Dzisiaj na salonie24 rozpoczęła się dyskusja o przyszłości Kościoła Katolickiego w Polsce. Jest ona prowadzona jedynie przez zwolenników obecnego KK w Polsce, którzy bardzo subiektywnie oceniają instytucje w którą wierzą i której służą. Efekt jest oczywisty, w dyskusji dominuje pogląd że KK przyjął jedyną słuszną drogę, ponieważ wszystko co robi kościół z definicji jest poprawne, tylko działania są niewystarczająco intensywnie i jedynym rozwiązaniem jest działać jeszcze mocniej. W dyskusji tej niemal całkowicie brakuje rozsądnych głosów zarówno ze strony zwolenników jak i przeciwników KK. Zwolennicy traktują KK jako dobro perfekcyjne które nigdy nic złego nie zrobiło a przeciwnicy traktują KK jak zło wcielone w którym nie ma żadnego dobra.
Nikt nie zastanawia się nad rolą KK w społeczeństwie i co powoduje że coraz więcej wiernych odwraca się od tej instytucji a wręcz ma do niej coraz większe obrzydzenie?
Ja wam opowiem jedną z sytuacji z mojego życia która najbardziej mi obrzydziła KK a dodam jedynie że wychowywany byłem w bardzo ortodoksyjnej rodzinie katolickiej w małym miasteczku i w młodości nie wyobrażałem sobie że w Niedziele można do kościoła nie pójść. Zapewne dalej by tak było gdyby nie liczne urojenia i patologie społeczności KK, które w pewnym momencie zmusiły mnie do powiedzenia dość, ja z tymi ludźmi nie chce mieć nic wspólnego.
W wieku 25 lat gdy już nie byłem pod wpływem KK przyszło się żenić a że mojej przyszłej żonie zależało, tak samo jak i moja rodzina nalegała, to zgodziłem się na ślub kościelny chociaż nie był on dla mnie priorytetem. Oczywiście przed ślubem kościelnym trzeba przejść nauki przedmałżeńskie, które jak za chwilę opowiem są prowadzone przez osoby które nie mają kontaktu z obecną rzeczywistość. Oczywiście jako młody człowiek bez doświadczenia w tworzeniu rodziny, chcący stworzyć szczęśliwy i udany związek, interesowało mnie również jakie KK proponuje przepisy na szczęście. Nie żeby byli dla mnie autorytetem ale w owym okresie czytałem różne poradniki i również wersja KK mnie interesowała.
Na nauki kościelne trzeba się było udać do małego kościółka który o omówionej godzinie był zamykany na klucz i otwarty został dopiero kiedy ksiądz skończył swój wykład. W czasie (o ile dobrze pamiętam) trzy razy po dwie godziny było dużo indoktrynacji jak być dobrym katolikiem i jak powinna według wizji prowadzących wyglądać prawdziwa katolicka rodzina. Nie, nie było o wzajemnym zrozumieniu swoich potrzeb, o wzajemnym wspieraniu się przy realizacji swoich ambicji, o kompromisie gdzie obydwie strony muszą wzajemnie sobie ustępować. Było za to dużo o tym że rolą mężczyzny jest pracować a rolą kobiety jest dbać o dom i rodzić dzieci i tylko taka rodzina jest rodziną udaną. Ksiądz w prost powiedział że jeżeli ożenisz się z kobietą która nie jest dziewicą, to nie dziw się później jak pół wsi do niej będzie przychodzić, oczywiście z czystością mężczyzny przed ślubem nie było już takich problemów. Było też dużo o seksie małżeńskim i instrukcje jak i kiedy można go uprawiać. Według prowadzącego żona może odmówić seksu mężczyźnie jedynie kiedy jest pijany, zdradził ją lub jest brudny, a w każdym innym przypadku obowiązkiem żony jest oddawać się mężowi na każde jego zawołanie i jeżeli ta odmówi to niech się potem nie dziwi że mąż pójdzie do innej. Cale promowanie metody kalendarzykowej było oparte na pełnej propagandzie zachwalające jej zalety i całkowicie wprowadzało uczestników tego kursu w błąd.
Ja do tych nauk podchodziłem z pewnym dystansem ale jestem pewny że wielu młodych ludzi którzy ufali księdzu, zapewne próbowali wprowadzać te bzdury w swoich małżeństwach, co żadnego pożytku nie mogło przynieść.
Po tych naukach szybko sobie przypomniałem dlaczego jestem taki nieufny do ludzi KK i dlaczego nie chcę mieć z tymi urojeniami nic wspólnego. Obiecałem sobie wtedy że będę chronił moją przyszłą rodzinę przed takim fanatyzmem.
KK powinien spełniać bardzo ważną rolę w zaspakajaniu potrzeb duchowych i wsparcia tym ludziom którzy ją potrzebują, czyli KK jest dla ludzi i musi być nieustannie dopasowany do nieustannie zmieniającej się rzeczywistości.
Czy współczesny KK spełnia swoją rolę? Biskupi zaangażowali kościół w wojnę polityczną ewidentnie faworyzując jedną partię i wypchała, wręcz przeklęła inne nurty polityczne, odwracając się plecami do wiernych którzy chcieli by do kościoła przyjść się pomodlić a którym partia preferowana przez kościół się nie podoba. Biskupi zamiast rozmawiać z obywatelami o ich potrzebach pozwolili aby polityczni pilnowali kto do kościoła może wejść.
Współczesne nauki KK jak pokazuje mój przykład są oderwane od współczesnej rzeczywistości i nie mają nic wspólnego z realnym życie i są bredniami które odpychają tych którzy mają trochę rozsądku. Te nauki które ja przeszedłem, jeżeli ktoś się do nich zastosuje to może tylko zepsuć rodzinę i nie są w niczym przydatne. Jaki jest więc sens w takich naukach uczestniczyć? Polski Kościół Katolicki nie jest przystosowany do obecnej rzeczywistości i obecnych potrzeb obywateli a na siłę stara się cofnąć nas do średniowiecza.
Wierzący nie mogą być niewolnikiem ambicji Biskupów, ponieważ obowiązkiem Biskupów jest stworzyć taki Kościół do którego Wierni chcą chodzić i robią to z radością a nie traktowanie Wiernych jako swoich podwładnych i siłą trzymanie ich w Kościołach.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo