Feeryczne obrazy mocno doprawione kurkumą, w większości nierealistyczne sytuacje. Ze dwie gwiazdy w obsadzie, azjatyckie odczucie czasu. Epatowanie sprawnością w robieniu mieczem oraz okrucieństwem opowiadanym dość niejasno, pokazywanym za to niezmiernie wolno… I nudy na pudy.
Nie sposób zrozumieć, dlaczego ani po co Ryan Gosling zaplątał się w tę produkcję. Amerykański gwiazdor nie ma tam nic do zagrania, poza nader wolnym przemieszczeniem się z jednej strony kadru w drugą. I tylko te jego przeciągłe spojrzenia… Raz snuje się na tle efektownych scenografii z gładką buzią, innym razem z facjatą doszczętnie obitą. Widocznie po sukcesie o dwa lata wcześniejszego filmu Drive, aktor zaufał duńskiemu reżyserowi.
Zaufał niesłusznie, bo postaci są schematyczne i papierowe, rodem z komiksów klasy C. Fabuła błaha i do bólu (przy użyciu azjatyckiego instrumentarium wojennego) przewidywalna. Za to dość niejasno, niechronologicznie opowiadana / przepowiadana / zapowiadana. Postaci protagonistów – zwłaszcza matki i starszego brata – są tak odrażające, że właściwie z ulgą obserwuje się ich śmierć, zadawaną zresztą przeważnie w męczarniach.
Muzyka jest tak dynamiczna i ekscytująca, jak tylko niemiecki rock elektroniczny być potrafi. Czyli ilustracyjne plumkanie ad libitum. W sumie film dla młodego, niezbyt wymagającego widza, któremu jedna dobra walka z cieniem, wizualne ewokacje tajskich domów rozpusty oraz śpiewający policjant w zupełności wystarczą. Nicolasie Windingu Refnie, nie daruję ci tej nocy…
Tylko Bóg wybacza, reż. Nicolas Winding Refn, prod. Dania-Szwecja-Francja-USA-Tajlandia, 2013.
Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre”
w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015
Kategoria - Poezja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura