To się już nigdy nie zmieni. Plemienny podział się nie zapodział jeno rozkwita. Ktoś, kto patrzy z boku, ma niezły ubaw z tej wewnętrznej wojenki w narodzie, rozhuśtanej ambicjami dwóch człowieczków i podsycanej przez ich zauszników. O niedorzeczności wzajemnych oskarżeń i bezmyślnym przytakiwaniu swojemu guru przez zantagonizowane szczepy, możemy się co rusz przekonać na podstawie adoptowania pomysłów przeciwników i przedstawiania ich jako swój racjonalizatorski pomysł, przez politycznych adwersarzy, rozpychających się aktualnie przy korycie. Aktualnie, w znaczeniu nie obecnie, tylko będących w danej chwili u władzy, a nie po drugiej stronie barykady. Czy takie spojrzenie jest symetryzmem. Jest, bo każdy obóz rządzący w naszym kraju chce rządzić jak najdłużej, nie dopuszczając do głosu opozycji, jakby na tym właśnie polegało dobre zarządzanie. A tak niestety nie jest. Wybieramy 460 posłów, a 231 może pomiatać (i w naszej polskiej rzeczywistości pomiata), 229-oma pozostałymi. I to można by jeszcze zrozumieć, bo jest to wpisane w ryzyko zawodu polityka, ale za tymi poniżanymi stoi połowa głosujących, mających nieco inne postrzeganie potrzeb Państwa. Ale ci co tworzą koalicję rządzącą mają głęboko gdzieś tych, co na nich nie głosowali (tych co na nich głosowali zresztą też) i realizują tylko swoją wizję i zaspokajają tylko swoje ambicje. Tak z psychologicznego podwórka, zawsze zastanawia mnie, tak zwana dyscyplina partyjna podczas wszelakich głosowań. Gdzie ci ludzie mają własne zdanie. Przecież niejednokrotnie obdarzono ich zaufaniem właśnie dlatego, że poprzednik nie realizował zadań, dla których wybrano go z danego okręgu. I taki jegomość (jegomościni, czy może jegomościnia, czy też jegomościcza) teraz też, jak ta owca, idzie za głosem barana, mimo, że czasami (a chyba i coraz częściej) widzi, że jest prowadzony nad przepaść lub nawet na rzeź. I zapomina po co wybrali go jego wyborcy. No niestety brakuje nam odważnych Matysiaków, oj brakuje. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Chyba tylko kasa im się zgadza , bo lustrzane odbicie pokazuje zaprzańczy ryj.
Uśmiechniętym powiedziano, że im lepiej będzie,
muszą tylko ich koguta posadzić na grzędzie
i pogonić gdzie pieprz rośnie małego hultaja.
Tak zrobili. No i teraz - mają niezłe jaja.
Pogoniona więc została z grzędy wredna szajka
kur co niosły niedorzeczne kwadratowe jajka.
I za kanty na tych jajkach już idą do ciupy
wszystkie kury zaliczone do przestępczej grupy.
Obiecano uśmiechniętym nową jakość jajek,
obiecano zakończenia z najpiękniejszych bajek.
Obiecano wolny wybieg i gniazda wygodne,
obiecano tęczę w żółtku, gdakanie swobodne.
A tu żółtko ciągle żółte, tylko droższe sporo,
zdrowy wybieg coraz bardziej zmienia się w bajoro,
koguciki się sadowią w państwowych kurnikach,
nioski jadą do uboju lub grzebią w śmietnikach.
Pierwszy kogut więc wymyślił na grzędzie u góry
nową jakość jaj, ubraną, w stare garnitury.
I wyoblić dziś próbuje jaja kwadratowe,
by je sprzedać na bazarze jako jaja nowe.
A choć mocno się napina pracując w udręce,
jaja, miast mniej, to tych kantów mają coraz więcej.
Albowiem tu nic dobrego zrobić się nie uda,
gdy pracami wciąż kieruje wyłącznie obłuda.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo