#prawo-cytatu_This is extremely dangerous to our democracy-2
#prawo-cytatu_This is extremely dangerous to our democracy-2
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
156
BLOG

Kombo globalnych mediów, czyli kto rządzi światem_wersja Beta

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 4
Profesora Jeffreya Sachsa nie zapraszają już do wielkich telewizji, a Leszek Sykulski i Jacek Bartosiak nie mogli porozmawiać o geopolityce jak doktor z doktorem.

Bez dobrego rozeznania, którego fundamentem wciąż pozostaje wiedza o świecie i ludziach, w tym o procesach konstytuujących realną, geopolityczną sytuację nie tylko w regionie, lecz również na całym globie – nie jesteśmy w stanie podejmować trafnych decyzji osobistych ani tym bardziej kształtować pomyślności swojej własnej rodziny czy szerzej pojętych grup odniesienia, jak krewni, przyjaciele, środowiska zawodowe i ideowe, wreszcie ogół rodaków, czyli naród.  Zdobycie tego niezbędnego rozeznania w świecie utrudnia dodatkowo słaba wiarygodność mediów, ich niejasna kondycja, dość płynna w ponowoczesnej rzeczywistości. Kondycja, której opisu spełniającego kryterium rzetelności trudno by dzisiaj szukać.  

The Economist, czyli w poszukiwaniu autora  

Sprzyjają temu nieustanne i nienagłaśniane zmiany właścicielskie, przy czym nominalny właściciel (łatwy do ustalenia w oficjalnych dokumentach) często okazuje się tylko kolejną spółką-córką bez większych uprawnień; natomiast dotarcie do osób czy korporacji, które faktycznie decydują o kształcie ideowym i profilu medium, a w konsekwencji o kadrach nim kierujących – wymaga już w zasadzie dziennikarskiego śledztwa. Groźne zjawisko wyradzania się mediów, tej swoistej rezygnacji z podstawowej funkcji, jaką powinny pełnić, nasiliło się bodaj na przełomie wieków. I jak zwykle, przy procesach zachodzących stopniowo oraz raczej bez reflektorów, trudno o wskazanie jakiegoś dokładnego punktu początkowego.

Dla mnie osobiście, przejawem tej degrengolady mediów, której istotą jest odejście od rzetelnego opisu rzeczywistości na rzecz skuteczności propagandowej, a także zastąpienie wyrazistych tekstów autorskich „produktami zespołowymi”, które wpisują się w tezy aktualnego wajchowego, stał się przypadek magazynu The Economist. Dałem sobie spokój z jego lekturą, gdy w miejsce tekstów sygnowanych nazwiskami autorów na łamach pojawiły się „kompozycje zbiorowe”, za które odpowiedzialność brała na siebie redakcja tygodnika.

Ale na ostateczną utratę prestiżu brytyjskie czasopismo zapracowało sobie u mnie jeszcze czymś innym. Podczas jednej z amerykańskich kampanii prezydenckich Economist przez kilka miesięcy drukował sondaże firmy YouGov zapowiadające nieuchronne zwycięstwo kandydata Partii Demokratycznej. Zdziwiło mnie to, bo śledziłem przebieg tamtych zmagań także w mediach amerykańskich, z których wynikało coś przeciwnego… Po zwycięstwie nominata Republikanów napisałem list do redakcji brytyjskiego tygodnika, z prośbą o jakieś odniesienie się do sprawy. Dostałem potwierdzenie o dotarciu mego mejla i zapewnienie, że został przekazany, gdzie należy, i że stamtąd otrzymam stosowną odpowiedź. Po czym zapadło głuche milczenie. To był mój ostatni kontakt z tym „prestiżowym” tygodnikiem.

NATO, UE, kocha, lubi, szanuje…

W Polsce owe procesy ponowoczesnej przemiany mediów można było zaobserwować nieco później, gdyż deal aliantów ze Stalinem w Teheranie 1943 sprawił, że dołączenie do „rodziny wolnych narodów Zachodu” zabrało nam blisko pół wieku. Od jednego z młodszych kolegów dziennikarzy wiem, jak u progu nowego stulecia wyglądało „wysmażanie” artykułów na zaaprobowany podczas kolegium temat w polskiej edycji tygodnika Newsweek. Napisany przez autora tekst przechodził przed publikacją przez cztery-pięć komputerów redakcyjnych kolegów i zwierzchników, często mocno zmieniając kształt, stylistykę oraz wymowę, tak iż niekiedy z pierwopisu pozostawało niewiele więcej niż nazwisko…

Nasze geopolityczne opóźnienie, którego przyczyny wspominam wyżej, spowodowało, że oba procesy „dołączania do cywilizacji euroatlantyckiej” (NATO, 1999) oraz do „Europy wolnych narodów” (UE, 2004) zostały przeprowadzone na chybcika, niejako poza nami, bez oglądania się na faktyczne korzyści Rzeczypospolitej. Ot, choćby formalne przyjęcie do NATO początkowo, o czym nie wiedzieliśmy, wcale nie gwarantowało nam ochrony wynikającej z punktu 5. traktatu waszyngtońskiego; nie wynikło więc z naszej chęci poprawy własnej sytuacji geopolitycznej, lecz z ekspansywnych planów amerykańskich neokonserwatystów, szukających nowych lokalizacji baz wojskowych w Europie dla oddziałów USA (np. w Kosowie, 1999). I z pewnością ten akces nie przydał Polsce popularności na Kremlu. Dekadę później przyszło nam za to drogo zapłacić...


czytaj dalej: https://www.salon24.pl/u/piszesie/1384729,kombo-globalnych-mediow-czyli-kto-rzadzi-swiatem

Zobacz galerię zdjęć:

#prawo-cytatu_This is extremely dangerous to our democracy
#prawo-cytatu_This is extremely dangerous to our democracy

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka