Kobietama w sobie siłę- rozmowa z dziennikarką TVN24 Brygidą Grysiak, autorką książki „Wybrałam życie”.
Czy Pani książka jest odpowiedzią na proaborcyjne głosy ze świata rozrywki, o których ostatnio było dość głośno w mediach?
Książka powstała jeszcze zanim kolejne znane kobiety zaczęły publicznie ogłaszać, że usunęły ciążę. Niektóre z nich mówiły, że aborcji miały kilka i że się z tego cieszą. To mnie po ludzku przeraża. Bo aborcja to zawsze dramat kobiety. Aborcja to nie jest powód do dumy. Powód do dumy mają bohaterki mojej książki. One wybrały życie. Dziś są szczęśliwe, choć nie jest im łatwo.
Do kogo adresuje Pani swoją książkę?
Do młodych dziewczyn, którym próbuje się dziś powiedzieć, że ich wolność polega na tym, że kiedy zajdą już w ciążę to powinny mieć wybór: zabić czy nie. Bo ich brzuch to ich sprawa. Bohaterki mojej książki są dowodem na to, że nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach można i warto wybrać życie. Nie dlatego, że tak każe ksiądz. Ale dlatego, że tak podpowiada miłość. Silniejsza niż strach, bieda i ból rozstania.Żadna z moich bohaterek dzisiaj nie żałuję.
Z przykładów kobiet w ciąży opisanych w Pani książce wynika, że są to bardzo różne osoby. Trudno powiedzieć, że są bardzo religijne, a przecież pomimo tego, że każda z nich znalazła się w sytuacji trudnej, żadna nie chciała aborcji. Feministki twierdzą, że to Kościół Katolicki domaga się ustawy antyaborcyjnej. Jak Pani to skomentuje?
Moje bohaterki pochodzą z różnych światów. Nie wszystkie to katoliczki. Niektóre biorą pigułki, inne pracowały na ulicy, jeszcze inne krytykują Kościół. Łączy je jedno. Wybrały życie. Mimo, że niektóre z nich rozważały aborcje, inne ktoś do aborcji namawiał. Jeszcze inne nawet o aborcji nie pomyślały. Mówią, że aborcja jest złem. Że tak się po prostu nie robi. Że kiedy powiedziało się A i zaprosiło się dziecko do życia, trzeba powiedzieć B. Logika prostego człowieka,która często nie trafia do ludzi świetnie wykształconych.
Za mało mówi się o tym, że obrona życia to nie jest domena katolickich oszołomów. I że życie wybierają nie tylko święte matki – Polki. Ta książka powstała po to właśnie, żeby oddać głos kobietom, które powiedziały aborcji nie. Takim, które ten wybór mają już za sobą, dlatego naprawdę wiedzą, o czym mówią. O presji na kobietę przy nieplanowanej ciąży mówi się dużo. Zwłaszcza o tzw. presji katolickiej, czyli pro life. Presja w drugą stronę jest mniej popularna, bo nie pasuje do koncepcji pro – choice. Jak przekonuje dziś wielu, aborcja powinna być wolnym wyborem kobiety. A przymus z tą wolnością przecież się kłóci.
W książce wspomniała Pani o siostrach zakonnych, księdzu, który pomógł kobiecie, organizacji pozarządowej prowadzącej hospicjum. Ruch obrońców życia atakowany jest czasem o to, że walczy z aborcją, ale nie pomaga kobietom. Jak to naprawdę jest?
Księża i siostry zakonne, które znam, pomagają każdemu, kto jest w potrzebie. Ale wiem, że nie zawsze i nie wszędzie tak jest. Historie, które opisałam pokazują, jak wiele zależy od konkretnych ludzi, którzy są obok kobiety stojącej przed wyborem: urodzić, czy nie. Czasami wystarczy, żeby ktoś powiedział: „Dasz radę. Kto da, jeśli nie ty”. I podał rękę. Chociaż na początek. Kobieta ma w sobie siłę, której czasami nie jest nawet świadoma. Dlatego – po wysłuchaniu moich bohaterek – nazwałam je „matkami wszechmogącymi”. Bo one naprawdę mogą wszystko.
Natalia Dueholm
Wywiad ukazał się w miesięczniku „Opcja na Prawo”.
Inne tematy w dziale Kultura