Brak przeżywania duchowego, a jedynie pęd, konsumpcjonizm i prymitywne rozrywki. Brak zagłębiania wiedzy i poszerzania horyzontów, a jedynie prymitywne rozrywki. Brak smutku i negatywnych przeżyć, a wszystko dzięki cudownym tabletkom. To jeszcze fikcja, czy może „Nowy Wspaniały Świat” jest już tu?
Wybrałem się ostatnio do teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie na „Nowy Wspaniały Świat” na podstawie klasycznej powieści Aldousa Huxleya. Reżyserem tej świetnej sztuki, która nie tylko utwierdziła mnie w przekonaniu o wyższości Huxleya na Orwellem, ale też skłoniła do nowych rozważań, jest Piotr Ratajczak.
Dlaczego pozwalam sobie na stwierdzenie, iż była ona świetna? Z jednej strony reżyser wyciągnął, uwypuklił to, co u Huxleya najważniejsze. Z drugiej zaś umiejętnie zaadaptował i „unowocześnił” powieść z dwudziestolecia międzywojennego, tak iż mogła być bliższa współczesnemu odbiorcy, jednocześnie nie tracąc swej istoty.
Już w czasie spektaklu czuć zresztą było w teatrze atmosferę szczególnego napięcia, jakby każdy widz z osobna i cała publiczność razem przeżywali coś niezwykłego. I tak w istocie było, bowiem „Nowy Wspaniały Świat” w lubelskim teatrze to sztuka niesamowicie mocna. Można by wręcz rzec, że miała bardzo stanowczy i wyrazisty przekaz.
Z jednej strony udało się wyciągnąć to, co u Huxleya najważniejsze. „Nowy Wspaniały Świat” skupia się bowiem, nieco inaczej niż „Rok 1984” Georga Orwella, nie tylko na zagrożeniach zewnętrznych dla naszej wolności, ale też – a może właśnie przede wszystkim – na wolności wewnętrznej.
W „Roku 1984” widzimy społeczeństwo poddane totalitarnej kontroli, zastraszone. W „Nowym Wspaniałym Świecie” społeczeństwo jest na pozór szczęśliwe, a wszystkie utrapienia znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, za sprawą narkotyku „soma”.
Z przesłania Huxleya możemy wyciągać wniosek, iż najgorszą niewolą jest ta, której nikt już nie dostrzega, a więc i nikt się przeciw niej nie buntuje, w której wszyscy wydają się radośni i zadowoleni. Jest to jednak jedynie ułuda. W „Nowym Wspaniałym Świecie” nie ma miejsca na refleksję, na swobodne rozmyślanie, wreszcie na wolną myśl. Prawdziwa wolność jest już pojęciem nieznanym. Nikt zatem jej już nie oczekuje. Jak słusznie słyszymy w jednym momencie ze sceny, ludzie nie mogą chcieć tego, z czego istnienia nawet nie zdają sobie sprawy.
Drugim ważnym przesłaniem płynącym ze spektaklu jest istota człowieczeństwa. W „Nowym Wspaniałym Świecie” ludzie są wiecznie „szczęśliwi”, kiedy tylko dzieje się coś, co mogłoby popsuć ich cudowny nastrój sięgają po tabletkę „somy”. I tu po raz kolejny spostrzegamy na jakiej fikcji oparty jest ten świat. Nie da się pozostać człowiekiem, pozbawiając się istoty człowieczeństwa, a tą jest nie tylko życie, ale przede wszystkim przeżywanie. Przeżywanie nie tylko tego, co dobre i na co mamy ochotę, ale też bólu czy cierpienia, czasem nieznośnych.
Symboliczna jest tu scena, gdy przybyłego z rezerwatu Dzikiego mijają, niczym pozbawione ludzkich emocji maszyny, obywatele Republiki. Tych scen symbolicznych jest zresztą więcej, włącznie z ostatnią, która natchnęła mnie do przypomnienia sobie, iż aby dostrzegać w sobie zło, trzeba być człowiekiem dobrym. Trzeba mieć w sobie kompas moralny, który wskazuje to, co jest dobre, a co jest złe, aby w ogóle móc oceniać się w tych kategoriach. Myśl może i banalna, ale i taką czasem warto sobie przypomnieć.
Przekaz sztuki jest niezwykle dosadny i traktuję go jako ostrzeżenie przed trwającym i zataczającym coraz szersze kręgi zniewoleniem. Nie tym zewnętrznym, które łatwo zauważyć i które dużo łatwiej zwalczyć, ale przed zniewoleniem wewnętrznym. Ono przychodzi często niezauważalnie, krok po kroku ścinając nasze horyzonty i ograniczając perspektywę. A kiedy przestajemy myśleć, dostrzegać różne możliwości, to tak jak we „wspaniałym świecie” sami siebie zniewalamy i ograniczamy poprzez ramy, które wyznaczają dla nas inni.
Ktoś mógłby uznać, że reżyser miał łatwe zadanie. Wszak patrząc na opis „Nowego Wspaniałego Świata” możemy mieć wrażenie, że to otaczająca nas na salonach i w co bardziej postępowych kręgach rzeczywistość XXI wieku.
Jest to świat, w którym króluje konsumpcjonizm, gdzie nie istnieje nic takiego jak Bóg.
Jest to świat, w którym dominuje seks uprawiany dla hedonistycznej przyjemności, niezwiązany z uczuciem.
Jest to świat, w którym przeważają coraz bardziej prymitywne rozrywki urągające ludzkiej inteligencji, a czytanie książek jest zanikającym sposobem na odpoczynek.
Jest to świat, w którym coraz więcej osób uzależnionych jest od psychotropów, odpowiednika narkotyku „soma”, który pomagał zapomnieć o lękach i zmartwieniach.
Ja jednak będę innego zdania. Zadanie, z którym zmierzył się reżyser było niezwykle wymagające. Wyreżyserowanie „Nowego Wspaniałego Świata” z uwzględnieniem tego, co u Huxleya najważniejsze i dopasowaniem przekazu do współczesnego odbiorcy, przy jednoczesnym niepopadaniu w patos i banał, było nie lada trudem, z którym Ratajczak świetnie sobie poradził.
Błędem byłoby zapominać w tym miejscu, o dobrej, a w niektórych przypadkach godnej pochwały grze aktorskiej, bez której sztuka z pewnością nie byłaby tak wgniatająca w fotel. O poziomie spektaklu same za siebie świadczyły zresztą długie owacje na stojąco od publiczności.
Inne tematy w dziale Kultura