londoncity londoncity
230
BLOG

Spotkanie prezydentów- wersja Light

londoncity londoncity Rozmaitości Obserwuj notkę 5

W luksusowym salonie Białego Domu panowała początkowo przyjazna atmosfera. Spotkanie miało być robocze i krótkie ponieważ polski prezydent miał jeszcze umówionych wiele spotkań z innymi przywódcami mocarstw światowych. Trump, jak zwykle w swoim stylu, rzucił kilka żartów, na co Duda odpowiedział uśmiechem i solidnym uściskiem dłoni.


Andrzej, świetnie cię widzieć! Polska to wspaniały kraj, wielki kraj! — powiedział Trump, wskazując na polskiego prezydenta swoim charakterystycznym gestem.


Dziękuję, Donaldzie. Miło mi, że tak uważasz.


Wymienili kilka kurtuazyjnych uwag o NATO, wspólnej historii i gospodarce, ale szybko rozmowa przybrała inny obrót. Prezydent Duda spoważniał.


Donaldzie, musimy porozmawiać o Ukrainie. Polska nie może stać bezczynnie, kiedy twoje stanowisko wobec prezydenta Zełenskiego jest… delikatnie mówiąc… mało stanowcze.


Trump zmrużył oczy.


Andrzej, nie chcę mówić, że Zełenski to... no wiesz... ale ja robię to, co najlepsze dla Ameryki.

- Donald, przecież wiesz, że Ukraina nie przetrwa bez waszej pomocy. Nie wolno dopuścić do tego, żeby Rosja Ukrainę pokonała.

-A co to mnie obchodzi? Dla mnie najważniejsze jest MAGA . Ukraina to wasz problem . Sami sobie nawarzyliście piwa to se je wypijcie. 

I wtedy to się stało.


Duda uniósł głowę, spojrzał Trumpowi prosto w oczy i… świat zamarł. To było to spojrzenie. Spojrzenie, którego nikt nie mógł wytrzymać. Spojrzenie, które podobno raz przestraszyło samego Putina na szczycie w Brukseli. Spojrzenie, przed którym drżały zarówno wschodnie, jak i zachodnie mocarstwa.

W korytarzu za grubymi zasłonami podłoga skrzypnęła cicho. Nie było wątpliwości, że obaj przywódcy mieli na sobie czujne spojrzenia swoich ochroniarzy. Ale nawet oni byli sparaliżowani sytuacją. Zza zasłony wystawały czubki ich butów – jedne amerykańskie, lśniące, wypolerowane, drugie polskie, solidne, wojskowe. Agenci leciutko odsłonili firanki i zaczęli wpatrywać się w siebie opętanym wzrokiem, nie wiedząc, co robić. Przecież nikt ich nie przygotowywał na taki moment.

W salonie napięcie rosło.

Trump, choć był człowiekiem niezwykle pewnym siebie, na moment stracił rezon.


Andrzej… my tu rozmawiamy spokojnie, prawda? — jego głos lekko zadrżał.


Ale Duda nie odpuszczał.


Jeśli Polska nie dostanie jasnej deklaracji wsparcia dla Ukrainy, to… cóż, zaczniemy bardziej współpracować z Niemcami.


Trump aż odchylił się w fotelu.


Z Niemcami? Ale Niemcy są... są straszne w biznesie! Oni kochają regulacje! Andrzej, nie mów takich rzeczy!


Mówię, jak jest.


Nie zrobilibyście tego.


O, zrobiłbym. I nałożyłbym cło na wasze amerykańskie produkty.


Na moje hamburgery?!


Na wszystko.


W tym momencie Trump gwałtownie wstał.


Andrzej, to szaleństwo!


Duda również się podniósł, nadal wpatrując się w Trumpa swoim przeszywającym wzrokiem. W powietrzu unosił się dziwny zapach — mieszanka politycznej wrogości i perfum za tysiące dolarów.  Gdzieś jednak jakby z całkiem innego wymiaru czuć było delikatną woń onucy. Ale może im się tak wydawało? 

Zegary w całym Białym Domu zdawały się spowolnić.

Obaj prezydenci stali teraz nos w nos, oddychając ciężko. Żaden nie chciał odpuścić. Trump zacisnął pięści, Duda wyprostował się jeszcze bardziej. Powietrze między nimi było naelektryzowane.


I wtedy wpadli agenci.


Odsunąć ich! NATYCHMIAST! — krzyknął jeden z ochroniarzy Trumpa.


Kilku mężczyzn rzuciło się na amerykańskiego prezydenta. Był ciężki, ale adrenalina i strach zrobiły swoje – unieśli go nad ziemię, jego nogi przez chwilę machały w powietrzu jak u wściekłego orangutana.


Duda natomiast nie zamierzał się poddać tak łatwo. Dwóch polskich agentów chwyciło go pod ramię, ale on zaparł się stopami o ścianę, nie dając się ruszyć nawet o centymetr.


Jeszcze nie skończyłem! — warknął, jego wzrok ciskał pioruny.


Na Boga, pomóżcie nam! — krzyknął jeden z agentów, trzymając się rękawa Dudy, który napinał się jak wojownik w średniowiecznej bitwie. W umyśle Polaka pojawiły się stare obrazy : Grunwald, polska husaria ze skrzydłami, szabla w dłoni. Realny świat jednak wytarł brudną gąbką tablicę jego marzeń. 

Podbiegło kolejnych dwóch ochroniarzy. Z całej siły ciągnęli prezydenta Polski do tyłu, jego nogi ślizgały się po marmurowej posadzce, paznokcie niemal rysowały powietrze w desperackiej próbie powrotu do walki.


Trump, unoszony nad ziemią, wymachiwał rękami.


Andrzej, nie wygrasz tego!


Jeszcze zobaczymy!


W końcu Duda został siłą wciągnięty do bocznego korytarza, a Trump – niemal rzucony na kanapę w innym pokoju.


Za zasłoną agenci bezpieczeństwa wymienili spojrzenia, ciężko oddychając.

Drzwi zatrzasnęły się.

W pokoju nastała cisza.


W końcu jeden z amerykańskich doradców odetchnął i powiedział:


Mamy szczęście. Jeszcze kilka sekund i historia świata mogłaby się potoczyć inaczej…

londoncity
O mnie londoncity

znany

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości