Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz
197
BLOG

Solidarność w Instytucji Totalnej

Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz Polityka Obserwuj notkę 0

Przez dwa tygodnie, bladawym świtem, zwykle o piątej trzydzieści pięć, siostra w białym fartuchu z hukiem otwierała drzwi.

 

Stojąc tuż nad moim łóżkiem, krzyczała w przestrzeń  ile sił w płucach: Mieszczanek!!! do zabiegowego!!! O siódmej kończyła swój szpitalny dyżur i do tego czasu musiała pobrać komu tam trzeba  krew do badania i napisać  ładny raport z nocnego dyżuru. Laboratorium zaś musiało  wyrobić się  z wynikami badań przed obchodem o ósmej. Obchód musiał być o ósmej, żeby lekarze mogli  odpowiednio szybko podiagnozować i poleczyć pacjentów przy pomocy swojej kosmicznej  technologii Szpitala Najlepszego w Rankingach i żeby zdążyli wyjść przed 14, bo inaczej spóźniliby się do swoich drugich prac w prywatnych przychodniach i klinikach.  Więc ta piąta trzydzieści pięć stąd

 

Większość z tych miłych zapewne na co dzień kobiet, krzyczących skoro świt - ale i w ciągu dnia, przez korytarz - Mieszczanek!!!, miała na szczęście talent do wkłuwania się w pochowane głęboko żyły, wybaczone im więc bywało szybko owo uprzedmiotawiające pokrzykiwanie.  Choć to wybaczanie nie wykluczało z kolei niezbyt głębokiej -  z powodu chwilowego  otumanienia na szpitalnym łóżku -  ale jednak refleksji, nad tajemniczym sposobem w jaki instytucje mające z definicji pomagać i służyć człowiekowi, gdzie tylko mogą traktują go jak powietrze lub  zbędny element zakłócający pracę systemu.

 

W naszym, zachodnim społeczeństwie, możemy wyodrębnić  pewną klasę instytucji, które stwarzają większe ograniczenia niż inne -  pisał pól wieku temu w klasycznej pracy o szpitalach, przytułkach, domach opieki, wiezieniach i zakonach amerykański socjolog Erving Goffman. Ich ograniczający charakter symbolizują często fizyczne bariery, uniemożliwiające kontakt  ze światem zewnętrznym: zamknięte drzwi, wysokie mury, zasieki z drutu kolczastego… Nazywam je instytucjami totalnymi…

 

Między totalną instytucją    a  systemem totalitarnym  rozciąga się zwykle całkiem spora przestrzeń. W systemach totalitarnych życie ludzi podporządkowane jest całkowicie wszechobecnej kontroli ze strony władzy, która  wyznacza  standardy i normy zachowania, określa status socjalny obywateli, ustala kierunki, obszary i granice aktywności publicznej oraz kształtuje wzorce życia osobistego. W totalnej instytucji  bywa podobnie. Ale choć …cale życie ich mieszkańców toczy się w jednym i tym samym miejscu i podlega tej samej władzy… choć we  wszystkich fazach codziennej działalności ich członkowie pozostają w bezpośrednim towarzystwie dużej liczby innych członków…; choć cały ich dzień jest ściśle zaplanowany…; choć   plan ten narzucony jest z góry przez system formalnych rozporządzeń, a jego przestrzegania pilnuje zespół nadzorców…; choć  poszczególne czynności są przymusowe i stanowią część jednego planu ogólnego, którego celem jest realizacja oficjalnych zadań  danej instytucji…. -  jednak istnieją  poza nią spore enklawy wolności. Z instytucji totalnej można się po pewnym  czasie  wydostać. Ale warto obserwować reguły w niej działające.

 

*

Nowicjusz przychodzi do instytucji totalnej  z ukształtowaną już osobowością i powiązaniami ze środowiskiem, które pozwalały mu  istnieć. Więzi te zostają przecięte już w początkowych fazach pobytu w instytucji, kiedy to jego osobowość zostaje poddana systematycznemu, choć często niezamierzonemu procesowi degradacji. Procesy deprywacji osobowości, w których jest ona systematycznie znieważana, są w naszych instytucjach totalnych powszechne… Następuje dzięki nim usunięcie elementów warunkujących identyczność podwładnego, pozbawia się go bowiem przedmiotów, z którymi mógłby się utożsamić. Typowym przykładem jest tu przechowywanie jego rzeczy osobistych  w magazynie, do którego nie ma dostępu…  Namiastką tego, co zostało mu odebrane są przedmioty, które otrzymuje od instytucji… Efektem tego jest standaryzacja i depersonalizacja.  Ograniczona zostaje również niezbędna dla osobowości jednostki  separacja od współtowarzyszy… Zbiorowa realizacja codziennych zajęć według narzuconego z góry planu pozbawia ich możliwości swobodnej decyzji. 

 

Ja, mniej więcej równocześnie z założeniem szlafroka, przydzieleniem mi osobistego termometru i podaniem pierwszej kroplówki, przestałam być panią Anną Mieszczanek, panią Anną, panią Anią czy nawet zwykłą  Anną. Zostałam nazwiskiem, przekręcanym kreatywnie na najdziwniejsze sposoby, co w sumie rozumiem, bo nazwisko mam takie, ze żaden Amerykanin go nie wymówi.  Choć mogło być gorzej. Mogłam jeszcze zostać numerem pesel, który i tak podawałam przy kolejnych badaniach, za co byłam chwalona jako dobry pacjent - że pamiętam.

 

Ludzie są tu materiałem, z którego coś się wytwarza, a więc nabierają poniekąd charakteru przedmiotów nieożywionych. Podobnie jak wyprodukowanie w fabryce jakiegoś artykułu musi pozostawić ślad na papierze, wskazujący kto i co z nim zrobił, co jeszcze należy zrobić i kto ponosił za niego ostatnio odpowiedzialność, tak i przedmiotom-ludziom przechodzącym przez poszczególne ogniwa w systemie szpitala… musi towarzyszyć łańcuch dokumentów informacyjno-diagnostycznych, w których szczegółowo opisuje się co pacjentowi już zaaplikowano i kto był za niego ostatnio odpowiedzialny.

 

Sześcioosobowa sala. Najpierw pięcioosobowa. Ale któregoś dnia wparowały – z hukiem jak to zwykle, bez dzień dobry i bez chwili choćby spojrzenia na nas -  dwie salowe z łóżkiem. Bez słowa ścieśniły nasze łóżka, przesuwając dziarsko co tam trzeba razem z lokatorkami   i dostawiły szóste. Szafki szóstej nie było, więc nasza nowa towarzyszka dostała dla siebie tylko krzesełko, na którym miała zmieścić swoje osobiste zasoby.  

 

Salowe to dobre kobiety. Poproszone – zwykle pomagały. Kubek pożyczyły. Wodę dały zagotować. Zawartość popielniczki z nielegalnej, choć koedukacyjnej palarni w męskiej toalecie wyrzuciły a i papierosa potrafiły pożyczyć jak się komu skończyły i nie mógł kupić, bo przecież w szpitalnym kiosku nie ma.  Tak samo jak siostry w białych fartuchach. Jak już się wkłuwały, to z determinacją. Jak leciały wieszać kroplówki, to nieważne – śniadanie czy obiad. Siostra poczeka?-  popiskiwał pacjent niesubordynowany. No, jeśli dla pani ważniejszy od leczenia w szpitalu jest obiad, to poczekam – wygłaszała zwłaszcza jedna i zamierała w niemym oczekiwaniu na reakcję. 

 

Jedną z najważniejszych cech instytucji totalnych jest podział na personel i podwładnych…  Każda z tych grup ocenia członków drugiej grupy na podstawie ciasnych i wrogich stereotypów. Personel uważa, że podwładni są zatwardziali, zdradzieccy i spiskują,  ci natomiast przypisują personelowi pogardliwość, wywyższanie się, despotyzm i nikczemność.. Personel czuje się wyższy i prawy, natomiast podwładni, przynajmniej w niektórych przypadkach, uważają się za niższych, nędznych i winnych... Dystans społeczny jest tu szczególnie duży a często wręcz oficjalnie nakazany. Nawet rozmowy miedzy przedstawicielami   jednej i drugiej grupy prowadzone są z określoną intonacją głosu.

 

Święte słowa. Gdyby siostra poszarpująca nas co czas jakiś i   pokrzykująca szczególnie donośnie (to co, że ze szczególnym talentem do wyłapywania schowanych żył) wiedziała, że mówimy o niej Siostra-Kapo -  lepiej nie wyobrażać sobie, co by mówiła na nasz temat   w pokoju z dumną wywieszką Pokój socjalny pielęgniarek.

 

*

Święta były. Siostra gospodarcza zamknęła na kluczyk oddziałowy magazyn, poszła świętować i cały oddział nie miał w toaletach papieru. Ech, te nieustające reminiscencje peerelowskie…

 

Drugiego dnia Świąt, o czwartej po południu  podano kolację, bo dziewczynka, która ją rozwoziła miała dwie godziny drogi do domu a przecież też chce poświętować, chyba rozumiemy… Po kolacji szybki obchód lekarza dyżurnego.  Zamykając drzwi, mówi miło: dobranoc paniom. Krzyczę za nim: panie doktorze, proszę się nie wygłupiać, jeszcze nie ma piątej po południu. Ano tak – mówi zafrasowany – ano tak. I zamyka za sobą drzwi.

 

Do procesu degradacji… nowicjusz musi się w pewien sposób przystosować… Może przyjąć taktykę „wycofania się z sytuacji”. Przestaje się wówczas interesować czymkolwiek poza tym , co go bezpośrednio otacza i nie zwraca uwagi na obecność innych… Można przyjąć taktykę „buntu”. Podwładni świadome prowokują  wówczas władze instytucji i odmawiają wszelkiej współpracy z personelem…. Jednym z typowych sposobów przystosowania jest „zadomowienie”. Wycinek świata jaki stwarza instytucja zostaje wówczas utożsamiony przez podwładnego z całością. Stara się on zbudować sobie – w ramach możliwości stwarzanych przez instytucję – stabilną, dającą względne zadowolenie egzystencję... Kolejnym  sposobem adaptacji do warunków życia w instytucji totalnej jest „konwersja”.  Podwładny-konwertyta stara się grać rolę podwładnego doskonałego… przyjmuje postawę zdyscyplinowaną i moralistyczną…  Większość podwładnych  w większości instytucji totalnych stosuje „taktykę  zimnej kalkulacji”. Polega ona na oportunistycznej kombinacji różnych elementów adaptacji wtórnej: konwersji, zadomowienia, i lojalności wobec współtowarzyszy, zależnie od okoliczności. Daje ona najwięcej szans na ewentualne wyjście z instytucji bez szkód fizycznych i psychicznych.

 

A jednak trafił mi się lekarz prowadzący, który  przyniósł mi  książeczkę z obrazkami i pokazywał cierpliwie te tajemnicze przewody w środku człowieka, które u mnie się pochorowały. Jak nie do końca rozumiałam, brał  kartkę i rysował jeszcze jedną wersje.

 

Na własne uszy słyszałam też jak lekarz z sąsiedniej sali mówi do swoich pacjentek: chodźcie dziewczyny, zaprowadzę was na to usg, żebyście się nie pogubiły.

 

Jedna Siostra kończąca dyżur zajrzała  do naszej sali któregoś  wieczoru i powiedziała:  dobranoc, do jutra!  Jak człowiek.

 

No i zrobili mi mnóstwo poważnych badań na super sprzęcie, postawili diagnozę, choć było naprawdę trudno, zaordynowali leczenie.

 

A także - co ważne -  już po dziesięciu dniach moje nazwisko było wykrzykiwane w poprawnej formie, co mogło tylko  dobrze rokować na przyszłość. Choć do końca nie sprawdziłam. Po 14 dniach znalazłam się w domu. Opuściłam moją Najlepszą w Rankingach Instytucję Totalną.

 

*

Może zaplanuję warsztat komunikowania się z pacjentami i zaproponuję dyrektorowi, żeby przeszkolił personel?  Gdyby zechciał, uczylibyśmy się tam mówić pacjentom dzień dobry, budzić po ludzku o siódmej rano i zapamiętywać imiona.

 

Póki  nie zrobię tego warsztatu, nie będę mogła  pójść solidaryzować się z Siostrami do najbliższego Białego Miasteczka.

 

To lepiej zrobię, bo zawsze mnie ciągnie.

 

 

p.s. od jutra na www.obywatel.org.pl

Mediuję i pisuję. www.mediator.vel.pl www.obywatel.org.pl NIE NALEŻY USUWAĆ BLOGÓW!!! Państwa już nie ma,tylko szyldu z napisem "POLSKA" nie wypada jeszcze zdjąć. Tak napisał unukalhai pod moim tekstem: http://www.pojedyncze.salon24.pl/150255,rozklada-sie-rozpada-znika-panstwo Nie wierzyłam, że będziemy lepsi, ale nie sądziłam, że będziemy podlejsi - napisała u siebie Ufka cztery miesiace po smoleńskiej katastrofie. wierzę w to co wierzę i robię to, co robię nie zamykaj mnie w szufladzie szufladę zostaw sobie - to cytat z płyty Budynia78, o której tu Mój tekst prawie programowy: Polska jazda bez przepychanki SKWzus to nie tajemnicza druzyna koszykarek tylko Salonowy Klub Wielbicieli zusu Halo-centralo to blog, który zalożyłysmy z Aspiryna, żeby rozmawiać z Igorem i Radkiem. www.rozmawianie.salon24.pl Notatki - zeby było pod ręką: Ustawa o dostepie do informacji publicznej: http://www.bip.gov.pl/articles/view/41 Jak się zakończyły afery - hazardowa - stoczniowa - z poprzednim prezesem ZUS - senatora Misiaka - Pawla Grasia z domem - sprzedazy WNiT czyli Weroniki MP - prezydenta Sopotu - pożyczek posła Palikota - mostowa(Most Siekierkowski) - zabójstwo KOmendanta Głownego policji Niewyjasnione peerelowskie - śmierć Ksiedza Jerzego Ten cytat z Lamy Zopy, lubie pamiętać: Your up and down emotions are like clouds in the sky; beyond them, the real, basic human nature is clear and pure. I lubię pamiętać życzenia wielkanocne Starego,który tako rzekł był: "Bez siebie nie moglibyśmy istnieć jako różnorodna, błyszcząca grupa namiętnych wielbicieli swojego zdania." Otóz to! lech janerka - konstytucje/reformator lech janerka - śpij aniele mój linkin park - faint Moje teksty, które najbardziej lubię: wspólnie z lorenzo, eumenesem, Starym, Referentem Bulzackim, Igłą, Jackiem Jareckim i przy życzliwym wsparciu Panów Jacka Ka., sapiensa, maxa, michaela i stefa. RZECZPOSPOLITA POPRAWIONA według Salonu24 Ballada o Narodzie http://www.pojedyncze.salon24.pl/42980,ballada-o-narodzie Naród przy stole Nasz czas sie kończy, Obywatele? A moze sie zaczyna? Siła, co nie zaciagnie mnie do urny Demokracja w berecie Modlitwa o demokracje z wisienką Igło, ścieg za ściegiem, uszyjemy te demokrację

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka