poetapamięta poetapamięta
315
BLOG

Brawo! Jakie piękne prawo! I jaka piękna katastrofa!

poetapamięta poetapamięta Polityka Obserwuj notkę 2

Prawo ma to do siebie, że jest interpretowalne. I to wiedzą wszyscy. No może wszyscy. No na pewno wszyscy prawnicy. No nie koniecznie wszyscy obywatele. No cóż. Oznacza to ni mniej ni więcej, tylko tyle, że prawo nie jest tworzone dla obywateli, ale dla prawników. Z tego samego przepisu prawa, zawartego w kodeksie, dwóch prawników może wyczytać zupełnie co innego. Jeden będzie się upierał przy winie podsądnego, a drugi przy jego niewinności, albowiem zapis kodeksowy nie jest jednoznaczny i pozostawia pole do interpretacji. No i jeszcze pozostaje pan/pani sędzia, który weźmie na swoje barki rozstrzygnięcie tego sporu. Obiektywnie. Czyli jak? Zgodnie z literą prawa, czy zgodnie z którąś z przedstawionych interpretacji? Zgodnie z własnym sumieniem, bo to od wyroku sędziego zależy przyszłość podsądnego. Czyli bezstronnie. I sędzia musi jeszcze uzasadnić swoje stanowisko. I tu pojawia się tzw. język prawniczy, którego przeciętny, nawet nieźle wykształcony, obywatel nie jest w stanie zrozumieć, ot chociażby „pomroczność jasna”.

Taki cytacik: „Tworzenie nazw w specjalistycznej odmianie języka polega na świadomej nominacji pojęć ogólnych. Mogą one być zapożyczone z innego języka albo być rezultatem naturalnego rozwoju znaczenia leksemów w danym języku. Terminologizacja polega wówczas na wprowadzeniu leksemu w kontekst pojęciowy danego profesjolektu, w którym nabiera on nowego znaczenia. Wykładnikiem procesu profesjonalizacji i zarazem terminologizacji może być derywacja morfologiczna (afiksacja), składniowa (nominacja poprzez substantywizację i tworzenie skupień terminologicznych) oraz semantyczna (poprzez metaforyzację, metonimizację i synonimizację). Należy też podkreślić oddziaływanie obcego, zwłaszcza łacińskiego wzorca językowego - zarówno w metaforyce, słowotwórstwie, jak i w łączliwości składniowej terminów - na ukształtowanie się rodzimego zasobu terminologii prawnej”.(Irena Szczepankowska „Język prawny I Rzeczypospolitej”) I tyle. 

A przeciętny obywatel najlepiej jakby nie musiał korzystać z usług prawników. Ale jak już życie postawi go w takiej sytuacji, to płaci. Płaci za prawniczą mowę. I to słono. A wynik niepewny. A każdy chce wygrać. A sędzia bezstronny i obiektywny. Teoretycznie.

Kodeksy prawa przegłosowywane są w parlamencie i ich zapisy wchodzą w życie w formie ustaw. I ustawą mogą być zmieniane. Ktoś je przygotowuje, potem są czytania, a parlamentarzyści je oceniają i przegłosowują. Demokratycznie, obiektywnie i bezstronnie. Teoretycznie.

Konstytucja i kodeksy stanowią źródło prawa danego Państwa. Podstawy, których przestrzeganie to dobro, a naruszenie to zło. Ale podstawy zapisane ogólnikowo. Ich interpretacja należy do prawników. Częstokroć na interpretację konstytucji pozwalają sobie również politycy. Ale to tylko w imię wspólnego dobra i wyższej konieczności. Bo tak w zasadzie, konstytucja to świętość. Teoretycznie.

Mamy zatem zbiory prawa i obietnicę ich przestrzegania, obietnicę daną narodowi w przysięgach poselskich, ministerialnych, prawniczych. Ale wiadomo, jak to czasem jest z obietnicami. No, bo w stanie wyższej konieczności … itd.

A! Państwo to nie tylko obszar wyznaczony granicami, Państwo to przede wszystkim obywatele żyjący w tym obszarze, w zgodzie z ustanowionymi normami.

 A! I mamy zbiory prawa i wymóg ich przestrzegania przez obywateli. Tych zwykłych, tych bez immunitetów. Praktycznie.

Czy zatem twierdzenie, że „Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” odbiega daleko od prawdy? Jeśli albowiem, nawet w imię jakiejś wyimaginowanej wyższej konieczności, władza wykonawcza i władza sądownicza interpretują święte zasady konstytucji i kodeksów wg siebie, a ewidentny wpływ polityków na sędziów i sędziów na polityków, wyraźnie odzwierciedla się w tych interpretacjach, to przestrzeganie jakichkolwiek norm jest już tylko teoretyczne. Bo praktyka jest akurat odwrotna do tych norm. I jeżeli do tego władza ustawodawcza wprowadza prawo podporządkowane ideologii pod wpływem jakiejś grupy politycznej, bo ma w danej chwili poparcie sejmowej większość, pomijając normy społeczne, wielowiekowe obyczaje i zapisy konstytucyjne, to, to, już nawet nie jest państwo teoretyczne, bo takie Państwo samo skazuje się na moralne unicestwienie. Jeżeli władza (całym trójpodziałem) łamie normy prawne, to czegóż spodziewać się w niedługim czasie po obywatelach (tych bardziej obrotnych)?

Ale władza wie, że elektorat ich i opozycji, to głównie ludzie dużo gadający, a mało robiący. Zatem testuje na ile może sobie pozwolić i po swojemu interpretować prawo. A może naprawdę pozwolić sobie na dużo….

Zazwyczaj jest tak, że jeżeli nas coś bezpośrednio nie dotyczy, to stoimy z boku i tylko się przyglądamy. Wtrącając się, można sobie tylko zaszkodzić. Tylko co, jeżeli jednak nas to też dotknie? Wtedy pytamy: dlaczego nikt nam nie pomógł, nikt nie zareagował? No, ciekawe dlaczego?

Pozwalając władzy na stosowanie tzw. kruczków prawnych, na naginanie prawa, wreszcie na jego ewidentne łamanie, musimy pamiętać, że jeżeli teraz, dzieje się to na tzw. szczytach władzy, to za chwilę, może to dotrzeć, i z dużą dozą pewności dotrze, także i bezpośrednio do nas.


Cóż albowiem pozostaje nam po ciszy,
gdyśmy cisi kiedy inni za nas krzyczą?
Czy na pięknym zdjęciu z prześwietlonej kliszy
brak obrazu nagle stanie się goryczą?

Gdyśmy życie całe zawsze stali z boku,
gdy porządek świata za nas ktoś układa,
gdyśmy nigdy nie lubili gnieść się w tłoku…
Po co gadać, gdy kto inny za nas gada?

„Nie dla mas się wzbudza rewolucje,
dobro ludu dziś to tylko taka ściema,
niech kto inny wykrzykuje rezolucje”.
Lepiej dla nas bowiem, kiedy… nas tam nie ma.

A po wszystkim, my się znów dostosujemy.
Bo pokorne ciele… i tak dalej.
Za zwycięzców cześć dziś wypijemy,
no i bracie, za poległych jeszcze nalej.

I jak zwykle nowi dorwą się do władzy,
kolesiostwo znów rozsiądzie się na stołki.
My, jak zawsze, zostaniemy całkiem nadzy
i tak ważni, jak są ważne w płocie kołki.\

Dla nas rola zakleszczonej w łapce myszy,
mimo, że nam dusze z bólu ryczą.
… A to właśnie pozostaje nam po ciszy,
gdyśmy cisi kiedy inni za nas krzyczą.


Ale przecież władza interpretuje prawo po swojemu, tylko w stanie wyższej konieczności i dla dobra ogółu i obiecała, że jak osiągnie to co chce, to już nie będzie musiała naginać żadnych norm i niczyich praw. I że już nikt z nas za to nie zapłaci. Ano obiecała. Teoretycznie.

Pozostaje jedynie pytanie: jak duży jest głód władzy i na czym zamierza poprzestać?

Ale, przecież zadając takie pytanie, można sobie jedynie zaszkodzić. Praktycznie.

A że potem, to już będzie za późno? No cóż. Ciekawe tylko dlaczego?


umiarkowany konserwatysta z obiektywnym spojrzeniem na rzeczywistość

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka