Wielkie poruszenie w środowisku wolnościowym wywołała sprawa ustawy o aplikacji mObywatel, przeciw której zagłosowali posłowie Konfederacji, a którą poparli „Wolnościowcy”, co obszernie wyjaśnił na Facebooku Dobromir Sośnierz. Ustawa nie powinna zyskać poparcia środowisk wolnościowych, jednak ani jedna ani druga strona nie zwraca uwagi na istotę rzeczy.
Jak donosiła Polska Agencja Prasowa, dzięki ustawie możliwe będzie posługiwanie się na terenie kraju dokumentami w aplikacji, na równi z tymi, których do tej pory używaliśmy powszechnie. Ponadto czytamy, że nowe przepisy umożliwią „jednostkom samorządu terytorialnego i innym pomiotom udostępnianie w mObywatelu lokalnych dokumentów”. Poza tym możliwe ma być płacenie przez aplikację za usługi administracyjne, a w przyszłości aplikacja wyśle nam nawet informację o przyjęciu dziecka do przedszkola albo otrzymanym zwrocie podatku.
Dlaczego zatem Konfederacja głosowała przeciw? Wyjaśniali to w swych wystąpieniach z mównicy sejmowej posłowie Grzegorz Braun i Konrad Berkowicz. Braun wskazał na powiązanie cyfrowego dokumentu tożsamości z tzw. paszportem covidowym i wniósł o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu „z ostrożności procesowej”, gdyż ze względu na przyspieszone tempo procedowania posłowie nie byli w stanie zapoznać się ze znajdującymi się w nim zapisami i stwierdzić, co socjalistyczno-robotnicza władza jeszcze tam „zaszyła”. Podkreślił też, że uzasadnienie o wygodzie dla obywatela jest tylko pozorem, a w praktyce – jego zdaniem – chodzi o to, żeby to władzy było łatwiej zgnębić obywateli. Berkowicz stwierdził zaś, iż traktowałby tę aplikację jak hakera, który włamał się na jego telefon i przypomniał „kompromitujące” wycieki z państwowych baz danych. Polityk przypomniał także skłonność rządu PiS do inwigilacji, a ponadto zdradził, że jest porażony „naiwnością opozycji”, która „hurraoptymistycznie patrzy na to i wspiera rozpowszechnianie aplikacji, którą stworzyło Ministerstwo Cyfryzacji”. Tyle ze strony przeciwników ustawy.
Głos w obronie głosowania „za” projektem zabrał natomiast poseł Wolnościowców, Dobromir Sośnierz. W obszernym wpisie na Facebooku wyjaśnił swoje motywacje dla poparcia takiej ustawy, już na samym początku zaznaczając, iż „zawsze konsekwentnie staje po stronie większej wolności obywatela, przeciwko kolejnym nakazom, zakazom i regulacjom, zawsze chce jak najmniejszej władzy w rękach urzędników i jak największej swobody dysponowania swoim życiem przez obywateli”.
„I tak, cały czas uważam, że państwo nie powinno o nas wiedzieć zbyt wiele. A jeśli już coś wie, to powinniśmy mieć do tego wgląd”, napisał, dodając, że to właśnie tym motywował swe poparcie dla ustawy. Sośnierz zwrócił uwagę, że aplikacja nie wprowadza nowych obowiązków dla obywateli, ani też nie zbiera żadnych nowych danych. Podkreślił, że skoro już musimy mieć rozmaite dokumenty, to „możliwość posiadania ich w telefonie tylko ZWIĘKSZA moją wolność, a nie zmniejsza”.
Poseł odniósł się również do argumentu o „równi pochyłej”, zgodnie z którym, jeśli coś jest wprowadzane jako dobrowolne, to niedługo może stać się obowiązkowe, stwierdzając, iż „to jest rozumowanie absurdalne”. Według Sośnierza „na tej samej zasadzie można by twierdzić, że jeśli popieramy jakieś ułatwienia dla płacących kartą, to przygotowujemy się na likwidację gotówki albo na pieniądz cyfrowy”. Na przykładzie przymusu szczepień podkreślił, że jeśli ktoś będzie chciał taki przymus wprowadzić, to „ani nie musi zmieniać nic w tej aplikacji, ani nie ma żadnych przeszkód, żeby jej nie zmienić w przyszłości”. Dodał, że jeśli pojawiłby się taki pomysł, to wówczas wszyscy przedstawiciele Wolnościowców mu się sprzeciwią. Tyle ze strony jednego z wolnościowych zwolenników tej ustawy.
Zdaje się, iż z jednej strony rację ma Konfederacja głosując przeciwko tej ustawie, choć robi to niekoniecznie z dobrych powodów. Z drugiej zaś strony zdaje się mieć rację poseł Sośnierz, który wskazuje, że w ustawie nie ma przepisów stanowiących obecnie bezpośrednie zagrożenie dla naszej wolności. Jednak jedna i druga strona zdaje się zapominać o istocie rzeczy.
Przystępując do sejmowych głosowań wolnościowcy powinni odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: „czy rozwiązanie to poszerza zakres wolności, czy nie?”. W tej konkretnej sytuacji poseł Sośnierz ocenił, iż ustawa zwiększa zakres wolności, z czym jednak nie mogę się zgodzić. W aplikacji mObywatel zawarte będą te same dane, które państwo już ma. Trudno jednak ocenić, aby możliwość posługiwania się zbieranymi przez państwo danymi na dwa sposoby, a nie na jeden, była poszerzeniem wolności. Jest to jedynie zmiana techniczna, która nie ma wpływu na zakres wolności. Obecnie zatem ustawa nie poszerza zakresu wolności, za to wprowadza ryzyko potencjalnie łatwiejszego jej ograniczenia w przyszłości. Wszak zawsze to łatwiej dodać nowe dane do aplikacji, niż skoordynować cały proces tworzenia i wydawania nowych dokumentów, takich np. paszportów energetycznych, w formie papierowej.
Po drugie poseł Sośnierz podał przykład ułatwień dla płacących kartą kredytową. Nie wiem dokładnie jakie ułatwienia ma na myśli, wydaje mi się jednak, iż nie mogę się zgodzić się z trafnością tego argumentu. Po pierwsze z perspektywy wolnościowej państwu nic do tego, kto jak płaci, a zatem nie powinno się wprowadzać żadnych ułatwień ani dla płacących kartą ani dla płacących gotówką, a rynek sam powinien to regulować. Płacenie kartą jest oczywiście wygodniejsze, korzysta z tej metody coraz więcej osób, co powoduje np. to, iż kasjerzy coraz częściej nie mają jak wydać reszty i klienci muszą płacić bezgotówkowo. Płatności kartą kredytową, nawet jeśli państwo wprowadza jakieś ułatwienia, różnią się tym jeszcze od aplikacji mObywatel, iż są zasadniczo w obszarze sfery rynkowej, a nie rządowej (państwowej).
Ponadto poseł Sośnierz stwierdził, iż „nie ma żadnego logicznego wynikania między wprowadzeniem czegoś jako dopuszczalnej opcji a późniejszym nakazywaniem tego”. Z całą pewnością teoretycznie nie wynika to wprost jedno z drugiego, jednak przykłady z historii dobitnie pokazują, iż zamordystyczne rozwiązania zazwyczaj nie są wprowadzane od razu, ale najpierw przygotowywany jest pod nie odpowiedni grunt, np. za pośrednictwem bezpiecznie i użytecznie wyglądających przepisów, które łatwiej przegłosować. Wynika to z tego, iż ludzie mają problem z przyjęciem totalitaryzmu w całości, godzą się jednak na jego poszczególne części, nie dostrzegając zagrożenia wynikającego z „metody salami”. Wiedząc, iż u władzy są osoby odwiedzające globalistów w Davos czy wypełniające pospiesznie kolejne zamysły eurokratów, nie można bagatelizować argumentu o rozszerzaniu stosowania takiej aplikacji. Kiedy do tego by doszło, na opór może być już za późno.
Ważną kwestię poruszył w komentarzu do wpisu posła Sośnierza wolnościowy działacz Grzegorz Świderski, którego argumentację mogę tu przytoczyć, podpisując się pod nią obiema rękami. Świderski zauważył, że „wszystkie elementy wokół aplikacji mObywatel służą temu, by usprawniać biurokrację, by wszystko, co jej dotyczy, było łatwiejsze i szybsze. A to jest antywolnościowe”. Dalej podkreślił, że „im państwo jest bardziej sprawne, im biurokracja lepiej działa, tym gorzej dla wolności”. Warto do tego dodać, iż szczególne znaczenie ma to w państwie, które w ostatnim czasie stale poszerza swoje kompetencje i coraz mniejszy obszar pozostawia nieskrępowanemu ludzkiemu działaniu, a zakusy ma jeszcze większe.
Dużej części wpisu Sośnierza, odnoszącej się do sprzeciwu wobec ustawy ze strony Konfederacji, nie będę komentować, gdyż tak jak już wskazałem, zgadzam się z głosowaniem członków tej koalicji, ale nie z motywami jakie stały za ich decyzją. Ustawa o aplikacji mObywatel, choć sama w sobie nie zawiera zapisów niebezpiecznych, to jednak z perspektywy wolnościowej powinna zostać odrzucona, co mam nadzieję dobrze przedstawiłem.
Inne tematy w dziale Polityka