plastic surgeon plastic surgeon
242
BLOG

Rój 2.0

plastic surgeon plastic surgeon Styl życia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Ekstatyczny taniec kampusowców u jednych wzbudził odrazę, inni przyjęli ten występ z uwielbieniem, a ja widzę w nim ewolucję.

Dawno temu przeczytałem tekst R. Ziemkiewicza pt. „Rój”, to dzięki temu tekstowi zrozumiałem gdzie jest moje miejsce na światopoglądowej planszy. Felieton Ziemkiewicza uzmysłowił mi, to, co wyczuwałem, ale nie potrafiłem nazwać i określić.

Inteligencja ↔ lewica (?)

Ziemkiewiczowski rój to ludzie zaczadzeni różnymi formami tej samej, lewicowej, ideologii. Jak zauważył autor ludzie ci nie są związani organizacyjnie, nie znają się, ale mają tych samych albo podobnych kapłanów nowoczesności, i wszyscy niemal, bez wyjątku, przestrzegają zasad poprawności. Ludzi, którzy, jak powtórzył Ziemkiewicz za Hemarem swym instynktem głupoty odnajdują się wzajem, rozumieją się wspólnym językiem i obyczajem. To, co jeszcze łączy tych ludzi, to wiara, że przez to z jakim światopoglądem się identyfikują (przy czym identyfikacja wcale nie znaczy, że pojmują idee, które są im bliskie) czyni ich „kimś lepszym” – ludźmi na poziomie. Bez względu, czy popatrzymy na czerwonych, na zielonych, na tęczowych, na aborcjonistów, klimatystów, czy antyklerykałów, każdy z nich jest przekonany o swej intelektualnej i moralnej wyższości.

Rój o którym pisał, niemal trzy dekady temu, Ziemkiewicz, był rojem ograniczony pewnymi ramami: technologicznymi (Internet raczkował), ramami intelektualnymi (wówczas nie każdy był dziennikarzem, nie każdy pracował w kulturze, nie każdy miał zasięgi).

Tego dziś nie ma, te ramy, z biegiem czasu, rozpadły się. A uwolniony z nich rój rozlał się w bezkształtny twór, przepoczwarzył się rój 2.o.

Przede wszystkim upadło zaplecze intelektualne. Każdy wychowany w latach dziewięćdziesiątych pamięta ówczesne media głównego nurtu, które zdominowane były przez ludzi o lewicowych poglądach, ludzie ci jednak, w większości, mieli jakiś dorobek naukowy, czy kulturalny, charakteryzowała ich pewna kultura języka. W niektórych kręgach panowała wręcz opinia, że do lewicowych poglądów dochodzi się poprzez edukację. Stad równanie lewica = inteligencja. O tym, że te środowiska traktują serio to równanie przekonałem się na własnej skórze już w życiu zawodowym, gdy od dwóch osobników (nie znających się), na przestrzeni tygodnia usłyszałem: no, poglądy lewicowe do dziś pozostają domeną intelektualistów; wiadomo, że intelektualista nie może mieć innych poglądów niż lewicowe. Dotarło wtedy do mnie, że namacalnie doświadczyłem obecności roju.

Okazało się, że kapłani nowoczesności są zachłanni na wiernych i tak zaczęły się manewry aby pozyskać nieoświecone masy dla roju. Tu z pomocą przyszły media i masowe duraczenie. Majstersztykiem duraczenia było czasopismo „Playboy” i jemu podobne. „Playboy”, w skrócie, zawierał zdjęcia oszałamiających kobiet i drogie zabawki, które były niezbędne, żeby takie kobiety zdobyć. Oprócz tego pojawiały się treści: wywiady, felietony. Oczywiście przeciętny zjadacz chleba nie miał szans zdobyć kobiety z rozkładówki, nie miał szans kupić najnowszego Maserati i nie miał szans kupić zestawu kina domowego za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale mógł przyswoić treści tam podane. Właściwie to było jedyne, co mógł sobie wziąć z tej gazety. Przekaz był prosty – nie masz takich kobiet, nie stać cię na zabawki, ale możesz myśleć tak jak wskazujemy, śmiać się z naszych dowcipów, czytać i oglądać to, co polecamy, a będziesz w naszym zbiorze, będziesz jednym z nas.

Równia pochyła

Ten mechanizm działał, ale w pewnym momencie maszyna przerodziła się w samograj, który zaistniał dzięki Internetowi. To odebrało częściowo medialną władze kapłanom nowoczesności, bo oto każdy z telefonem komórkowym i dostępem do sieci mógł stać się kapłanem nowoczesności. Jednak ci nowi w głębi duszy chcą być tacy jak ci, których pamiętali z telewizji lub radia. Dlatego przekaz był w duchu jedynie słusznym, jak jednak przypodobać się masom – obniżyć wartość przekazu, bo jakkolwiek przekaz będzie kloaczy, to jeśli tylko będzie wymierzony w Kościół, wartości konserwatywne, prawaków, białych, i wszystkim, którzy podpadną, to nikt nie będzie się skarżył. Autorytety poklepią takiego patotwórcę i otworzą bramę do grona „tych na poziomie”

Dzisiejszy rój, rój 2.0 to zbiorowisko ludzi, którzy, niczym kula śniegowa toczą się rozpędem poprzedniego roju,ale sami do końca nie wiedzą jakie poglądy reprezentują. Tego muszą się dowiedzieć, są jednak pewne części wspólne. Rój 2.0 charakteryzuje się:

- antyklerykalizmem w wersji prymitywnej czyli, każdy ksiądz lub osoba związana z kościołem to osoba zaburzona, którą należy izolować i napiętnować

- jednocześnie wszyscy osobnicy roju wspierają wszelkiej maści osobników spod tęczowej flagi, łącznie z tymi, którzy nie wiedzą jakie płci są i to jest normalne

- rój jest ośmiogwiazdkowy za wszelkie zło odpowiada PiS i Kaczyński, który dla roju jest nieczłowiekem, dobrym tego przykładem jest doprowadzenie jednej z urzędniczek do sadu w kajdankach zespolonych. Pragnę przypomnieć, że gdy Adam Bodnar był RPO, to pomostował na policję, bo mordercę dziecka konwojowali w ten sposób, no ale to był jedynie morderca dziecka, a tu mamy najprawdziwszych pisowców, każdy w roju rozumie ciężar gatunkowy sprawy.

- rój jest nielogiczny, zwłaszcza odłam fajnopolactwa, które zdaje się być wytworem polityki PO i byłego prezydenta Komorowskiego, który akcjami z czekoladopodobnym orłem stworzył przestrzeń dla fajnopolaków, tych uśmiechniętych, którzy w ślad za orłem wielbią czekoladopodobną Polskę. Ciekawym zjawiskiem jest to że fajnopolacy tłumnie wychodzą pierwszego sierpnia na ulice Warszawy, jednak 11.11. to dla nich „impreza Bąkiewicza”

- rój to ludzie „na poziomie” zawsze podkreślają swoje wykształcenie, a im bardziej to wykształcenie jest w duchu gotowania na gazie w wyższej szkole dmuchania balonów, z tym większą mocą to podkreślają.

- i wreszcie rój jest zadłużony „pod korek” kredyt goni kredyt, rata goni ratę, pod koniec miesiąca nerwowo czekają na przelew z wypłatą jednocześnie dumnie podkreślając, że „biednych nie stać na kredyt”.

I tacy to ludzie zebrali się na tej, jakże, niepolitycznej imprezie. Niedouczeni, zafiksowani, niezdolni do samodzielnego myślenia, zadłużeni, którzy pod tym swoim „fajnostwem” skrywają frustrację, którą ich kapłani potrafią umiejętnie zagospodarować tworząc orwelowskie seanse nienawiści. A pato-twórca z ciemnych otchłani Internetu stał się dziedzictwem kulturowym.


SŁOIK W WIELKIM MIEŚCIE

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości