Polski premier Donald Tusk został wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej, urzędowanie rozpocznie 1 grudnia. Przez media przetaczają się komentarze od uwielbienia i zachwytu (ze strony zwolenników obozu obecnej władzy padają nawet porównania do wyboru Karola Wojtyły na papieża - sic!) po rozczarowanie i wzruszenie ramion (z ust krytyków obecnych rządów). Wydaje się, że nominacja D. Tuska to przede wszystkim sukces Niemiec, które powolnego sobie polityka forsowały na to stanowisko. Trudno nie zauważyć, że D. Tusk od objęcia funkcji premiera w 2007 r. konsekwentnie trzymał się niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, poświęcał polskie interesy (dobitnymi przykładami są losy zmarnowanych polskich stoczni oraz gazociągu Nord Stream łączącego Rosję i Niemcy, który będzie blokował rozwój portu w Świnoujściu), zarzucił politykę wschodnią śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (w ten sposób otworzył drogę do gruntowania się na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej wpływów rosyjskich oraz niemieckich), przy różnych okazjach deklamował miłe dla ucha brukselskiej biurokracji unioeuropejskie ogólniki. Za taką postawę otrzymał teraz osobistą nagrodę w postaci wysokiego stanowiska w Unii.
Część komentatorów krytyczna wobec D. Tuska jako polskiego premiera wyraża umiarkowane nadzieje, że na wysokiej unijnej posadzie uczyni on coś dobrego dla Polski, wszak jest Polakiem, poza tym za 5 lat być może będzie ubiegał się o urząd Prezydenta Rzeczypospolitej. Nadzieje te nie wydają się uprawnione. Po pierwsze D. Tusk wielokrotnie dowiódł, że celem jego obecności w polityce jest prywatna pomyślność i przyjemne życie. Po drugie będzie się znajdował na uwięzi swego pryncypała czyli Niemiec (A. Merkel reklamuje D. Tuska jako „przekonanego i przekonującego Europejczyka”; gdzie tu jest miejsce na polskie interesy?). Po trzecie przewodniczenie Radzie Europejskiej to raczej ornament, a decyzje zapadają gdzie indziej (czy ktoś potrafi wskazać samodzielne działanie dotychczasowego przewodniczącego Hermana Van Rompuya bądź sprawę, którą załatwił dla Belgii?). Najsilniejszym państwom w Unii nie jest potrzebny na czele Rady Europejskiej polityk wybitny, samodzielny i zabiegający o interesy własnego kraju. Najlepszy wybór to polityk bez charyzmy, niewchodzący w drogę duopolowi Niemcy - Francja. Skoncentrowany na własnej karierze, kosmopolita, posłuszny przeciętniak sypiący banałami politycznej poprawności, miłośnik luksusu. Z tej perspektywy wybór Tuska jest strzałem w dziesiątkę. Doprawdy, nie można było trafić lepiej.
Prawo i Sprawiedliwość zmierza do osiągnięcia poprzez udział w życiu publicznym następujących celów: 1) umocnienia niepodległego bytu Rzeczypospolitej Polskiej i międzynarodowej pozycji Naszego Kraju, 2) umocnienia siły i bezpieczeństwa Państwa Polskiego, a w szczególności jego zdolności do podejmowania wielkich przedsięwzięć inwestycyjnych i społecznych w interesie Obywateli i Narodu, 3) umocnienia demokracji, praworządności i wolności obywatelskich, 4) szerzenia postaw patriotycznych oraz wzmacniania solidarności społecznej i narodowej Polaków, 5) umacniania roli rodziny jako podstawowej komórki społecznej i wspieranie jej życzliwą polityką państwa, 6) szybkiego rozwoju gospodarczego Polski i działań, które pozwolą na zwiększenie uczestnictwa obywateli w korzystaniu z jego owoców, w szczególności zmniejszenia i eliminacji różnic między miastem a wsią i między różnymi regionami Polski, 7) rozwoju kultury, nauki i powszechnego dostępu do oświaty wszystkich szczebli, 8) zniesienia wszelkich barier ograniczających możliwości awansu społecznego i wszechstronnej aktywności zawodowej, kulturalnej oraz naukowej Polaków.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka