pokolenie 83 pokolenie 83
353
BLOG

Adam Smith dziś

pokolenie 83 pokolenie 83 Gospodarka Obserwuj notkę 2

Przeglądając "Bogactwo narodów" A.Smitha i równocześnie czytając "Erę Zawirowań" A.Greenspana ostatnio zaczęło mnie intrygować pytanie: czy idea niewidzialnej ręki rynku i wolności gospodarczej prezentowanej przez A.Smitha jest tą samą ideą na jaką powołują się obecne tuzy ekonomii i prezesi banków narodowych starając się usprawiedliwić swoje decyzje ?

W pierwszym odruchu można by powiedzieć, że z wyjątkiem mało znaczących szczegółów które pozwalają nam dostosować działanie obecnej ekonomii do osiągnięć obecnej technologii, odpowiedź brzmi tak. Faktycznie obecne pojęcie niewidzialnej ręki rynku jest dokładnie tym co zaprezentował nam A.Smith w swojej oświeceniowej pracy.

Jeśli jednak spojrzymy na cały mechanizm jakim obrósł ten prosty mechanizm samoregulacji rynku i dążenia do konkurencyjności to niestety odpowiedź musi być jak najbardziej przecząca.

Przedstawię pokrótce kontekst historyczny który mnie doprowadził do tych lekko schizofrenicznych wniosków.

Gdy A.Smith publikował swoje dzieło podstawowym poglądem i zachowaniem na rynkach był merkantylizm, dążenie do zapewnienia danemu krajowi lub grupie dobrobytu poprzez nakładanie ograniczeń na wymianę handlową z innymi podmiotami (ograniczenie konkurencji). Teoria jakoby szybszy rozwój społeczny i szybsze bogacenie się ludzi można było uzyskać poprzez znoszenie barier i wzrost konkurencji była jak na tamte czasy lekko rewolucyjna. Tym bardziej jej proste sformułowanie poprzez regułę niewidzialnej ręki rynku która to będzie jakby cudownie nadzorować zachodzące w tym niekontrolowanym mechanizmie procesy wydawało się raczej pobożnym życzeniem. Pogląd ten padł jednak na podatny grunt oświecenia i od końca XVIII wieku i przez całe następne stulecie zaczął być powoli aplikowany ówczesnym gospodarkom. Można powiedzieć za A.Greenspanem że XX w. do pierwszej wojny światowej był światem w którym ludzie uważali, że dzięki rozwojowi technicznemu i wolnemu handlowi można osiągnąć dowolnie wysoki poziom dobrobytu. Dopiero tragedia I Wojny Światowej zachwiała tym poglądem. Izolacjonizm USA który po tym nastąpił, wyrwanie byłej Rosji (wtedy Rosji Radzieckie) z kręgu światowej wymiany handlowej, spustoszenie Niemiec kontrybucjami oraz bazy siły roboczej w państwach Europy zaangażowanych w wojnę było zbyt wielkim wyzwaniem dla niewidzialnej ręki by mogła podtrzymać dalszy rozwój gospodarki światowej. Następujące po tym katastrofy w różnych częściach światowej gospodarki jak hiperinflacja w państwach kontynentalnej Europy, nieudana próba powrotu do standardu złota w Wielkiej Brytanii i ostatecznie Wielki Kryzys 1929 roku były szokowymi odpowiedziami rynku na nierównowagę jaką po sobie pozostawiła I Wojna Światowa. Gdy w 1934 roku wydawało się że najstraszniejsze mamy za sobą USA powróciły do merkantylizmu wprowadzając cła zaporowe na import dużej ilości towarów. Wywołało to oczywiście odpowiedź innych państw i wojnę celną na niespotykaną wcześniej skalę która skończyła się kryzysem 1936-37. W tej sytuacji państwa Europejskie starały się podążając drogą Nowego Ładu wprowadzać u siebie programy robót publicznych które miały rozruszać lokalne rynki i pobudzić popyt. Było to o tyle ważne iż rynki zbytu dla wielu gałęzi przemysłu zostały zamknięte w poprzednich latach przez wysokie cła eksportowe. Państwa Europejskie takie jak Francja czy Wielka Brytania mogły to robić poprzez tworzenie nierównowagi w sowich koloniach, eksport do nich wysoko przetworzonych dóbr i import surowców, co ostatecznie prowadziło do zaniku i tak słabo rozwiniętego tam przemysłu. USA finansowała zagospodarowywanie dużych przestrzeni swojego terytorium inwestycjami infrastrukturalnymi które zapewne wcześniej czy później i tak musiały by być sfinansowane przez środki prywatne (jak w końcu XIX w. kolej transkontynentalna). Natomiast takie kraje jak Niemcy, Włochy czy Japonia pozbawiane tych możliwości aby podtrzymać zbyt duży przemysł zaczęły inwestować w zbrojenia i ekspansję zewnętrzną (np. Włochy wojna o Abisynię). Można powiedzieć więc, że mieliśmy powtórkę z początków XX w. gdy podział kolonialny i rezygnacja na rzecz Niemiec z części terytoriów w Afryce miała uratować pokój, tak teraz rezygnacja z niepodległej Austrii i Czechosłowacji miały ponownie uratować pokój. Prawda wydaja się być jednak taka, iż ograniczanie eksportu dużego przemysłu ciężkiego Niemiec i Japonii powodowała, że jedyną drogą utrzymania zatrudnienia i spokoju społecznego były państwowe zbrojenia, a co za tym idzie konieczność ekspansji. Nie istnieje państwo które wydając większość swojego PKB na zbrojenia może pozostać w swoich granicach i równocześnie być przyjacielsko nastawione do swoich sąsiadów, prawda ta wydaje się być potwierdzona od czasów co najmniej Republiki Rzymskiej jeśli nie czasów Imperium Aleksandra Wielkiego. Po zniszczeniach II Wojny Światowej lekcja ta została szybko odrobiona i szybkie powołanie około 1955 r. Europejska Wspólnota Węgla i Stali ostatecznie zażegnała ten problem. Równocześnie powrót do swobody handlowej w światowej wymianie międzynarodowej dał bodzieć do dalszego rozwoju po 1970 r. (zakończeniu odbudowy powojennej). Można powiedzieć więc, że przez ostanie 50 lat powróciliśmy do stanu z końca XIX w. w międzynarodowej gospodarce przynajmniej co do reguł jeśli nie mechanizmów jej funkcjonowania. Stąd moje stwierdzenie, że niewidzialna ręka rynku A.Smitha jest tą samą którą opisywał on w końcu XVIII w.

Nie da się jednak przemilczeć jednej podstawowej sprawy która różni rynek takim jaki go rozumiał A.Smith a tym jaki go przedstawia A.Greenspan. Jest nim pieniądz. Za Smitha jednym powszechnie akceptowanym pieniądzem był pieniądz parytetowy oparty na złocie. Obecnie niewielu aktywnych uczestników rynków finansowych pamiętających czasy sprzed 1971 r. (rezygnacja przez R.Nixona z systemu Bretton Woods). Obecnie pieniądz jest jedynie pieniądzem fiducjacyjnym. Jaką to powoduje różnicę. O ile za A.Smitha problemem był brak pieniądza (można porównać wtedy rynek do silnika w którym brakuje olejów i smarów, jeśli spróbuje pracować za szybko zatrze się i stanie), to obecnie łatwo można popaść w jego nadmiar (co się stanie gdy do silnika wlejemy za dużo oleju mam nadzieję, że nie trzeba przypominać). Nadmiar płynności na danym rynku był problemem znanym A.Smithowi. Zwraca on na niego uwagę w tomie II swojego dzieła, także wspomina o nim półgębkiem A.Greenspan. Gospodarka w której jest zbyt dużo pieniądza poprzez dostępne rynki postara się go wytransferować do innych gospodarek gdzie może być odpowiednio zainwestowany i przynieść pożądany zysk. Co się jednak stanie gdy takiego pieniądza będzie dalej przybywać. Tu odpowiedź jest mało przyjemna. Zadziała zasada niewidzialnej ręki rynku. Pieniądz którego jest za dużo będzie musiał ulec dewaluacji, będziemy więc mieli do czynienia z inflacją wywołaną przez zbytnią podaż pieniądza na rynku. W tym momencie powinny zadziałać mechanizmy dostosowawcze, czyli powinna ustalić się nowa równowaga pomiędzy przelicznikiem danej jednostki pieniądza na towary (inflacja złota w Hiszpanii w XVII w.). Obecnie dostępny jest drugi mechanizm, bank centralny jako emitent pieniądza może po prostu w odpowiednim momencie ograniczyć jego podaż, a w skrajnym przypadku ściągnąć jego nadwyżkę z rynku. I tu pojawia się problem. Obecnie pieniądz przestał być traktowany jako "smar" zapewniający odpowiednie tempo funkcjonowania gospodarce. Częściej jest traktowany jako środek którym można wpływać na gospodarkę: "zwiększmy płynność rynków, one będą zmuszone gdzieś wydać ten nadmiarowy pieniądz, ostatecznie trafi on do gospodarki i ją rozrusza". A jeśli to nie działa. Zastosujemy bardziej złożony mechanizm. Nadmiarowy pieniądza z rynku trafi do gospodarki dzięki programom państwowym, pozyskując środki dzięki obligacjom państwo przekaże je do gospodarki (uznaniowo np. pomoc przemysłowi samochodowemu).  Nie zmienia to faktu, że dalej funkcjonuje niewidzialna ręka rynku i wymusi ona równowagę czy to w sposób nagradzający zwiększając nasz dochód czy każący poprzez skonsumowanie dochodu poprzez inflację.

Dlatego obecnie można powiedzieć, że obecnie idea niewidzialnej ręki rynku nie jest tą samą którą prezentował A.Smith.

Nauczeni historią ostatnich 50 lat nie naruszmy jej podstaw, ale równocześnie staramy się stosować odpowiednie sztuczki by móc ją obejść.

Co świadczy o tym, że obecnie pieniądza na rynku jest za dużo. Wystarczy spojrzeć na korelacje między najbardziej płynnymi światowymi rynkami: akcji, surowców, długu. Jeśli policzymy sobie korelację pomiędzy nimi zauważymy, że są one silnie dodatnio sprzężone. Znaczy to tyle, że każdy z nich rośnie w tym samym czasie i proporcjonalnie szybko w przeciągu ostatniego roku - 6 miesięcy. Jeśli niewidzialna ręka rynku ma zapewnić równowagę to powinniśmy obserwować różne korelacje po między różnymi rynkami, a korelacja pomiędzy odpowiednio dużo ilością rynków światowych powinna być nieznacznie dodatnia i oddawać ogólne tempo wzrostu światowego PKB. To co obecnie obserwujemy odpowiada dolewaniu wody do układu naczyń połączonych, a ciśnienie Pascala stara się wyrównywać tylko jej poziom (prawo Pascala w hydrostatyce można porównać do niewidzialne ręki rynku w ekonomii). Wszyscy wiedzą co się stanie jeśli wlejemy za dużo wody i zrobimy to za szybko. Czy obecnie mamy do czynienia z takim przypadkiem na światowych rynkach. Ostatnio patrząc na "Dubajską panikę" odnoszę wrażenie, że zbliżamy się do tej granicy zbyt szybko. Moim skromnym zdaniem w celu zapewnia odpowiedniej płynności wpompowano w światowe rynku ok. 4 bln. $ i niezbyt duża ilość tych pieniędzy tak naprawdę trafiła do gospodarki. Szybkie wzrosty indeksów, rosnące zapotrzebowanie na złoto itp. działania inwestorów świadczą, że mają oni coraz większy problem z pozbyciem się tej manny z nieba  jaką dostali od banków centralnych. 

Może więc pora zacząć ograniczać płynność bo wcześniej czy później gdzieś wycieknie ten nadmiar pieniądza a sprzątanie po nim będzie bardziej bolesne i kosztowne niż obecne papierowe zyski.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Gospodarka