Informacja dla Pana cenzora z Salonu24 – niniejszy felieton jest wytworem wyobraźni autora a wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe.
„Ale jutro będę trzeźwy, a pani nadal będzie taka brzydka”. Winston Churchill
Po tej obietnicy miał być ozdobą w jej króciutkiej kolekcji adoratorów. Ale nie dotrzymał słowa. Mimo, że jej nie „pchnął”, a może właśnie dlatego, że jej nie „pchnął”, poczuła się zbrukana. Oczywiście do Romana było mu jak do odległej galaktyki, ale jednak zawsze to ktoś, kto ją zauważył jako kobietę. Te jego słowa „…ja ją pchnę …” rozbudziły w niej poczucie kobiecej wartości. Zrobiło jej się wilgotnie miło. Z jej urodą nieczęsto zdarzały się sytuacje, że ktoś zainteresował się nią jako obiektem pożądania. Wewnętrzny, wyczulony na tego typu komplementy radar od razu wychwycił męskie pragnienie. Prywatnie uwielbiała być poniżana. W zaciszu czterech ścian, czy to w domu, czy w hotelu, czy w innym przybytku, ukryta pod maską socjopatii, lubiła jak ją brutalnie powalano na ziemię, wyzywano od szkodników i bezczelnych bab, lubiła prowokować mężczyzn do zachowań agresywnych, wtedy najbardziej czuła podniecenie, wtedy puszczały jej wszelkie moralne hamulce i poddawała się bez walki każdej najbardziej ekstremalnej czynności, aby zadowolić swoją niepohamowaną chuć. Każdy facet, jakiego w swojej wyobraźni dopuszczała do swojego świata wyrafinowanych doznań, był li tylko namiastką prawdziwych, drzemiących w niej żądz, ukierunkowanych na jeden jedyny, pociągający ją obiekt – czyli na Romana. Ta wielka zwalista postać, o pociągłej, końskiej twarzy, ten intelekt, władza, pogarda dla przeciwników, ta mściwość, ta swoboda przekraczania granic przyzwoitości… to wszystko rozpalało ją do czerwoności.
Ile ja bym dała, gdybym dać musiała,
każdą część swej duszy i każdy kęs ciała.
Gotowam na wszystko od zmierzchu do rana,
byle być kochaną przez mego Romana.
Niech mną poniewiera, niech chłoszcze, niech kara,
niechaj mnie zwyzywa żem suką Bodnara.
Przez jego intelekt mogę być orana,
byle być kochaną przez mego Romana.
On wielkim zwycięzcą co swych przeciwników
chce na pal nadziewać wśród ludu okrzyków.
Ja chcę w jego ślady iść mocno rozgrzana,
byle być kochaną przez mego Romana.
Ja dla niego wszystko, bo on mym idolem.
Ja taka niezgrabna, on wielki jak Golem.
Byłaby z nas para naprawdę dobrana.
Ja chcę być kochana przez mego Romana.
Niepchnięta, niepowalona, niezbeszczeszczona poczuła się społecznie odrzucona. Wystąpiła o ochronę. Skoro nikt nie chce jej nawet dotknąć, to już nikt jej nie dotknie, bo właśnie tym faktem poczuła się strasznie dotknięta. W obronie jej niepchniętej, acz dotkniętej do żywego, czci, sam najsprawiedliwszy z sprawiedliwych naskarżył do wysokiego gremium Najwyższej Rady. No bo jak można było obiecać i słowa nie dotrzymać. Skoro zarzekał się, że „ją pchnie” to powinien pchnąć. Nie może być tak, że poważny, zadawałoby się, przedstawiciel wielomilionowego narodu nie spalenia obietnic i nie wywiązuje się ze złożonych publicznie deklaracji. Co miało być pchnięte, pchnięte być musi. Z zapowiadanych konkretów należy się wywiązywać! (w tym miejscu dało się słyszeć, z lekka przyrudzone, aczkolwiek znaczące, chrząkniecie najjaśniejszego z najjaśniejszych). No tak, może nie należy tu aż tak stawiać nacisku na słowo „konkrety”, ale nie zmienia to faktu, że mówiąc językiem prawniczym pacta sunt servanda i z gęby, choćby najbardziej ozdobnej, cholewy robić nie wolno. Kara być musi. Dla podwójnego zabezpieczenia konieczności wymierzenia zasłużonego odkupienia za przewinienie, sama zainteresowana złożyła zawiadomienie na obwinionego, oskarżając go o chuligański występek. No bo jakim, trzeba być chuliganem, żeby nie pchnąć, gdy pchniecie było pożądane i wyczekiwane? A ona tak liczyła na substytut romanowego popychania, choćby przez taką małą, zwykłą, mizerną ozdobę. W jej wyobrażeniu Roman to jak popchnie, to popchnie,. Oj ten Roman!. Ten wielki zwalisty członek palestry to jak wprowadzi tłok do cylindra, to aż oczy wyskakują z oczodołów, a cały zewnętrzny świat wiruje, świruje i czuje ruję. I w takim rozmarzeniu chciała choć malutkiego pchnięcia, a tu nic. Chuligan jeden nie pchnął.
"A może on tego nie mówił o mnie? No tak, chyba jednak o mnie, bo o kim innym mógł powiedzieć,: „szkodnik”, „bezczelne babsko”, „socjopatka”, „psychiczna”.? Jakbym się w lustrze widziała. No, to cała ja, nikt inny tylko ja."
Inne tematy w dziale Polityka