Ameryki (CSA). Początkowo Konfederację tworzyły stany (państwa) Karolina Południowa, Missisipi, Alabama, Floryda, Georgia, Luizjana, Teksas. Gdy Lincoln wysłał na Południe wojska by stłumiły rebelię, do CSA przyłączyły się też Wirginia, Tennessee, Arkansas i Karolina Północna, Kentucky i Missouri. Wielu abolicjonistów z Północy ucieszyło się z powodu tego, że południe odłączyło się od Unii. A kwestia niewolnictwa? Abraham Lincoln, jego rząd i wielu mieszkańców Północy nie obchodziło to w ogóle. Mieli gdzieś czarnych niewolników co najmniej przez pierwsze 2 lata wojny. W lipcu 1861 roku Kongres Unii wydał uchwałę, w której jasno stwierdzano, że wojna nie toczy się o zniesienie niewolnictwa, lecz o jedność Unii. Ponadto w ramach tej Unii były cztery stany niewolnicze (Maryland, Delware, Kentucky i Missouri), gdzie niewolnictwo istniało do samego końca wojny. Akt emancypacyjny z 1863r. znosił niewolnictwo tylko w stanach południowych, tam gdzie władza Unii zwykle nie sięgała! Na Południu było co prawda 4,5mln niewolników, lecz byli oni własnością jedynie ok.7% Dixie. Reszta Południowców nie walczyła o utrzymanie niewolnictwa, bo nie miała w tym żadnego interesu. Gen. Robert E. Lee, znakomity dowódca i strateg wojsk Konfederacji był abolicjonistą i zwolnił swoich niewolników. Tego samego nie zrobił jednak jego unionistyczny przeciwnik gen. Ulysses Grant, który trzymał swoich niewolników do samego końca wojny. A po jej zakończeniu powiedział: ”Gdybym uważał, że ta wojna toczyła się o wyzwolenie niewolników, to zrezygnowałbym ze służby wojskowej i zaoferowałbym swoja szablę przeciwnej stronie”. Niestety Południowcy, pomimo wielkiego bohaterstwa, poświęcenia, odwagi i błyskotliwych zwycięstw (Bull Run, Chancellorsville, Chickamagua, Bitwa 7-dniowa itd.) nie zdołali obronić swojej niepodległości i suwerenności. Przegrali wojnę w 1865r., płacąc wysoką cenę. Stracili wielu zabitych i rannych, ich stany były zniszczone, a oni upokorzeni. Zwycięzcy dorobili im czarną legendę, czyniąc z Konfederatów rasistów, zacofańców i podżegaczy wojennych. I tę czarną legendę powiela się po dziś dzień, kłamiąc, że najkrwawsza wojna w historii USA (krwawsza dla Amerykanów niż obie wojny światowe razem wzięte, ponad 360 000 ofiar), toczyła się o zniesienie niewolnictwa, a słuszność była po stronie szlachetnej Północy i ciemiężonych niewolników. W atakach na Konfederację, jej dziedzictwo i flagę przodują sami piewcy tolerancji: lewactwo i kolorowi rasiści. Kłamią, szkalują, zasądzają, zrównują z neonazistami, znieważają i palą flagi z krzyżem św. Andrzeja. Produkują też zakłamane i politycznie-poprawne filmy o wojnie secesyjnej i złych, opętanych nienawiścią rasistów z Południa. Ideałów Konfederatów, ich sztandaru i dziedzictwa boi się tez Obama i jego zwolennicy. Bo te ideały odżyły, czego przykładem działalność Tea Party i masowe protesty przeciw Obamie. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że czarny prezydent wbrew propagandzie lewicowych i liberalnych mediów, nie sprawdził się w swojej roli. Coraz częściej nie doceniają go już nawet Latynosi i Murzyni. Zresztą za co doceniać fałszywego mesjasza, który w ciągu 2,5 roku swoich rządów, w tym mając przez 2 lata większość w Kongresie, sprowadza swój kraj i naród na dno. Powiększa deficyt i zadłużenie szybciej niż wszyscy jego poprzednicy łącznie z G.W. Bushem, trwoni pieniądze podatników na instytucje federalne i socjal, zabija ducha przedsiębiorczości, poprzez swój rząd ingeruje w coraz to nowe dziedziny życia Amerykanów. Degraduje USA na arenie międzynarodowej, niweczy sukcesy wojsk w Iraku, ucieka z Afganistanu, pozwala by Rosja i Chiny powiększały swoje strefy wpływów, zdradza sojuszników (Polskę, Gruzję, Izrael). Nic dziwnego zatem, że jego poparcie zmalało do 39% i spada (co oznacza, że wyższe poparcie ma obecnie rzekomo najgorszy prezydent w historii USA George W. Bush, ponad 40%). Wielu Amerykanów ma tego dość i buntuje się. Co prawda nie tak jak Południowcy w XIX wieku, ale też sięgają do korzeni Południa jak np. gubernator Texasu Rick Perry. Coraz częściej też obrona dziedzictwa i honoru CSA okazuje się skuteczna. W wojskach Konfederacji walczyło ok. 300 000 Murzynów (wolnych i niewolników), w tym 65 000 oficerów, więcej niż w armiach Unii (185 000). Byli do tego lepiej opłacani i doceniani za odwagę (dobrze mówił o nich nawet gen. Nathan Forrest). Abraham Lincoln był w rzeczywistości rasistą, który miał plany, by deportować całą ludność murzyńską z powrotem do Afryki, tak aby „Ameryka była biała jak lilia” (udowodnili to czarni historycy). Plany te pokrzyżowała śmierć Lincolna. Wojska Północy w przeciwieństwie do Konfederatów popełniły niezliczone zbrodnie na własnych rodakach podczas pacyfikacji Południa. Znane przykłady tego okrucieństwa to np. marsz gen. Shermana przez Georgię, oblężenie Atlanty czy masakra w Fort Blakely. Te i wiele innych faktów skutecznie dezawuują kłamstwa lewicowej, antykonfederackiej wersji historii, która powoli zaczyna się sypać. Dowód? Z sondażu przeprowadzonego w kwietniu tego roku przez ośrodek badania opinii Pew Research Centerwynika, że 48 procent respondentów uważa, że chodziło głównie o prawa stanów Południa, którym swoją wolę chciał narzucić rząd federalny. Tylko 38 procent jest zdania, że przyczyną konfliktu było utrzymywanie na Południu niewolnictwa. Z kolei 56 procent - uważa, iż wojna secesyjna ma dziś znaczenie także dla obecnego życia publicznego.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że z biegiem czasu prawda o Konfederacji przezwycięży kłamstwa rozpowszechniane przez jej przeciwników, a potomkowie Konfederatów pogonią precz socjalistów w rodzaju Obamy.
polish_allied
P.S. Dla tych co chca dowiedzieć się czegoś więcej o Wojnie Secesyjnej polecam te oto linki:
http://www.videofact.com/polska/robocze%20today/flaga_konf.html
http://forum.historia.org.pl/topic/2490-murzyni-w-armiach-konfederacji-inne-fakty-wojny-secesyjnej/
http://www.prawica.net/node/7368
To nie fotomontaż. Murzyni także doceniają Konfederację
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka