Ostatni tydzień medialnie zdominowany był przez powódź, którą władza starała się przykryć sprawą stanu zdrowia Zbigniewa Ziobry, to jednak przyszły tydzień w kontekście piątkowego orzeczenia SN pokaże gdzie żyjemy.
Redaktor Paweł Lisicki w tygodniku „Do Rzeczy” rozłożył na czynniki pierwsze wypowiedź D. Tuska o „sile zewnętrznej” gwarantującej ład konstytucyjny i uznał, że jest to siła „z zewnątrz systemu demokratycznego” czytaj policja lub wojsko. Tym samym pan Lisicki wskazał, że D. Tusk w obawie o ład konstytucyjny (pojmowany po tuskowemu) nie odda władzy, gdyż tylko on, z błogosławieństwem prawdziwych Europejczyków oraz służbami porządkowymi w kraju, jest w stanie zagwarantować ład. Redaktor swoje rozważania zakończył otwartym pytaniem, czy wypowiedzi Donalda Tuska wskazują na depresję, czy to raczej faktyczny plan działania.
Cieszę się, że naczelny „Do Rzeczy” napisał to, o czym niektórzy, w tym i ja, myślą od trzynastego grudnia. Od trzynastego grudnia nie opuszcza mnie przeczucie, że obecna ekipa nie ma zamiaru oddać władzy. D. Tusk nie tyle nie może, co nie nie chce i nie zamierza oddawać władzy. Pałkarze Sienkiewicza w TVP, Bodnar, który patroszy polski system prawny niczym jego pobratymcy Polaków na Wołyniu. To wszystko jasno wskazywało, że ten polit-gang nie zakłada kolejnych wyborów. Chichot złośliwego losu. Konfederacja zapowiada wywrócenie stolika, a to PO (nie używam skrótu KO, bo powszechnie wiadomo, że nieudacznik i pajac to takie nic nieznaczące pacynki) usiadła przy stoliku, wygodnie się rozsiadła i z całym impetem kopnęła w stolik z taką siłą, że zostały z niego drzazgi i nie ma się do czego przysiadać. Najlepszym przykładem jest piątkowe orzeczenie Izby Karnej Sądu Najwyższego, izby, której orzeczenia nie były wcześniej kwestionowane, no ale skoro orzeczenia nie idą wraz z rewolucyjnym duchem, to co robi Bodnar? Wydaje rewolucyjny dekret na platformie X stwierdzający, że orzeczenie SN nie jest wiążące. Tuskowy zamordyzm już nie puka do drzwi, ale panoszy się w cały kraju. Powodziowe spektakle rodem z Białorusi (które zaniepokoiły nawet redaktora Żakowskiego) pokazują, że D. Tusk nawet nie szuka maski, tylko daje upust swym zamordy, albo lepiej tuskordystycznym zapędom, a że jest to człowiek chory na władzę, to widać gołym, nie uzbrojonym w żaden przyrząd optyczny, okiem.
Czy zamordystyczne plany Tuska mają szansę powodzenia? A co na to naród? Albo inaczej: co na to społeczność mieszkająca nad Wisłą? Społeczność, która dzieli się na Naród Polski i polactwo które bezrefleksyjnie po prostu jest. Według sondaży opublikowanych 26 września przez PAP, rząd popiera 35 procent respondentów, to dużo. Sama PO miała 30 procent w wyborach, czyli należy przyjąć, że jedna trzecia nadwiślańskiej społeczności będzie zadowolona ze wszystkiego co zrobi rządzący polit-gang. A pozostałe dwie trzecie? Redaktor Warzecha w portalu namzależy.pl stwierdził, że jesteśmy narodem baranów, zakompleksionych, przydeptanych i uległych. Czy się myli? Czy jego osąd jest bezpodstawny? Nie, każdy zdroworozsądkowy człowiek musi się zgodzić, że ta ocena, choć bolesna, jest prawdziwa. We mnie tli się jednak promyk nadziei. Pamiętam słowa śp. profesora Wolniewicza, który stwierdził, że wadą i zaletą narodu polskiego jest nieprzewidywalność. Nigdy nie wiadomo kiedy ten naród stanie w poprzek i co więcej nie wiadomo z jakiego powodu. To dodaje otuchy, Ostatecznie w Polsce wierność była wiernością prawom nadrzędnym, nie władcy, czy ideologii. Jeśli władca złamał pacta conventa, zdradził wolność i państwo tracił prawo do posłuchu. Bohaterowie Trylogii, którzy wypowiedzieli posłuszeństwo Radziwiłłowi nie byli odbierani przez czytelników jako jako zdrajcy.
Ale to moje mrzonki. Na dziś witamy w Polsce kraju, gdzie panuje tuskordyzm.
Inne tematy w dziale Polityka