pokolenie 83 pokolenie 83
319
BLOG

Einstein vs ZUS/OFE i odrobina wolnego rynku cz.2

pokolenie 83 pokolenie 83 Gospodarka Obserwuj notkę 0

Tak zwana reforma emerytalna wkroczyła w kolejną fazę. Wydaje się więc, że należy się nad nią pochylić i przyjrzeć temu co rząd proponuje. W skrócie zapewne wszyscy to już słyszeli. Obniżyć składkę przekazywaną do OFE o 5% i przekazywać te pieniądze do ZUS. W ten sposób maiły by się zmniejszyć potrzeby pożyczkowe państwa, a co za tym idzie dług publiczny. To miało by niby pozwolić szybciej spełnić nam kryteria z Maastricht, uczynić nasz kraj bardziej wiarygodnym i przez to bardziej kąkurencyjnym. Dalej ma to ściągnąć inwestycje zagraniczne i pomóc w rozwoju naszej gospodarki, stworzyć nowe miejsca pracy. I tak dalej, i tak dalej. Ogólnie wydaje się, że z zapowiedzi rządu, ten typ reformy OFE jest lekiem na bolączki naszych finansów publicznych wywołane światowym kryzysem finansowym i jego skutkami czyli kryzysem fiskalnym.


Z drugiej strony mamy oczywiście przeciwników, którzy mówią, że to zwykły skok na kasę, przelewanie z pustego w próżne, psełdoreformy lub doraźne działanie. Oczywiście i tu trudno się nie zgodzić w systemie emerytalnym te zmiany ani nie zwiększają ilości wpływających pieniędzy ani nie zmniejszają ilości pieniędzy które należy wypłacić.


W celu szczegółowego zapoznania się z tym problemem polecam artykuł prof. Marka Belki.
Z jednym wszakże zastrzeżeniem opis aktualnego systemu i proponowanych zmian kończy się na rozdziale: "III filar i dłuższa praca - dodatkowe 1100 zł"


Wydaje się więc, że prof. Marek Belka ameryki nie odkrył po prostu mówi to co zostało tu napisane jakiś czas temu czyli, że "procent składany jest jednym z największych wynalazków ludzkości". Zastanawianie się, o ile da się podnieść ten procent dzięki proponowanym zmianom, a o ile podnieść go by wypadało wydaje mi się sprawą drugorzędną.


To co zdaje się istotne to zwrócenie uwagi na to, że obecny system stworzył maszynkę do zarabiania pieniędzy dla pracujących w OFE: "Mechanizm jest tu następujący: rząd przekazuje część składki (7,3 proc.) zamiast do ZUS do OFE, następnie w zamian za obligacje większość tych pieniędzy od OFE pożycza i przekazuje je do ZUS-u, żeby uzupełnić ubytek, którego wcześniej dokonał (...) po drodze OFE pobierają nie wiadomo za co 3,5 proc. od całej kwoty tych transferów (kilkaset milionów złotych rocznie)".


To zapewne będzie jedna z oszczędności obecnej reformy. Likwidacja tego dość kosztownego mechanizmu. Niestety w dłuższym terminie nie widać innych oszczędności poza księgowymi. Obecna reforma nie powoduje wzrostu wpływów do OFE - nie stara się zlikwidować bądź ograniczyć grup uprzywilejowanych które nie płacą składek do systemu emerytalnego bądź płacą je zdecydowanie niższe (służby mundurowe, KRUS, księża itp.), zrównać i zwiększyć wieku emerytalnego. Nie stara się też zmniejszyć wydatków ponoszonych przez system - tu głównie zwiększenie wieku emerytalnego, ale zdaje się, że i w 40 letniej perspektywie obniżenie wydatków na obsługę systemu emerytalnego (potocznie biurokracja) też mogło by dać zadowalające efekty.


To co obecna reforma robi rzeczywiście to za pomocą zmian w księgowaniu zbliża nas do spełnienia kryteriów z Maastricht, a co za tym idzie stwarza realną perspektywę (5 - 10 lat) na przyjęcie euro. Jakie to ma znaczenie dla naszych emerytur. Otóż ich wielkość czy nam to się podoba czy nie będzie zależna od wzrostu PKB w długim okresie. Można ostrożnie przyjąć, że nasze przystąpienie do euro podniesie wzrost PKB w granicach 1 - 2 % rocznie, tak jak podobnie ocenia się wpływ akcesji do UE na naszą gospodarkę.


Wydaje się więc, że proponowana sztuczka księgowa prof. Rostowskiego spowoduje, że przez przystąpienie do euro przez kilka lat nasze zapisy na kontach emerytalnych będą szybciej rosły niż gdyby tego nie zrobić.


Prawdziwe oszczędności wydają się być w dochodach grup uprzywilejowanych obecnie 40 mld zł rocznie. Nie mówię tu oczywiście aby zlikwidować je wszystkie, górnicy mundurowi czy rolnicy to zawody z pewnością trudne ale obecne dysproporcji w tym jaki procent finansowania swojej przyszłej emerytury ponoszą te grupy jest porażający.


Wydaje się, że tutaj zarówno wydłużenie stażu pracy - przynajmniej do 25 lat pełnego wymiaru pracy (40 godzin tygodniowo) jak i zrównanie płaconych składek ze składką minimalną dało by wystarczające oszczędności. Moim zdaniem można je szaczcować w okolicach 20 - 30 mld zł.


Wydaje się więc, że obecne zmiany w systemie emerytalnym jedynie odsuwają istotę problemu. W 1999r reforma systemu miała wśród jednych ze swoich założeń uczynić ten system w pełni powszechnym. Niestety ówczesny rząd pozostawił to do zrobienia swoim nasŧępcom. Obecne nawoływanie ówczesnych decydentów zakrawa na kpinę. Wydaje się, że prof. Balcerowicz chce nam powiedzieć: stworzyliśmy z założenia system niepełny, deficytowy i obarczony problemami na przyszłość, zabrakło nam odwagi i woli politycznej żeby przeprowadzić tą reformę tak jak należy.


Przez 10 lat płacimy koszty ukryte i jawne tego zaniedbania w strukturalnym zadłużaniu się naszego państwa. Obecne reformy mogą ten proces na chwilę zahamować, ale tendencji nie zmienią. Wydaje się, że jest to wpisane w konstrukcje obecnego systemu emerytalnego.


Moim zdaniem jedynym sposobem na zlikwidowanie tego problemu jest zlikwidowanie podstawowego błędu obecnego systemu emerytalnego: NIE MOŻE DOBRZE DZIAŁAĆ POWSZECHNY SYSTEM EMERYTALNY KTÓRY NIE JEST I NIGDY NIE BYŁ POWSZECHNY. I jakikolwiek sztuczki księgowe tego nie zmienią.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka