Lubniewice (niem. Königswalde) w woj. lubuskim, ze swoimi lasami i położeniem w wąskim pasie między dwoma jeziorami Lubiąż i Krajnik zadziwiły mnie już kilka lat temu i przejmują podziwem do tej pory.
Urokliwe miasteczko (zaliczane do jednego z najmniejszych miast w Polsce) jest znakomitym miejscem rekreacyjnym o fantastycznych walorach wypoczynkowych i umożliwiającym uprawianie różnych form aktywności fizycznej. Tutaj szczególnie mile widziani są rowerzyści, spacerowicze (także z kijkami nordic walking), a także ci, którzy mają ochotę na kąpiel, żagle i wiosłowanie.
Z pamiętnika
Kilka słów poświęcę wyprawie łodzią w miejsce, nazwane kiedyś przeze mnie lubniewicką Amazonką. Czar jakiemu uległam tamtego lata, głęboko zapadł mi w pamięci.
Korzystając z pięknej pogody, z molo przy zespole pałacowym z XVIII-XX w. (do tej pory opuszczonym, ale podobno doczekał się nowych właścicieli i jest remontowany), wyruszyłam w leniwy rejs w kierunku ogromnej zalesionej wyspy na jeziorze Lubiąż. Dotarłam w jej okolice bez większego wysiłku, więc postanowiłam powiosłować dalej. Naraz znalazłam się w czarodziejskim przesmyku. Przepływając kanałem na szerokość łodzi, uczestniczyłam w niezwykłym przyrodniczym spektaklu. Niesamowite widoki konarów drzew wystających po obu brzegach, płycizna z lśniącym złotem piaskiem na dnie, która zaraz potrafiła zamienić się w brunatną torfową głębię, zwisające z drzew liany, potężne drzewa miejscami zatopione w nieprzystępnych bagnach, tajemnicze odgłosy dochodzące z wnętrza tego raju przyprawiały mnie o zachwyt, przerażenie i wzbudzały niesamowitą ciekawość. Chłonęłam ten nadzwyczajny krajobraz jak gąbka. Bajkowym szlakiem (kilkaset m), który swoją różnorodnością przypominał przeprawę Amazonką dotarłam w osobliwe ustronie jeziora Lubniewsko.
Znalazłam się na cudownej, piaskowej płyciźnie obejmującej spory obszar jeziora. Niczym zakłócona cisza, wspaniały horyzont z zielenią drzew i błękitem wody przyprawił mnie w osłupienie. Zachwycona pięknym widokiem pokusiłam się o ożywczą kąpiel w cudownym zakątku. Mój festyn w ciepłej wodzie od kolan po pas, trwał aż do zmroku.
Dla zakochanych
Odkrycie to wydawało mi się największą atrakcją Lubniewic do momentu mojej ostatniej wizyty w miejscowości.
Mile się rozczarowałam, gdy w ryneczku, tuż przy jednym z jego boków natknęłam się na oryginalny drogowskaz: Park Miłości im. dr Michaliny Wisłockiej.
Z dr Michaliną Wisłocką miałam przyjemność spotkać się w 1994 r. w jej letniej daczy w Joachimowie – Mogiłach (dawne woj. skierniewickie) podczas wywiadu, którego wówczas mi udzieliła. W rozmowie z nią nie przewinęła się wtedy nazwa Lubniewice. Z niejakim zdziwieniem i zaciekawieniem udałam się więc do miejsca, które jak się okazało powstało nie tak dawno, a nazwano go od jej imienia.
Jak się przekonałam, położony niedaleko rynku Park Miłości jest uroczym miejscem, który doskonale wpisano w krajobraz otaczającego go jeziora Lubiąż. Kryje w sobie alejki i miejsca dla zakochanych oraz tych, którzy potrzebują chwili ciszy i skupienia. Charakterystyczne, przepełnione gorącym uczuciem rzeźby ustawiono w ośmiu punktach parku. Przytulna atmosfera sprawia, że spacerowicze nie przejdą obojętnie obok żadnej z nich. Są artystycznymi wyrazami miłości doskonałej i wzniosłej, której nauczycielką była dr Wisłocka.
Pobyt w mekce zakochanych, piękne widoki, kameralny ryneczek z lokalami gastronomicznymi, możliwości aktywnego wypoczynku i relaksu uczyniły z malowniczych Lubniewic - co odnotowałam z uznaniem - niezwykle atrakcyjną miejscowość turystyczną, i to o każdej porze roku.
Inne tematy w dziale Rozmaitości