Wszystko przez Kaczyńskiego, bo gdyby w dwa lata wybudował to, czego nie udało się przez pięć lat wybudować Platformie, to dziś nie byłoby problemu.
I. Robimy putinadę!
Tym razem Donald Tusk nie przywdział kryzysowej kurteczki, bo by się zgrzał, biedaczek, a może zresztą pijarowcy od Ostachowicza podpowiedzieli mu, że z tej kurteczki pół Polski już się śmieje i żeby się nie wygłupiał, nie robił wiochy i w ogóle. Zamiast tego ubrano go w kryzysową koszulę po robociarsku rozpiętą pod szyją, bez marynarki i krawata. Po robociarsku, bo też umiłowany Ober-Matoł ruszył do jedynej roboty w której się spełnia jak nikt - żenienia kitu na masową skalę w sojuszu z „zaprzyjaźnioną telewizją”, która bez wytchnienia transmitowała na żywo i w powtórkach jak premier wsiada do helikoptera, wysiada z helikoptera, wsiada do pociągu, wysiada z pociągu, kupuje bilet do wagonu drugiej klasy (taki równiacha), rozmawia z prostym ludem, łaje, chwali, „śmieszy, tumani, przestrasza”.
No, słowem - trzeba było przykryć jakoś tę gigantyczną kompromitację z autostradami co to miały być wybudowane, potem już tylko „przejezdne”, a ostatecznie pozostały rozkopane jak były. Jakoś trzeba odwrócić uwagę pospólstwa od sztukowanych naprędce objazdów wąskimi, dziurawymi drogami, też w znacznej mierze w niekończących się remontach, od przypudrowanych dworców i linii kolejowych grożących katastrofą bo nigdy nie wiadomo, czy zapali się odpowiedni semafor, a poza tym jeździć nimi można przeważnie z minimalną prędkością, bo stopień wyeksploatowania niedoinwestowanej infrastruktury nie pozwala na normalne użytkowanie.
Co tam jeszcze trzeba było zamieść pod dywan przed weekendem? „Reformę” polegającą na kradzieży emerytur, bo mniej osób dożyje do „złotej jesieni”, protesty społeczne przeciw tejże, sprawę TV Trwam, głodówki przeciw rugowaniu lekcji historii, blokadę komunikacyjną centrum Warszawy, „infoaferę”, chamstwo Niesioła, wyrok w sprawie łapówkary Sawickiej, zapowiedzi demonstracji w trakcie Euro, dramat bankructw podwykonawców którzy uwierzyli w „Polskę w budowie”... podaję w kolejności przypadkowej, z pewnością nie wymieniłem wszystkiego co składa się na wszechstronną degrengoladę państwa pod rządami Dyktatury Matołów.
Rada na to może być tylko jedna: robimy putinadę! Media sprężone, reżimowi publicyści pobudzeni, służby prasowe w gotowości by wrzucać kolejne fotki do internetu... a premier obiecuje zdesperowanym podwykonawcom pieniądze (pod warunkiem, że nikt nie zapyta się „jak żyć”, bo na takich warchołów są inne sposoby), mobilizuje do działania, uprzedza, że będzie rozmawiał z niezadowolonymi, by nie robili mu koło pióra w trakcie Euro, dodając zarazem ostrzegawczo, że jakby co, to „w razie potrzeby policja będzie interweniowała”. Zaraz jednak dobrotliwie uzupełnia: „Nie użyłbym słowa 'pałowała', bo dziś mamy lepsze, spokojniejsze i nowocześniejsze metody rozładowywania napięć, a pałka to ostateczność" (cyt. za „Rzeczpospolitą”) Ciekawią mnie te „nowocześniejsze metody” - czyżby Ober-Matoł miał na myśli osławione LRAD-y do obezwładniania dźwiękiem, które zakupiono, a następnie nowelizowano w pośpiechu prawo, by policja mogła ich używać?
II. KOKO-SPOKO!
Ale, generalnie – byczo jest, albo raczej Euro-spoko! Albowiem:
„Premier podkreślił, że czuje potrzebę położenia kresu nieustannemu narzekaniu w związku z Euro. - Jeśli wszyscy zamienimy się narzekających i takich smutasów, którzy będą udowadniali sobie i światu, że tutaj w Polsce nic się nie udało, że nie można nigdzie przejechać, stadiony się zawalają, (...) to rzeczywiście osiągniemy ten efekt, o jaki niektórym chodzi – mówił.
- Ale ja wiem, że w Polsce stadiony są najnowocześniejsze w Europie, że terminale mamy najnowocześniejsze w Europie, że te lotniska przypominają Polskę z naszych marzeń - przekonywał Tusk.” (cyt. za„Rzeczpospolitą”)
Przypomina mi to stary rysunek na którym widać jakiegoś partyjnego buca na mównicy, który na mankiecie ma napisaną treść przemówienia: JEZD DOBRZE. A jeśli do kogoś nie dotrze ogrom sukcesu, to pozostaje metoda zobrazowana przez Andrzeja Krauzego w „Uważam Rze”: inny buc dusi orła w koronie i wrzeszczy mu prosto w dziób: KOKO-SPOKO! Dotarło do jednego z drugim? Jest KOKO-SPOKO, bo jak nie, to w ryj! Albo LRAD-em po bębenkach usznych.
Swoją drogą, z tą naszą „gotowością do Euro” musi być naprawdę przeraźliwie, skoro nie dość, że sięgnięto w desperacji po tak toporną propagandę rodem z głębokiego PRL-u, to jeszcze akcję zainicjowano w Święty Czwartek. Niezorientowanym wyjaśniam, iż czwartek jest dniem w którym Donald Tusk zwykł kończyć swój wielce umowny tydzień pracy i pakuje się do samolotu, czy innego helikoptera, by zamiast na rozgrzebaną A2 lecieć do Sopotu i nie pokazywać się w Warszawie aż do poniedziałku. A tu jeszcze na dodatek putinada przeciągnęła się również na piątek. Piątek! Toż to już weekend pełną gębą. I sobota!! Jezusie słodki... Ciekawe, kto kazał mu duszyć rupę, poprawić makijaż i jechać w interior, jakby to była jakaś kampania wyborcza, bo że on tak sam z siebie, to nigdy nie uwierzę.
III. Klątwa Kaczyńskiego
Ale, notka ma tytuł „Klątwa Kaczyńskiego”, a ja ciągle o Tusku. Otóż, wszystko to dzieje się przez Kaczyńskiego, bo gdyby w dwa lata wybudował to, czego nie udało się przez pięć lat wybudować Platformie, to dziś nie byłoby problemu. Proste? Tak powiedział kwarcówkowy minister Nowak. To, że Jarosław Kaczyński odpowiada za wszystko, gdyż rząd Tuska z definicji za nic odpowiadać nie może, więc musi odpowiadać ktoś inny, jest powszechnie wiadome. I nawet znam mechanizm tej odpowiedzialności, który objawiłem już w czerwcu zeszłego roku, ale do czynników rządowych najwyraźniej nie doszło.
Powtarzam zatem teraz, zaś drogie czynniki rządowe uprasza się o wyjęcie ołówków, kajecików i notowanie: jak wiadomo, podczas pamiętnej zadymy o Dolinę Rospudy Jarosław Kaczyński rzucił na Polskę klątwę, mówiąc, że jeżeli nie da się wybudować obwodnicy Augustowa, będzie to znaczyło, iż w Polsce niczego nie da się wybudować. Działa? Działa, i to nie tylko w przypadku dróg, ale również drugiej linii metra, kolei, Muzeum Sztuki Współczesnej i tak dalej.
Zatem, drogie czynniki rządowe, macie jedyne wyjście – zróbcie wreszcie tę cholerną obwodnicę Augustowa. Pod Rospudą, przez Rospudę nad Rospudą – obojętnie. To jedyny ratunek, by zdjąć klątwę, bo pijarowska magia waszego Ober-Matoła zaczyna się niebezpiecznie wyczerpywać. Skoro nie udało się dokończyć tych inwestycji nawet przy takiej mobilizacji, pod presją jednej z najbardziej prestiżowych imprez sportowych na świecie, to znaczy, że po Euro nie uda się dokończyć tym bardziej i zostaniemy z tą „Polską w budowie” do us...j śmierci. Mieszkam przy totalnie rozkopanym fragmencie „gierkówki” i widzę jak oszałamiające jest tempo prac, więc wiem co mówię.
Jedyne, co poprawia mi humor, to świadomość, że podczas tego całego „Euro-spoko” na bank ucierpi trochę Szkopów, którzy pod wpływem szoku po nagłym przestawieniu się z ichniejszych, gładziutkich i szerokich „autobahnów” na nasze „przejezdne” wyroby drogopodobne, będą rozbijali się na potęgę – na dziurach, na drzewach, na słupach, zderzając się ze sobą... Szykuje się największy pogrom Teutonów od czasów Grunwaldu. No chyba, że potem w ramach retorsji cofną nam euro-fundusze, a Erika Steinbach stanie na czele Związku Pokiereszowanych i zażąda reparacji.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL
Na podobny temat: http://niepoprawni.pl/blog/287/klatwa-kaczynskiego
PAMIĘTAM
Tu bloguję:
A tego warto posłuchać:
Witaj przybyszu:
Ściągnij i posłuchaj:
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka