poetapamięta poetapamięta
115
BLOG

Marszłkalek Hołoklaun czyli wart pajac pałaca.

poetapamięta poetapamięta Polityka Obserwuj notkę 4

Jak on płakał nad Konstytucją. Łkał, pochlipywał, kwilił, szlochał, beczał, biadolił, lamentował, kwękał, utyskiwał, zawodził. I byli tacy co uwierzyli. Prawdziwy mąż stanu, co to nie wstydzi się łez, nie wstydzi się miłości do Ojczyzny, nieokrzesanego oddania sprawie narodowej. Niczym bohater romantyczny gotowy życie oddać za wyznawane wartości, niczym Ludwik Waryński w Twierdzy Szlisselburskiej umierający dla mas, dla roboty, dla partii. Ta rozpacz, ten ból, to cierpienie rozrywające piersi, to wzruszające umiłowanie praworządności, to…, ta…, te… itp…, itd….

A kiedy już wyżebrał wysoki stołek, wypłakał, jakże wymarzone, stukanie laską w Wysokiej Izbie i usadził swoje cztery litery w marszałkowskim fotelu, to od razu wrócił prawdziwy Szymuś szołmen. Nie jakiś tam amerykański showman, czy inny Trump,  ale prawdziwy, patriotyczny, polski szołmen. Elokwentny, wyluzowany, błyskotliwy, dowcipny, mistrz ciętej riposty, przewyższający w tej dziedzinie nawet wujka Staszka.

I ten zachwyt mediów.
Dziennikarki i dziennikarze wyczekujący każdego zdania, każdej oratorskiej podróży w nieznane dotąd, zaczarowane rejony polityki, które olśniewający mistrz marszałkowania obiecał odczarować. I te trafne, zakamuflowane połajanki poniżające opozycję – cud, miód, ultramaryna. Obrady Sejmu – początek (za sprawą wspaniałego Marszałka) jak u Hitchcocka, a dalej (za sprawą wybitnego Marszałka) napięcie tylko rośnie, i rośnie, i rośnie… Opozycja, jednym celnym wywodem wypływającym z ust bóstwa, ustrzelona niczym niedźwiedź w „Panu Tadeuszu”, a dalsza perora Jego Wspaniałości, to już tylko hymn pochwalny dla konformizmu obecnej władzy, wyrażony najbardziej górnolotnymi sformułowaniami, jakie może stworzyć nieograniczona myśl twórcza ziemskiego ucieleśnienia geniuszu. Gdzież tam nam prostaczkom…

Minęło kilka chwil i przybyło kilka afer…

Kina transmitujące obrady sejmu - puste.
Ugrupowanie Pana Marszałka - marginalizowane przez tego, jakiegoś tam, Tuska.
Trzecia Droga - okazała się drogą do wszelakich, obsadzanych bezkonkursowo, stanowisk dla swoich.
Dziennikarze - zaczynają węszyć, wyciągać brudy, ujawniać i (o zgrozo) pytać. Ewidentnie grają na tego, jakiegoś tam, Tuska.
Czas opuszczenia rotacyjnego fotela - coraz bliższy.
Jakichkolwiek osiągnięć brak. Obiecane przez Trzecia Drogę konkrety, przez blokadę tego, jakiegoś tam, Tuska - niezrealizowane.
Boskie słowa nie przykrywają już tak bardzo braku sprawczości, uległości wobec silniejszego, koniunkturalizmu.
Sondaże prezydenckie - marność nad marnościami.
Wobec powyższego - wysublimowana krasomówczość ustępuje miejsca „ciąganiu patelni po bruku”. Jak tak dalej pójdzie, boski Pegaz w niedługim czasie odleci… oj jak odleci…

… ale zawsze można powrócić do pajacowania. Co prawda, pewnie rekolekcjonistą to już Pan Szymon nie zostanie, ale we TVN-y zaproszon być może …


„Brawo Szymek” - głos doleciał gdzieś z widowni,
tłum pajaców zamarł w bezruchu na scenie,
znów poraził jakąś babkę blask Hołowni,
znów marszałek zrobił w sejmie przedstawienie.

„Ja patelni razem z panią nie lizałem,
- pan marszałek się oburzył na głos pani -
Jam Marszałek i zaznaczyć tutaj chciałem
by nie przekraczała pani moich granic.

Wiem, że błyszczę, że powalam elokwencją,
że ripostę w mig znajduję na przytyki,
cóż, niedługo koniec z moją półkadencją,
nie dopuszczam, wobec tego, słów krytyki.

Wiem i czuję żem wspaniałym jest zjawiskiem
w tej tak nudnie beznadziejnej polityce.
Cóż , że zwą mnie nienawistni „pośmiewiskiem”,
mnie powinno, jednak, nosić się w lektyce.

Bowiem ubóstwiają bóstwa mądrzy ludzie,
więc u głupców nie mam tylko posłuchania,
zdobywałem swą pozycję w wielkim trudzie,
nie wyrzeknę zatem się pajacowania.

Nie rozumiem utyskiwań na blokady,
brak dostępu do sejmowych korytarzy,
- już nie lubi Bóstwo bić się z pytaniami
od tych różnych, dziwnych pseudo-dziennikarzy.

Te pismaki są zbyt mierni, są zbyt mali,
bo nie cenią moich słów jak na początku,
JA do większej przeznaczony jestem skali,
takoż nie do prostackiego byle wątku.

Niech tam gdera, kto koniecznie gderać musi,
mi powiewa to i wisi kalafiorem,
bowiem czuję, że mnie znowu mocno kusi
bym na scenie pierwszym został, wnet, aktorem.

By w pałacu zasiadł pajac - właśnie tego,
życzy sobie rzesza cała mądrych ludzi
oraz życzy sobie tego moje Ego.

          A płacz sierot mej litości już nie wzbudzi.

Majestat Jego Wysokości Marszałka zaszczycić raczył, w ostatnim czasie, jakieś tam zgromadzenie gawiedzi, na którym jakiś tam starszy, nierozgarnięty jegomość zaczął utyskiwać na to, że uległ rządowym namowom na zastosowanie ekologicznych źródeł ciepła i zainstalował sobie w domu pompę ciepła wraz z fotowoltaiką, za ostatnie, odłożone na trumnę, pieniądze i teraz płaci ogromne rachunki za prąd i czuje się oszukany. Pan Marszałek zmarszczył czoło i przybrawszy na swym obliczu minę myślącego mopsa, po chwili zadumy nad usłyszanym lamentem, uspokoił starszego pana zapewnieniem, że i Jego Majestat musi również płacić rachunki za prąd i to też wysokie. Na staruszka spłynęła uspokajająca radość – otóż sam Pan Marszałek zmaga się z większymi problemami, gdyż zapewne zdecydowanie większejsze gospodarstwo domowe prowadzi i cóż zatem jest marność rachunków staruszka, w porównaniu z wyzwaniami płatniczymi za energię Pana Marszałaka - nic to.

U Jego Wysokości, natomiast, myśl zakwitła, iż musi zwrócić uwagę kancelarii sejmowej na fakt zbyt niskich dopłat dla parlamentarzystów na cele wszelakie, związane z wykonywanymi przez nich obowiązkami wybrańców narodu, bo być tak nie może, aby aż tak, namiestnicy z Wiejskiej musieli sakwy swe uszczuplać. Coś jednak pożytecznego wnoszą te spotkania z ludem. Chciał Pan Marszałek jeszcze wyjaśnić panu emerytowi, że to dobrze jak mu się ciśnienie podnosi, bo wtedy krew w żyłach lepiej krąży, co z kolei rozgrzewa ciało, a to znowu pozwoli na przykręcenie kurków w instalacji cieplnej, dające wymierne korzyści materialne w portfelu, ale zaniechał wywodu, pozostawiając taką argumentację do wykorzystania koleżankom Leszczynie tudzież Hennig-Klosce, na ich spotkaniach z nieuświadomionym elektoratem. Trzeba dzielić się złotymi myślami z koalicjantami, a i w końcu jakieś decorum obowiązuje w Sejmie, wobec czego tematy prozdrowotne i proekologiczne tłumaczyć winny ministerki z tymi zagadnieniami związane. A nie wszystko tylko Marszałek, i Marszałek…


umiarkowany konserwatysta z obiektywnym spojrzeniem na rzeczywistość

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka