Czas powoli mijał. Ludzie wchodzili, wychodzili, na ekranie wyskakiwały kolejne numerki. Przeczytałem wszystkie ogłoszenia i regulaminy, jakie były w gablotach. Znudzony wyszedłem zapalić. Nie zdążyłem odpalić papierosa, kiedy podszedł do mnie jegomość prosząc o papierosa, co ciekawe nie potrzebował ognia – tylko papierosa. Poczęstowałem, co tam, my bezrobotni musimy się wspierać. Nie upłynęło dwie minuty, podchodzi następny, tłumaczy, że z urzędu musi iść do szpitala, w pośpiechu, nie wziął papierosów z domu. Kiedy podszedł trzeci, czym prędzej wyrzuciłem papierosa. I tu mój apel, do wszystkich palących, którzy będą odwiedzać tego typu instytucje – nie palcie. Każda ilość papierosów może zostać rozdana.
Około godziny trzynastej, na ekranie pojawiły się numerki powyżej czterdziestu. Teraz już nigdzie nie wychdziłem, stałem grzecznie w kolejce. Po godzinie wszedłem do małego pokoiku. Jeśli chodzi o wrażenie jakie wywołały na mnie panie urzędniczki, to nie mogę powiedzieć nic złego. Nie były opryskliwe, ani niemiłe. Jedno, co można było odczuć to rutynę i znudzenie. To akurat mnie nie dziwi. Kolejny leszcz przyszedł się zarejestrować. Te same papiery, te same pytania, te same formułki. Dostałem termin szkolenia dla bezrobotnych i pożegnaliśmy się.Nie miałem ochoty wracać do tej instytucji, więc mocno postanowiłem czym prędzej szukać jakiegoś zajęcia.
Siadłem przed komputerem. Wszystkie portale z ofertami pracy, strony firm, które mnie interesowały – wszystko przejrzałem. Wysłałem kilkadziesiąt aplikacji. Teraz pozostało tylko czekać. Żeby nie czekać, z założonymi rękami wydrukowałem kilkadziesiąt CV i ruszyłem w miasto. Wszyscy kiwali głowami, przyjmowali CV, jednocześnie mówiąc, że aktualnie nikogo nie szukają. W kilku zakładach zatrzymali mnie już na bramie, mówiąc, że dział HR zabronił przyjmować nowe stosy papierów. W jednej firmie ochrona wskazała mi metalową skrzynkę ,zawieszoną na ścianie. Zwalisty ochroniarz z ironicznym uśmiechem wskazał pojemnik. Patrząc na uśmiech stróża, zastanawiałem się co sobie wytrze tym moim CV.
Po tygodniu zero odzewu. Kolejna wizyta w PUPie. Na szkoleniu dla bezrobotnych dowiedziałem się, że brak pracy, może się zdarzyć każdemu i to na pewno nie potrwa długo. Dowiedziałem się jakie oferty ma dla bezrobotnych PUP, po czym zostałem skierowany do działu pośrednictwa pracy. Tam pani siedząca przed komputerem wygłosiła zdanie, które znałem z relacji znajomych – nie mamy ofert dla osób z pana wykształceniem – Amen – pomyślałem. Skoro nic się nie działo pojechałem do domu. Kilka tygodni w domu dobrze mi zrobiło. Poukładałem sobie wszystko w głowie. Postanowiłem iść na podyplomówkę i poszukać jakiejś nawet beznadziejnej pracy, byleby się utrzymać i przeżyć. Po powrocie do akademika spotkałem się ze znajomymi. Jedni mieli pracę, inni nie generalnie, całe spotkanie upłynęło na dzieleniu się spostrzeżeniami i receptami odnośnie pracy. Najbardziej wszystkim spodobała się relacja kolegi, który po wielu perypetiach w końcu miał sensowną i w miarę dobrze płatną pracę. Po pierwszej setce rozesłanych CV, są jeszcze pokłady optymizmu – zaczął. Po drugiej setce zaczynasz myśleć, że jesteś beznadziejny i nic ci w życiu nie wyjdzie – kontynuował. A po trzeciej setce, obojętniejesz i ślesz za koleją, wszędzie, wtedy najczęściej coś się trafia - zakończył. Coś w tym było, nie powiem. Po kolejnych kilkudziesięciu CV faktycznie zobojętniałem.
Znalazłem lipną robotę w gastronomii i tak zaczął się kolejny etap. Tydzień w kuchni, weekendy na zjazdach. Życie toczyło się swoim rytmem. Praca była w miarę lekka, zarobki, wręcz ultralekkie. Zjazdy okazały się przyjemną odtrutką na szarą rzeczywistość. Po pół roku okazało się, że robota w knajpie się kończy. Trzeba było szybko coś wykombinować. Niestety nic nie wykombinowałem. Po tygodniu bez pracy stwierdziłem, że to nie ma sensu i trzeba wracać do domu – na tarczy, niestety. Po powrocie do domu, doszedłem do wniosku, że nie ma co siedzieć z założonymi rękami. Zacząłem poszerzać kwalifikację, na wszystkich możliwych kursach. Kolejne pół roku zleciało szybko. Mam kolejne papiery i dalej siedzę przed komputerem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości