Jeszcze miesiąc, jeszcze dwa i ogłoszę w końcu deklarację niepodległości. Niepodległości od zbiorowości. Na którą nie mam wpływu.
Niedawno, przedstawiciele mojej zbiorowości ratyfikowali traktat lizboński, choć prawie nikt go nie przeczytał i nie wie co w nim jest. Mnie, pojedynczej mróweczki, potrzebnej przedstawicielom mojej zbiorowości tylko wtedy, kiedy mam wkładać do urny kartkę wyborczą, nikt nie zapytał o zdanie. Podobnie jak nie zapytał mnie nikt, czy chcę stać się szczęśliwą posiadaczką amerykańskiej zupy z wkładką czyli tarczy antyrakietowej z offsetem. Podobnie jak nie zapytał mnie nikt czy chcę, żeby mój kraj nagle stał się okupantem Iraku.
Coraz częściej tak się składa, że nikt nie pyta o zdanie w sprawach, w których widać, słychać i czuć, że aż dymi z głów od sprzecznych opinii. Grupa trzymająca akurat władzę podejmuje jakieś decyzje, potem inna grupa te decyzje zmieni – w zależności od widzimisię własnego, niezależnie zaś od rozkładu opinii wielu pojedynczych członków zbiorowości.
A żeby ktoś zadbał o debatę wedle ustalonych wcześniej reguł?
Debatę z jasno formułowanymi argumentami z różnych stron?
Debatę przebiegającą w konkretnych ramach czasowych?
Debatę, dającą myślącym ludziom szansę na wyrobienie sobie własnego zdania? Lub na zmianę tego zdania?
Debatę – nie propagandę serwowaną przez histeryczne i stabloidyzowane media?
To się jakoś nie może zdarzyć.
Pojedynczych nie traktują dziś serio. Pojedynczy mają robić za tło i ewentualnie wyrażać radość z powodu możliwości uczestniczenia w demokracji.
Wciąż jednak bywają pojedynczy, którzy chcą, żeby od nich zależało coś więcej niż wrzucenie kartki do urny. Pacyfiści w USA, na przykład, nie płacą podatków. Odłożyłam sobie na kupkę tekst z 22 sierpnia 2007. Dziennik donosił wtedy, że jest takich co nie płaca z powodu przekonań około 10 tysięcy.
Dorothy Hansen, 87-letnia mieszkanka Sebastopola w Kalifornii…w proteście przeciwko wojnie przestała wypełniać zeznania podatkowe i… odmawia współfinansowania irackiej wojny z własnych kieszeni….Media już piszą o odrodzeniu się w Ameryce podatkowego ruchu oporu przeciw operacji w Iraku. "Nie mam zamiaru brać udziału w zabijaniu ludzi…" - tłumaczyła dziennikarzom Hansen, która w ogóle nie płaci podatków. Amerykanie o podobnych poglądach robią tak samo lub przekazują państwu tylko część pieniędzy. Tak robi m.in. Elizabeth Boardman z San Francisco, która zatrzymuje 41 proc. z kwoty należnej fiskusowi, bo - w jej ocenie - taką część podatków rząd przeznacza na zbrojenia.
Nie wszyscy, by zamanifestować swoje przekonania, decydują się na zatarg z prawem, ale są także legalne sposoby, by ominąć fiskusa. Niektórzy nastawieni antywojennie Amerykanie przekazują część swoich dochodów organizacjom charytatywnym…
Podatkowy ruch oporu ma w Stanach Zjednoczonych długą tradycję. Zapoczątkował go w XIX w. Henry David Thoreau, który protestował przeciwko wojnie amerykańsko-meksykańskiej. Ta forma obywatelskiego nieposłuszeństwa popularna była także w trakcie konfliktu w Wietnamie. Dziś najwyraźniej przeżywa renesans. "Kontaktuje się z nami coraz więcej osób, które chcą przyłączyć się do naszej akcji" - mówi Dziennikowi Ruth Benn z ogólnokrajowej organizacji National War Tax Resistance (NWTR)…Eksperci NWTR już dziś doradzają, jak nie płacić fiskusowi, a zarazem uniknąć kłopotów z prawem. Niepłacenie podatków - nawet z powodów ideowych - jest w USA zwykłym przestępstwem. Już w XIX w. Thoreau trafił za to do więzienia. Dziś jest to mniej prawdopodobne, bo skarbówka ma skuteczniejsze metody - może zająć wynagrodzenia, konta bankowe czy nawet nieruchomości nieposłusznych obywateli…
Pacyfiści chcą jednak otworzyć nową furtkę w prawie - walczą o utworzenie funduszu pokojowego, na który trafiałyby podatki osób odmawiających współfinansowania zbrojeń i działań wojennych. Po latach starań w przyszłym roku odpowiednia ustawa ma szansę trafić do Kongresu.
W czasach kiedy na pieniądze przelicza się wszystko, nawet deklaracje niepodległości muszą mieć finansowe oblicza, Drodzy Pojedynczy.
***
Nieszczęsny Winston Churchil w złą godzinę powiedział chyba, że demokracja nie jest może najlepszym systemem ale nic lepszego nie wymyślono. Jakby powiedział w dobrą, może ludność – powtarzając za nim ową mantrę - zadałaby sobie pytanie, które samo się narzuca. Jeśli nic lepszego nie wymyślono, to może trzeba to w końcu wymyślić?
Niestety, godzina, którą Churchil wybrał na prawienie mądrości była zła i ludność poszła po najmniejszej linii oporu. Uznała, że skoro nie wymyślono, to znaczy, że wymyślić się nie da. I powtarza to złotymi ustami polityków, publicystów oraz profesorów. Nie zauważa, że w ten sposób ogranicza sama siebie.
Akurat w miejscu, które nie samoograniczania wymaga, a przeciwnie – swobody i kreatywności.
Sama przez się ograniczona, próbuje się zatem owa ludność europejskich i amerykańskich miast i wsi przekonać, że już do końca świata skazani jesteśmy na dwupartyjny – w zasadzie - system reprezentacji społecznej, który nikogo nie reprezentuje, bo pojedynczy obywatele i tak wciąż muszą wybierać jakieś mniejsze zła albo nie wybierać wcale.
Ale jeśli przestaniemy powtarzać mantrę Churchilla i zadamy sobie pytanie: Jakiego systemu potrzebujemy i jak się zabrać do jego tworzenia? – zrobimy to.
Na moje oko najbardziej potrzebny jest nam teraz system, który umożliwi uzgadnianie decyzji miedzy wieloma sprzecznymi stanowiskami. To oczywiście wymaga wstępnego uznania, że każda z osób trzymających się kurczowo swojego stanowiska, a także wszyscy trzymający się stanowisk wręcz przeciwnych – mają równe prawo do istnienia.
W naszej zbiorowości, czyli w Polsce, to się wydaje nie do zrobienia. Ale jak Polak wie, że czegoś mu potrzeba, to nie ma mocnych. Czy ja mam rację?
p.s.
tradycyjnie: tekst niedługo bedzie dostepny w papierowej wersji Magazynu Obywatel
Mediuję i pisuję.
www.mediator.vel.pl
www.obywatel.org.pl
NIE NALEŻY USUWAĆ BLOGÓW!!!
Państwa już nie ma,tylko szyldu z napisem "POLSKA" nie wypada jeszcze zdjąć. Tak napisał unukalhai pod moim tekstem: http://www.pojedyncze.salon24.pl/150255,rozklada-sie-rozpada-znika-panstwo
Nie wierzyłam, że będziemy lepsi, ale nie sądziłam, że będziemy podlejsi - napisała u siebie Ufka cztery miesiace po smoleńskiej katastrofie.
wierzę w to co wierzę
i robię to, co robię
nie zamykaj mnie w szufladzie
szufladę zostaw sobie
- to cytat z płyty Budynia78, o której tu
Mój tekst prawie programowy: Polska jazda bez przepychanki
SKWzus to nie tajemnicza druzyna koszykarek tylko Salonowy Klub Wielbicieli zusu
Halo-centralo to blog, który zalożyłysmy z Aspiryna, żeby rozmawiać z Igorem i Radkiem. www.rozmawianie.salon24.pl
Notatki - zeby było pod ręką:
Ustawa o dostepie do informacji publicznej: http://www.bip.gov.pl/articles/view/41
Jak się zakończyły afery
- hazardowa
- stoczniowa
- z poprzednim prezesem ZUS
- senatora Misiaka
- Pawla Grasia z domem
- sprzedazy WNiT czyli Weroniki MP
- prezydenta Sopotu
- pożyczek posła Palikota
- mostowa(Most Siekierkowski)
- zabójstwo KOmendanta Głownego policji
Niewyjasnione peerelowskie
- śmierć Ksiedza Jerzego
Ten cytat z Lamy Zopy, lubie pamiętać: Your up and down emotions are like clouds in the sky; beyond them, the real, basic human nature is clear and pure.
I lubię pamiętać życzenia wielkanocne Starego,który tako rzekł był: "Bez siebie nie moglibyśmy istnieć jako różnorodna, błyszcząca grupa namiętnych wielbicieli swojego zdania." Otóz to!
lech janerka - konstytucje/reformator lech janerka - śpij aniele mój linkin park - faint
Moje teksty, które najbardziej lubię:
wspólnie z lorenzo, eumenesem, Starym, Referentem Bulzackim, Igłą, Jackiem Jareckim i przy życzliwym wsparciu Panów Jacka Ka., sapiensa, maxa, michaela i stefa. RZECZPOSPOLITA POPRAWIONA według Salonu24 Ballada o Narodzie http://www.pojedyncze.salon24.pl/42980,ballada-o-narodzie
Naród przy stole
Nasz czas sie kończy, Obywatele? A moze sie zaczyna?
Siła, co nie zaciagnie mnie do urny
Demokracja w berecie
Modlitwa o demokracje z wisienką
Igło, ścieg za ściegiem, uszyjemy te demokrację
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka