Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz
131
BLOG

Stary tekst dla zainteresowanych: Oddajcie mi moje słowa

Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz Anna Mieszczanek Administracjo przeginasz Polityka Obserwuj notkę 1
Wklejam tu swój stary tekst, wydrukowany w papierowej wersji Obywatela na poczatku wojny w Iraku. Wklejam, bo odwołuję sie do niego w nastepnej notce, a tekst nie jest dostepny w internecie.  Oddajcie mi moje słowa  dedykacja:Adamowi Michnikowi, który zwykle nie drukuje moich tekstów, ale ja mu je mimo to przesyłam, wciąż nie mogąc pozbyć się złudzenia, że tym razem jednak wydrukuje.A jak nie wydrukuje to poślę ten tekst do drugiego obiegu:do „Obywatela” na przykładBo przecież  zawsze jest jakiś drugi obieg. Na szczęście, choć taka już jestem tym zmęczona.   Nie wiem jeszcze czy umiem o tym  napisać. Wiem jednak, że  od paru tygodni, co jakiś czas, otwiera się w mojej głowie to zdanie. Oddajcie mi moje słowa.  Jakie słowa? Kto mi je zabrał? I dlaczego bez tych słów czuję się tak, jakbym żyła w oblepiającej, obezwładniającej magmie? Niby zwykły świat, niby słońce wstaje, noc zapada, rodzą się dzieci, umierają ci, którzy doszli już swego kresu. Niby wszystko jest jak dawniej, a jednak to zdanie wciąż otwiera się w mojej głowie. Wolność. Mam 50  lat, mieszkam w Polsce, więc przez większość dorosłego życia doświadczałam głownie tego, jak próbowano moją wolność ograniczać.  Nie przesiedziałam dnia w więzieniu, to prawda. Ale straciłam pracę, która na początku mojej drogi wydawała mi się pracą wymarzoną: nie pozwolono mi pracować w gazecie. Więc po 81 roku kopałam grządki, parzyłam kawę w sekretariatach, sprzedawałam kartofle w „ajencyjnym” warzywniku. Robiłam też  pismo w podziemnym obiegu, napisałam w tym obiegu książkę.  Potem przyszła w końcu Nowa Polska i o moją wolność nie musiałam się już tak bardzo troszczyć: przyszła i była.  Mogłam tak wiele.  Skorzystałam z tego. Lata wolnej Polski pozwalały mi też na naukę. Odkryłam jak mój własny umysł dal się zniewolić liberalną doktrynę ekonomiczną. Jak dziecko dałam się nabrać, że coś, co jest tylko  umową między ludźmi – świat kreowany przez słynną niewidzialną rękę rynku - wzięłam za obiektywną, niezmienialną rzeczywistość. Ale ulżyło mi, kiedy potrafiłam już sobie powiedzieć, że tylko dałam się nabrać, że kapitalizm bez mocnych podstaw moralnych nie może dalej funkcjonować, że trzeba to po prostu zmienić.  I że teraz mogę się zabrać do przekazywania innym tego odkrycia o zniewoleniu ekonomicznym  W warunkach – mimo wszystko - wolności politycznej wydało mi się to możliwe i tylko kwestią czasu mogło być to, żeby jak najwięcej ludzi o tym przekonać. Potem przyszła wojna w Iraku Zawsze myślałam, że jak jest wojna i jedni ludzie decydują się zabijać innych ludzi, to nie może to mieć nic wspólnego z wolnością. Bo jak się zabiera ludziom życie, to zabiera się im także i wolność. I tyle.  Wojnę w Iraku nazwano jednak operacja wolność. Zachłystywali się tą „wolnością” politycy, komentatorzy,  dziennikarze. Ludzie na ulicy krzyczeli: nie zgadzamy się na wojnę. Z politycznych salonów płynęła jednak poprzez media iracka wolność.  I tak zabrano mi pierwsze słowo. Wartości Jak się w Polsce mówi „wartości”, to brzmi nie zawsze bezpiecznie, bo zaraz ciągnie się za tym słowem  jakiś smrodek rodem z przedsoborowej kruchty. Ale poza tym, tak zwane wartości to jest porządna rzecz i wszyscy mniej więcej wiedzą o co chodzi. Że Ojczyznę kochać, trzeba i szanować, nie deptać flagi  i nie pluć na godło. Poza tym – jak w Przykazaniach: że warto być porządnym człowiekiem, mówić prawdę, pomagać bliźniemu, jeszcze  nie kraść, jeszcze nie zabijać. I że jak braknie tych tak zwanych wartości, to ludzie tracą poczucie sensu, kraj ogarnia fala korupcji i pazerności na wspólne, zwykli zjadacze chleba patrzą na tych, co nazywają siebie elitami i biorąc z nich wzór, psują państwo i własne życia od szczytu do samego dołu. Więc o te wartości trzeba dbać, trzeba przypominać, że istnieją, żeby ludzie wiedzieli po co żyją na tym świecie, bo przecież nie tylko dla zysku, nie tylko po to, żeby być skutecznym w osiąganiu dowolnych celów, nie tylko po to żeby z mozołem zarabiać pieniądze po to, by kupić te góry niepotrzebnych rzeczy, którymi można tylko pochwalić się znajomym, których wcale nie lubimy – jak mówi Amos Oz. Aż tu prezydent mojego kraju oświadczył z namaszczeniem któregoś dnia, że musimy stanąć u boku tych, którzy prowadza wojnę w Iraku. I że jak staniemy już u tego boku, to znajdziemy się po stronie wartości właśnie. I ja nic nie mogłam na to poradzić, bo kto by chciał słuchać naiwnej kobiety która rozdziela włos na czworo  i mówi: panowie, nie w moim imieniu.  Oni przecież o geopolityce, o sojuszu euroatlantyckim, o ważnych rzeczach.  I tak zabrali mi drugie słowo. Pomoc humanitarna Jak ludzie gdzieś na świecie cierpią, bo zdarzyła się katastrofa, zatrzęsła się ziemia albo wylała wielka rzeka – trzeba organizować humanitarną pomoc. Albo jak trwa głód – nieważne, że  odpowiedzialni są za niego jacyś miejscowi satrapi. Albo kiedy dwa plemiona w dalekim kraju wyrzynają siebie nawzajem, a ciągnący drogami ludzie z wiosek umierają z braku lekarstw, wody, żywności – wtedy trzeba humanitarnej pomocy organizowanej przez świat. Tak myślałam.  A do Iraku przyleciały w środku tygodnia samoloty i zbombardowały co się dało. A już pod koniec tygodnia ci sami, co posłali samoloty zażądali  - także ode mnie – zorganizowania pomocy humanitarnej.  I nawet prezydent mojego kraju posłał do Iraku szpital polowy. Żeby lekarze opatrywali rany ludziom, na których właśnie spadły bomby, te co przyniosły im  wolność. Tak zabrano mi trzecie słowo. Potem zabierano mi kolejne. Kiedy generałowie i politycy którzy Irak w środę zbombardowali zakrzyknęli z optymizmem już w niedzielę: odbudujemy Irak, zabrano mi słowo Odbudowa. Kiedy po wydębieniu od Kongresu 80 miliardów dolarów na wojnę ogłoszono, że wartość rynku odbudowy Iraku to 100 miliardów dolarów, a do tego rynku zaczęła się ustawiać kolejka firm  zabrano mi słowo rynek i stabilizacja Kiedy popłynęło do mnie z mediów, że w Iraku w walkach z uzbrojonymi bandami które napadaja na wyzwolicieli, giną niewinni ludzie, zabrano mi słowo opór przeciwko okupantom. Demokracja Demokracja to była świętość, panaceum na wszelkie bolączki, których doświadczaliśmy w peerelu - tak nam się w każdym razie zdawało.  Demokracja gwarantowała, ze obowiązuje prawo. Wszystkich: dużych i małych, silnych i słabych. A jak obowiązywało prawo, to zwykły człowiek miał gwarancję, że nikt niczego nie będzie  przeprowadzał na siłę, że nowe rozwiązania poprzedzi zawsze jakaś debata, że się ludzie będą spierać, a potem zagłosują.   Mrzonka moich lat 80 – że demokracja obejmująca większość państw na świecie zagwarantuje, że każde z tych państw  podporządkuje się prawu międzynarodowemu. W końcu zrozumiałam, że ci, których dotąd uważałam za krzewicieli demokracji,  niezauważalnie dla mnie – a może i dla siebie -  przeszli na stronę, gdzie obowiązuje tylko  prawo faktów dokonanych i prawo silniejszego. Ten silniejszy dyktuje reguły. Silniejszy decyduje czy zechce czy nie podporzadkować się prawu, które obowiązuje innych. Silniejszy poda reszcie świata do wierzenia czy ma, czy nie ma legitymacji do uznania narodów i państw za „zbójeckie”, „stojące po stronie zła”, przeznaczonych do reedukacji. Inne niż obowiązujące w „głównym nurcie” opinie nie będą się już liczyły, choć na ustach tego silniejszego wciąż wiszą frazesy rodem z demokratycznego języka. Wzbogacone jednak siłą przymiotników. Kiedyś demokracja potrafiła być socjalistyczna, dziś jest  amerykańska. I tak zabrali mi kolejne słowo. xxxŻyłam w peerelu z jego obezwładniającą, oblepiającą jak magma propagandą, w rzeczywistości, w której żadne słowo nie znaczyło tego, co naprawdę znaczyło. Po pierwszej „Solidarności”, stanie wojennym i w końcu Okrągłym Stole, mogłam powiedzieć: wierzę w demokrację, która zapewni ludziom że ich poglądy będą reprezentowane, a władza, którą wybiorą będzie poddana ich realnej kontroli.  Mogłam powiedzieć: warto stać po stronie wartości, nawet jeśli to nie jest popularne, nawet jeśli wszyscy będą mi mówili, że to nieskuteczne,  naiwne, czy niezgodne z tym, co każą władze.  Mogłam powiedzieć, że wojny nie chcę, a jak ktoś głupi wojnę wywołał, zrobię dużo, żeby ktoś mógł dotrzeć z humanitarną pomocą do ofiar wojny.  A teraz znów  nie ma  słów, których mogłabym używać. Zabrali mi moje słowa. Pokój Zawsze myślałam, że jak jest pokój, to ludzie spokojnie żyją i na świecie jest wszystko w porządku. Modliłam się o pokój, kiedy Rada Bezpieczeństwa debatowała jak nie udzielić zgody na bombardowanie Iraku. Kiedy bomby jednak poleciały, skrzyknęłam ludzi, żebyśmy razem, pomodlili się, pomedytowali, pomyśleli. Tak się stało, spotykamy się. Po drodze dowiedziałam się – od znajomych z prawa, z lewa, skąd kto chce -  że jestem naiwna, bo świat nie jest od tego, żeby był na nim pokój. Wszyscy wszystkich zjadają, tak było od zawsze, nie ma lekko Wybiera się mniejsze zło, trzeba być realistą, Saddam zabijał ludzi i trzeba było to przerwać, a nie bawić się w pacyfizm jak podniecona kretynka. Że lepiej nie robić nic pod hasłami pokojowymi, bo to łatwo politycznie zmanipulować. Że  przecież  pod tymi hasłąmi w peerelu dławiło się wolność, więc to się strasznie kojarzy. I jeszcze,   że pod hasłami pokojowymi można się pozabijać, bo jak jedni bojownicy pokoju trafią na innych bojowników pokoju, to wojna o pokój gotowa w trzy minuty. I tak chciano mi  zabrać mi kolejne słowo.  Ale  ja  poczułam, że tego już nie  oddam. I że wreszcie muszę się głośno upomnieć: wy, którzy mi je zabraliście -   oddajcie mi resztę moich dawnych, dobrych słów. XXXSłowa są wspólne. Bez tych słów, które mi zabraliście, nie umiem normalnie żyć. Nikt przy zdrowych zmysłach nie umie.  I wy też nie umiecie, choć dzisiaj wydaje się wam, że na najlepszym ze światów wszystko jest możliwe. W końcu musicie się przeliczyć. Jestem tego pewna. I nie dziękujcie mi  - panowie prezydenci i premierzy – za to, że zapowiadam się na tak dobrego okupanta. Bo przecież za to chcecie mi dziękować 30 maja  w Krakowie - prezydent zza oceanu, prezydent mojego kraju. Nie dziękujcie, bo to po prostu wstyd. To słowo wciąż  jeszcze znaczy to, co znaczy. Nawet jeśli wy uważacie inaczej.  

Mediuję i pisuję. www.mediator.vel.pl www.obywatel.org.pl NIE NALEŻY USUWAĆ BLOGÓW!!! Państwa już nie ma,tylko szyldu z napisem "POLSKA" nie wypada jeszcze zdjąć. Tak napisał unukalhai pod moim tekstem: http://www.pojedyncze.salon24.pl/150255,rozklada-sie-rozpada-znika-panstwo Nie wierzyłam, że będziemy lepsi, ale nie sądziłam, że będziemy podlejsi - napisała u siebie Ufka cztery miesiace po smoleńskiej katastrofie. wierzę w to co wierzę i robię to, co robię nie zamykaj mnie w szufladzie szufladę zostaw sobie - to cytat z płyty Budynia78, o której tu Mój tekst prawie programowy: Polska jazda bez przepychanki SKWzus to nie tajemnicza druzyna koszykarek tylko Salonowy Klub Wielbicieli zusu Halo-centralo to blog, który zalożyłysmy z Aspiryna, żeby rozmawiać z Igorem i Radkiem. www.rozmawianie.salon24.pl Notatki - zeby było pod ręką: Ustawa o dostepie do informacji publicznej: http://www.bip.gov.pl/articles/view/41 Jak się zakończyły afery - hazardowa - stoczniowa - z poprzednim prezesem ZUS - senatora Misiaka - Pawla Grasia z domem - sprzedazy WNiT czyli Weroniki MP - prezydenta Sopotu - pożyczek posła Palikota - mostowa(Most Siekierkowski) - zabójstwo KOmendanta Głownego policji Niewyjasnione peerelowskie - śmierć Ksiedza Jerzego Ten cytat z Lamy Zopy, lubie pamiętać: Your up and down emotions are like clouds in the sky; beyond them, the real, basic human nature is clear and pure. I lubię pamiętać życzenia wielkanocne Starego,który tako rzekł był: "Bez siebie nie moglibyśmy istnieć jako różnorodna, błyszcząca grupa namiętnych wielbicieli swojego zdania." Otóz to! lech janerka - konstytucje/reformator lech janerka - śpij aniele mój linkin park - faint Moje teksty, które najbardziej lubię: wspólnie z lorenzo, eumenesem, Starym, Referentem Bulzackim, Igłą, Jackiem Jareckim i przy życzliwym wsparciu Panów Jacka Ka., sapiensa, maxa, michaela i stefa. RZECZPOSPOLITA POPRAWIONA według Salonu24 Ballada o Narodzie http://www.pojedyncze.salon24.pl/42980,ballada-o-narodzie Naród przy stole Nasz czas sie kończy, Obywatele? A moze sie zaczyna? Siła, co nie zaciagnie mnie do urny Demokracja w berecie Modlitwa o demokracje z wisienką Igło, ścieg za ściegiem, uszyjemy te demokrację

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka