Na temat wytopu stali w piecach zwanych dymarkami napisano już wiele i często w tonie który sugeruje, że ten proces nie ma przed nami żadnych tajemnic.
Oczywiście jeśli poczytamy na ten temat więcej to zauważymy, że ten optymizm jest przedwczesny i że tak naprawdę pozytywne wyniki w próbach naśladowania tego wytopu uzyskuje się tylko wtedy, kiedy stosuje się urządzenia i technologie wprowadzone setki lat później.
Co niektórzy nie wahają przed użyciem elektrycznego nawiewu powietrza, aby uzyskać metal.
Oczywiście takie podejście jest czystą parodią i nie ma nic wspólnego z celem zgłębienia tajemnic naszych przodków.
Tylko w przybliżeniu wiadomo, jak taki piec musiał wyglądać.
Ponieważ zachowały się tylko resztki tych pieców, często ograniczone do pozostałości po wytopie, to odtworzenie ich wyglądu oraz technologi budowy, nie mówiąc już o samym procesie wytopu, bazuje mniej lub bardziej na przypuszczeniach i fantazji autorów takich rekonstrukcji.
Niestety ta fantazja ogranicza się, w większości przypadków, do przyozdabiania takich dymarek mniej lub bardziej udanymi reliefami oraz przebierania się w mniej lub bardziej udane kostiumy, natomiast w dziedzinie nowych idei w budowie i doskonaleniu technologii takiego pieca panuje kompletny zastój już od dziesięcioleci.
Aby zrozumieć dalszy ciąg tego tekstu, warto zapoznać się z podstawowymi wiadomościami na ten temat.
W tym przypadku nie będę zachęcał do „polskiej Wikipedii”, bo też jak zwykle, artykuł w niej nie wysila się nawet na odrobinę obiektywizmu.
Lepiej przeczytać np. to:
https://www.mimuw.edu.pl/~ph209519/teaching/TI2011/egz_pop/zelazo.pdf
Nie zaszkodzi również parę informacji o metodach redukcji tlenków żelaza i technologii wytopu stali.
http://home.agh.edu.pl/~zmsz/pl/pliki/mez/01_Metalurgia_Ekstrakcyjna_Zelaza.pdf
Uzbrojeni w tę wiedzę możemy się teraz zastanowić nad tym, jak powinien funkcjonować taki piec, aby w najprostszy, a jednocześnie najbardziej efektywny sposób, spełnił swoje zadanie.
Możemy oczywiście od razu wykluczyć te metody, których opis jest dostępny w internecie, z prostej przyczyny, bo albo one nie funkcjonują, albo wynik wytopu jest tak mierny, że z uzyskanego żelaza w żaden sposób nie dałoby się zrobić coś porządnego.
Niestety nie wystarczy uzyskać trochę żelaza. Metal ten musi również spełniać cały szereg warunków, aby znalazł praktyczne zastosowanie. Tym zastosowaniem najczęściej była produkcja broni, szczególnie mieczy i tu nie można było sobie pozwolić na fuszerkę.
W przypadku mieczy z napisem „Nasz obrońca Hrast” (Ulfberht) mamy jednak do czynienia nie ze zwykłym żelazem, ale ze stalą wyprodukowana podłóg wysoce zaawansowanej technologii i o fantastycznych własnościach, wyprzedzającą osiągnięcia hutnictwa o stulecia.
Dotychczasowe próby rekonstrukcji tych pieców bazują na założeniu, że były to mniej lub bardziej cylindryczne budowle postawione nad wykopanym w ziemi dołkiem o głębokości około 30 cm, a następnie wypełnione naprzemiennymi warstwami rudy i węgla drzewnego.
Schematyczny rysunek takiego pieca widzimy poniżej.
W Polsce nazywamy go dymarką albo piecem dymarskim.
W języku niemieckim nazywany jest „Rennofen”.
Jest to ciekawa nazwa, bo Niemcy jak zwykle interpretują ją przezabawnie twierdząc, że pochodzi od słowa „rennen – biec” i odnosi się do ciekłej szlaki wypływającej (biegnącej) z pieca w procesie wytopu.
Oczywiście jest to tak samo infantylna etymologia, jak już omawialiśmy to na przykładzie Longobardów.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2015/09/starozytna-historia-polakow-tajemnica.html
Nazwa Rennofen jest pochodzenia słowiańskiego, bo też jedynie Słowianie stosowali ten sposób produkcji żelaza i odnosi się do wsadu rudy, jaką używano do wytopu żelaza.
Pierwsza część nazwy tego pieca odnosiła się pierwotnie do określenia „Ruń”, które jeszcze niedawno było w powszechnym użyciu i które współcześnie zostało wyparte w języku codziennym przez określenie „Darń”.
Tak więc pierwotnie na terenach niemieckich piec ten nazywano po prostu „piecem darniowym” albo z niemiecka „Ruńofen”, by następnie przekształcić tę nazwę na inną związaną ze słowem „rennen”, aby zatrzeć słowiańskie pochodzenie tej technologii.
Już tylko ta nazwa wskazuje, że od samego początku stosowano rudę darniową jako źródło żelaza. Dopiero w miarę pogłębiania doświadczeń i doskonalenia technologi, naszym przodkom udało się wykorzystać rudę żelaza innego pochodzenia.
Ta wskazówka pozwala nam również na rekonstrukcję tego, w jaki sposób po raz pierwszy doszło do wyprodukowania metalicznego żelaza.
O wszystkim zadecydował jak zwykle przypadek.
Aby wytopić miedź i wyprodukować jej stopy konieczne jest użycie węgla drzewnego. W miarę wzrostu zapotrzebowania na ten metal wzrastało też zapotrzebowanie na węgiel drzewny, który zaczęto wypalać w mielerzach, czyli w dużych stosach drewna przykrytych runią i ziemią.
Przypadkowo zdarzało się, że ruń ta pochodziła ze złoża darniowej rudy żelaza i na skutek nieuwagi węglarza lub z innego powodu, proces produkcji węgla nie został w odpowiednim czasie przerwany, ale stóg drewna płonął dalej, aż do jego kompletnego wypalenia się.
W popiele po wypalonym stogu jakiś nasz przodek zauważył błyszczące okruchy metalu, który okazał się kowalny i z którego można było wyprodukować metalowe wyroby.
W trakcie pirolizy węgla drzewnego wytwarzają się w dużych ilościach gazy składające się głównie z tlenek węgla oraz wodoru.
Oba są doskonałymi reduktorami tlenków żelaza i mielerze stanowią optymalne środowisko dla takiego procesu.
Końcowy wzrost temperatury związany ze spaleniem się węgla drzewnego pozwolił na oddzielenie metalicznego żelaza od skały płonnej i wykształcenia się większych jego grudek. Ten sposób wytopu stosowano następnie przez setki lat, zanim poznano jego tajemnice na tyle, aby podjąć budowę dymarek.
To jednak kłóci się z powszechną propagandą, że żelazo nauczono się wytapiać na Bliskim Wschodzie.
To przekonanie jest bezpodstawne.
Żelazo znane było Słowianom równie dawno jak brąz, ale dopóki złoża cyny w Sudetach nie były wyczerpane, produkcja brązu była łatwiejsza i mniej pracochłonna niż żelaza i to ostatnie wykorzystywano zapewne tylko sporadycznie.
Umiejętności wytopu żelaza na Bliski Wschód przyniosły ze sobą ludy słowiańskie w trakcie podbojów tych terenów przez Hyksosów.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/12/czy-znaleziono-grob-marii-magdaleny.html
Ta hipoteza pozwala nam na wyciągnięcie wielu interesujących wniosków.
Po pierwsze do produkcji żelaza wykorzystano proces znany naszym przodkom przy wytwarzaniu węgla drzewnego.
Po drugie redukcja żelaza następowała w niskich temperaturach pomiędzy 600 a 800°C, aby w końcowej fazie, w trakcie spalania węgla drzewnego, osiągnąć wartości powyżej 1200°C.
Te obserwacje zostały następnie wykorzystane do tego, aby zbudować piec, w którym ten proces działałby jeszcze bardziej efektywnie i do powstania dymarek.
Wytop żelaza w dymarkach nie przebiegał jednak tak, jak to przedstawiają „naukowcy”, czy też liczne grupy rekonstrukcyjne.
W gruncie rzeczy był on identyczny z procesem wytwarzania węgla drzewnego.
Na to wskazują pozostałości archeologiczne oraz rozliczne wykopaliska takich dymarek.
CDN
Inne tematy w dziale Kultura