Wielki Brat patrzy i dopatrzył się kolejnych nieprawmyślnych treści w popularnym sitcomie. Na szczęście twórcy składają samokrytykę.
Portal gazeta.pl (a jakże by inaczej) poinformował, że Marta Kauffman, twórczyni serialu „Przyjaciele” kaja się w mediach, przeprasza i jest jej głupio. O tym, że serial podpadł lewackiej cenzurze wiadomo było od kilku lat. W końcu historia szóstki przyjaciół, gdzie nie ma mniejszości etnicznych widocznych gołym okiem to zalążek kulturowego faszyzmu. Nie pomogło nawet, że wśród tytułowych przyjaciół jest rodzeństwo Żydów. Obecnie pani Kaufmann przyznaje, że ma wyrzuty sumienia z powodu wątku ojca Chandlera.
Jeśli ktoś nie wie o co chodzi, to spieszę z wyjaśnieniem. Serial ma 28 lat, więc to raczej nie spoiler. Otóż serialowy Chandler ma ojca o skłonnościach homoseksualnych, który jest gwiazdą gejowskiej burleski. W serialu jest to przedstawione w sposób zabawny, niekiedy prześmiewczy, zdarza się, że bohater opowiada o tym z widocznym zażenowaniem. Znając fabułę serialu pomyślałem, że to właśnie za sceny zażenowania Chandlera przeprasza twórczyni serialu. Jednak nie! Przyczyną czynnego żalu Marty Kauffman jest niedostateczne doprecyzowanie kim jest ojciec Chandlera. Bo, według Kauffman, ojciec Chandlera jest osobą transpłciową, a przedstawiano go jako osobę homo. To niedopatrzenie zapewne zdruzgotało godność osób transseksualnych i wprowadziło dezinformację wśród widzów szczególnie zainteresowanych tym wątkiem. Co gorsze, ojca Chandlera grała (o zgrozo!) ciseksualna kobieta. Jeśli ktoś nie wie (ja nie wiedziałem) ciseksualna, to taka, która identyfikuje się ze swoją biologiczną płcią. To też jest uważane za potwarz dla wszelkich osób identyfikujących się przedrostkiem trans. Pani Kauffman wyznaje, że przyznanie się do winy jest trudne i ciężko jej teraz patrzeć w lustro.
Portal gazeta.pl opatrzył tekst swoim komentarzem, gdzie pojawił się miniwykład z neobiologii i neopolonistyki o tym jakich zaimków używać w stosunków do wszelkich osób miewających wiele płci. Tego oszczędzę czytającym.
Cóż można powiedzieć? Od pewnego czasu wygibasy językowe środowisk GW, w związku z modą na tworzenie coraz to nowych identyfikacji płciowych, budzą śmiech u części internautów. Martwi mnie to, że mogę doczekać czasów, kiedy nie obejrzę ani jednego filmu, czy serialu z cudownych lat 90`. Skoro warunkiem (zakładam, że to jest prawdziwa przyczyna zachowania Marty Kauffman) pozostania w przemyśle rozrywkowym jest powtórzenie rytuału samokrytyki rodem z najczarniejszego komunizmu, to nie jest dobrze. To oczywiście otwiera drogę do powstania serialu w wersji 2.0, który już będzie spełniał dzisiejsze kryteria. A co ze starym? Zniszczyć i zakazać. Może warto już teraz rozglądać się za kasetami VHS, na których będzie można obejrzeć filmy bez cenzury.
Inne tematy w dziale Kultura