#prawo cytatu
#prawo cytatu
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
830
BLOG

Koniec baśni Andersena. Kristiana G. Andersena

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 69
W przeciwieństwie do autora popularnych, choć nieco dziwnych baśni o Calineczce, Królowej Śniegu czy małej Syrence, ten drugi Andersen nie urodził się w Odense. Zaczął od pracy na poczcie w Aarhus, później na tamtejszym uniwersytecie studiował biologię molekularną, immunologię w brytyjskim Cambridge, przewinął się przez MIT i Harvard, aż osiadł w ośrodku Scripps Research w San Diego, Kalifornia.

Artykuł ”Dosiebne pochodzenie SARS-CoV-2”, sygnowany przez pięcioosobowy zespół badawczy pod kierunkiem Kristiana G. Andersena w witrynie Nature Medicine pojawił się 17 marca 2020 roku, natomiast w papierowej wersji czasopisma, w tomie 26, na stronach 450–455, ukazał się w kwietniu tego samego roku. Raczej hermetyczny dla niespecjalistów tekst Andersena i kolegów mimo wszystko wzbudził spore zainteresowanie, bo nie tylko analizowano w nim osobliwości budowy nowego koronowirusa, budzącego u ludzi grozę i od blisko kwartału paraliżującego świat, ale dokonano również przeglądu hipotez oraz zabrano głos w dyskusji na temat powstania owej groźnej dla człowieka odmiany odzwierzęcego patogenu.

„Czy koronowirus SARS-CoV-2 jest rzeczywiście rezultatem niewymuszonej adaptacyjnej ewolucji, jak sugerowałaby to powielana przez media głównego nurtu opowieść o pysznym, ale zdradliwym rosołku z nietoperza? Naukowcy, w każdym razie ci, których głos daje się usłyszeć poza sferą wyspecjalizowanej debaty oraz łamów ściśle naukowych periodyków, dają w tej sprawie mocno różniące się odpowiedzi. Cóż, ludzkie poznanie jest procesem, a rzetelna wiedza rodzi się dopiero w sporach wynikających z błędów i ograniczeń osób, które się tym zajmują. Poza tym, ludzie nauki też realizują nieraz dziwne interesy i... bywa, że kłamią. Dość pamiętać o cyklicznym sporze o wyższości masła nad margaryną lub odwrotnie” – pisałem w Obywatelskiej nr 219, w maju 2020 roku.  

Lewą ręką za prawe ucho
W zespole K.G. Andersen et alii, prócz trzech badaczy z USA, było też dwóch z uniwersytetów w Edynburgu i Sydney. Przedstawione przez nich studium w Nature Medicine, wskazywało nie tylko na optymalizację domeny wiążącej receptor (RBD), czyli na wysokie powinowactwo szczytowego białka (Spike) z receptorem ACE2, co bardzo ułatwia patogenowi kontakt z nabłonkiem ludzkich płuc, ale sygnalizowało też zastanawiająco dużą liczebność furynopodobnych miejsc cięcia przez proteazy, która to cecha decyduje o skuteczności wtargnięcia wirusa do komórek zainfekowanego organizmu.

Rozpoznanie struktury nowego patogenu było całkiem dokładne, tym bardziej mogły zdumiewać wnioski, jakie autorzy wyciągali ze swego badania. Ponadstandardową obecność elementów ułatwiających temu patogenowi międzygatunkowy przeskok (do niedawna koronowirusy zagrażały jedynie zwierzętom), znacznie przekraczającą parametry matematycznego modelu ewolucji adaptacyjnej, uznali za przesłankę do zdezawuowania hipotez o laboratoryjnej genezie SARS-CoV-2 oraz za potwierdzenie jego naturalnej, być może zapośredniczonej przez innego nosiciela mutacji.

„Zdaniem Kristiana G. Andersena i współautorów, nie sposób na razie przesądzić, czy nosicielem pośrednim, umożliwiającym przeskok tego odzwierzęcego wirusa z nietoperza na człowieka, było inne zwierzę (w tym przypadku wskazuje się na łuskowca), czy takim nosicielem był ewentualnie sam człowiek. Za mało danych, trzeba dalej badać – brzmi konkluzja artykułu o możliwym pochodzeniu patogenu, który od kilku miesięcy paraliżuje świat. Mimo że dostrzegamy szczególne cechy tego wirusa, łącznie z optymalizacją sekwencji białek bardzo ułatwiających zaatakowanie ludzkiej tkanki, to nie wierzymy – deklaruje międzynarodowy zespół badaczy – by scenariusz powstania patogenu w jakimś laboratorium w ogóle mógł wchodzić w grę. K.G. Andersen et alii nie wierzą, zaiste mocny argument naukowy” – skomentowałem to wówczas złośliwie.

I dodałem, nie bez irytacji: „Nie wszyscy ludzie z branży są aż tak powściągliwi. Dla niektórych właśnie owo zgrabne dopasowanie sekwencji białek umożliwiających wirusowi wnikanie do organizmu człowieka, szybkie namnażanie się, a w konsekwencji wysoki stopień zakaźności, stanowi co najmniej poważną poszlakę, że nowa odmiana betakoronowirusa typu SARS jest rezultatem mocno zaawansowanej bioinżynierii”.

Teraz będzie najciekawsze...
Scripps Research, wcześniej z terminem Instytut w nazwie, rozpoczął swą działalność prawie sto lat temu (1924) jako klinika ufundowana przez Ellen Browning Scripps, Brytyjkę z urodzenia i filantropkę zafascynowaną odkryciem insuliny. Początkowo była to wyłącznie placówka medyczno-badawcza, ostatnio podjęto tam także działalność dydaktyczną. Łącznie z filią na Florydzie Scripps Research zatrudnia blisko 2, 5 tys. pracowników, dysponuje dwustu laboratoriami, ma dwa kampusy, ponad tysiąc patentów...
Można sądzić, że Andersen z Aarhus znalazł właściwe miejsce. Jego kariera naukowa w USA rozwijała się przy okazji badań nad wirusami Zachodniego Nilu, Ebola czy Zika. Nic dziwnego, że po wybuchu epidemii w Wuhan duński ekspert od chorób zakaźnych z San Diego badania nad wirusem SARS-CoV-2 zaczął w styczniu 2020 roku i co więcej, znalazł się w gronie osób, z którymi słynny dr Tony Fauci, szef Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) chciał przekonsultować problem pochodzenia nowego patogenu, w Stanach często nazywanego wirusem Komunistycznej Partii Chin (CCP virus).   

31 stycznia 2020 w ujawnionym jesienią roku 2021 mejlu do Fauciego Kristian Andersen napisał, że genom tego nowego patogenu „wydaje się zbyt odbiegać od tego, czego należałoby się spodziewać na podstawie modelu teoretycznego”. W dalszej części duński badacz wskazuje na te osobliwości budowy wirusa, o których wspomniałem już wcześniej: zaskakująco wysokie powinowactwo białka Spike z receptorem ACE2 oraz mnogość rzadko spotykanych tzw. szczelin furynowych... Co więcej, Duńczyk ostrożnie formułuje wniosek o możliwym laboratoryjnym zmanipulowaniu czy uzłośliwieniu wirusa. Zastrzegając się przy tym, że jest jeszcze znacznie więcej danych do przeanalizowania, więc „takie opinie mogą ulec zmianie”.

Następnego dnia przedstawiciele administracji USA, w tym dr Fauci i Francis Collins, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) biorą udział w telekonferencji z grupą wybitnych wirusologów. Andersen przedstawia wyniki badań genomu nowego koronowirusa i pyta innych badaczy, czy widzą w tym coś niezwykłego. Według Fauciego, opinie wśród uczestników były podzielone, niektórzy uznali to za przejaw laboratoryjnego majstrowania przy wirusie, inni taką możliwość zdecydowanie wykluczyli.

Część opinii, jakimi drogą mejlową dzielili się po tym spotkaniu jego uczestnicy, została ocenzurowana. Pozostaje faktem, że w trzy dni później Andersen w istotny sposób zmienił swój pogląd na sprawę. W mejlu do innej grupy uczonych (ujawnionym dzięki walczącej o transparentność w USA grupie Mamy Prawo Wiedzieć) Andersen napisał: „Główne, szerzone teraz przez świrów teorie (crackpot theories) jakoby wirus został celowo uzłośliwiony (engineered), w sposób oczywisty nie dotyczą tego przypadku”.

Andersen decyduje o narracji
W połowie marca Andersen i kilku jego kolegów opublikowało w Nature Medicine komunikat z badań nad budową SARS-CoV-2, którego główne tezy przedstawiłem na początku. Ich zdaniem, z wirusa odzwierzęcego drogą naturalną wyewoluował mocny patogen zdolny wywołać groźną pandemię wśród ludzi. Takie postawienie sprawy sprawiło, że na celowniku znalazła się zupa z nietoperza, łuskowce oraz wuhański targ z rybami, mięsem i dziczyzną, a nie np. tamtejszy Instytut Wirusologii z emblematyczną Shi Zhengli, zwaną Batwoman, z racji kolekcji patogenów pochodzących od nietoperzy z prowincji Yunnan. Natomiast koncepty konkurencyjne postawiono na cenzurowanym: wirus z laboratorium? celowe uzłośliwianie? Trzeba być świrem, żeby coś takiego głosić – jak napisał do kolegów z branży duński badacz.

Carolyn Kormann, dziennikarka New Yorkera, która rozmawiała z Andersenem w październiku 2021, nie ma wątpliwości, że artykuł jego zespołu na długo ustawił narrację w sprawie pochodzenia wirusa. Wprawdzie Donald Trump od początku (nie do końca słusznie) mówił o chińskim wirusie, wprawdzie raz i drugi źródła wywiadowcze kilku państw, sygnalizowały raczej nienaturalną genezę tego patogenu, który mocno zmienił świat, ale temat wycieku z laboratorium nie miał wzięcia ani w mejnstrimie naukowym, ani w medialnym. Choć zupa z rudawki wielkiej jako starter światowej epidemii także wielu ludziom nie trafiała do przekonania.

Amerykańska dziennikarka drąży temat, zadaje Andersenowi dość kłopotliwe pytania o przyczyny nagłej i radykalnej zmiany zdania, ale nie pogrąża badacza. Słucha jego wyjaśnień o naturze jako najlepszym dysponencie narzędzi do stosowania bioterroryzmu. O zwierzęciu tak dziwnym jak dziobak. Wreszcie o tym, że SARS-CoV-2 jest właśnie takim dziobakiem wśród koronowirusów. Kormann wydaje się wierzyć swemu rozmówcy, iż za zmianą poglądu na genezę patogenu stały jego ówczesna wiedza w tym zakresie oraz obawa o własną reputację naukową. Duński badacz z Aarhus, podczas prowadzonej przez Zoom rozmowy z dziennikarką New Yorkera, siedzi w fotelu, popatruje przez okno swego gabinetu na Pacyfik i brytyjską angielszczyzną mówi w zadumie: „Myślę, że za samą sugestię o laboratoryjnym pochodzeniu wirusa mogłem być uznany za idiotę”.

Uciszenie debaty i wdzięczność Fauciego
Mniej delikatnie z immunologiem i mikrobiologiem ze Scripps Research obszedł się Joe Wang, Ph. D., obecnie prezes kanadyjskiego oddziału chińskiej niezależnej stacji telewizyjnej New Tang Dynasty. W utrzymanym w osobistym tonie artykule, opublikowanym w The Epoch Times, z 2 lutego 2022, Wang bardzo krytycznie odniósł się do wniosków zespołu K.G. Andersen et alii, pisząc m.in.: „Co takiego? Jeśli SARS-CoV-2 skuteczniej atakuje tkankę ludzką niż wynikałoby to z przewidywań komputerowej symulacji, to jedyną uprawnioną konkluzją jest, że komputer coś zamula. Jak to możliwe, że uczeni światowej sławy mają problem z logiką na poziomie elementarnym? I jak to się dzieje, że w prestiżowym czasopiśmie Nature Medicine nie wychwycono tego przed publikacją? Czy nikt wcześniej artykułu nie przeczytał, nie mówiąc już o sporządzeniu profesjonalnej recenzji?”.

Dr Wang zauważa dalej, że praca Andersena z tymi, błędnymi w jego ocenie, wnioskami została przeczytana 5, 6 mln razy, że cytowano ją ponad 2 tys. razy, a dr Fauci wykorzystał ją nie tylko do zamknięcia debaty na temat pochodzenia feralnego wirusa, ale także do opatrzenia wszelkich wątpliwości w tej sprawie etykietką: teorie spiskowe. „Wygląda na to, że opowieść o genezie wirusa już przyklepano, mimo że fakty wcale jej nie potwierdzają. Naukowcy wzięli fakty i nagięli je do narracji, która najlepiej im odpowiadała, po czym narzucili ją opinii publicznej, tłumiąc głosy odmienne i nie dopuszczając do prawdziwie naukowej debaty w tej sprawie” – pisze dalej Wang.

Wbrew pozorom, nie jest to wymądrzanie się jakiegoś ważniaka z telewizji, lecz raczej gorzkie słowa kogoś, kto w roku 2003 pracował w zespole badawczym francuskiej firmy biofarmaceutycznej Sanofi Pasteur, specjalizującej się w wytwarzaniu szczepionek. Słowa osoby, która z własnego doświadczenia wie najlepiej, że uciszanie debaty naukowej przynosi niestety śmiertelne konsekwencje. Tak jak choćby teraz błędne przeświadczenia o genezie patogenu pozwoliły „operację Pandemia” rozhulać do naprawdę groźnych rozmiarów i narzucić światu całkowicie nieadekwatne sposoby radzenia sobie z zagrożeniami, jakie niesie ten dziwny wirus. Oraz jego promotorzy.

Zastrzeżenia do artykułu „The Proximal Origin of SARS-CoV-2” Dr Joe Wang zgłosił pisemnie do Nature Medicine, później bezpośrednio do Kristiana G. Andersena. Zero odpowiedzi. Nie on jeden zresztą kwestionował naciąganą tezę o międzygatunkowym przeskoku odzwierzęcego wirusa. Duński profesor z San Diego uznał jednak sprawę za zamkniętą. I wytrwał do 17 sierpnia 2020, kiedy to wraz Robertem Garrym, z Tulane University, jednym ze współautorów tej kwestionowanej pracy, dostali z NIAID grant w wysokości 8,9 mln dolarów. Tak, dr Tony Fauci potrafi się odwdzięczyć.

(19 lutego 2022)
Waldemar Żyszkiewicz


pierwodruk: Obywatelska. Gazeta założona przez Kornela Morawieckiego, przywódcę Solidarności Walczącej nr 265, 25 lutego – 10 marca 2022

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Rozmaitości