Pirogronian Pirogronian
1318
BLOG

Falowe podstawy materii - 7 - Z Eteru powstałeś...

Pirogronian Pirogronian Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Notka niniejsza będzie dosyć hardcorowa. Poruszy wiele tematów na raz, ale nie bez przyczyny.

Jest to jedna z zalet teorii falowej, że pozwala połaczyć ze sobą zjawiska pozornie nie powiązane. W niniejszej notce spróbuję wytłumaczyć ni mniej, ni więcej, tylko co łączy tęczę z bozonem Higgsa.

Eter i jego właściwości

Teoria falowa głosi, że wszystko, zarówno materia jak i wszelkiej maści bezmasowe promieniowania, są niczym innym, jak falami w Kosmicznym Eterze. Rozwiązuje to główny problem z konwencjonalnym eterem, który miał być tylko medium dla światła, a być jednocześnie całkowiecie przenikalny dla materii. Pokazaliśmy w poprzednich notkach ("Fale sferyczne" oraz "Lorentz vs Ivanow"), że sferyczne fale skalarne (dodajmy - tworzące fale stojące lub pół-stojące) odtwarzają transformacje Lorentza oraz falę de Broglie'a. Dzięki temu przekonaliśmy się, że to jednak Lorentz miał rację, a nie Einstein. Odkryliśmy mechanizm, który postulował Lorentz - mianowicie, że ciała materialne skracają się w kierunku ruchu przez Eter. Taki mechanizm rzeczywiscie istnieje. Co więcej - jest on nierozerwalnie związany z mechaniką kwantową. Światło pozostawało formą zwykłej fali biegnącej, podczas gdy materia - szczególną formą fali stojącej.

 Ale jakie właściwości ma Eter, i jak sie zachowują jego fale? Czy Eter jst liniowy, a jego fale spełniają zasadę superpozycji, jak w równaniach Maxwella? A może jest nieliniowy, jak grawitacja w OTW Alberta Einsteina? Skłaniam się ku tej drugiej opcji. Powód jest prosty - w ośrodku liniowym nie może dojść do wymiany energii. Fale Eteru omiatałyby się wzajemnie, ale nie wpływały jedna na drugą (poza sumarycznym dodawaniem). Wszystko, co byłoby utworzone z Eteru, byłoby całkowicie przenikalne, "eteryczne".

Tymczasem obserwacje są inne. Eter tworzy całe mnustwo tworów, zwanych solitonami. Jest to między innymi znana nam materia. Soliton, jak można przeczytać chociażby na Wikipedii, powstaje dzięki nieliniowym własciwościom ośrodka.

Tu pojawia się największa kość niezgody pomiędzy mną, a Gabrielem LaFreniere. LaFreniere w swoim mechaniztycznym podejściu, uważa, iż istnieje tylko jedna, fundamentalna i absolutna prędkość w przyrodzie - prędkość światła c. Tymczasem nieliniowość wymusza zmiany rozchodzenia się zaburzeń w ośrodku, w zależności od amplitudy fali. Jest to pewien paradoks, ponieważ z mechanistycznego punktu widzenia takie podejście jest bardziej oczywiste. Ośrodek mechaniczny, jakim jest Eter, powinien jak najbardziej wpływać na rozchodzenie się w nim zaburzeń. Jedyne jednak, co może wpływać na Eter, to właśnie owe zaburzenia. Mamy więc sprzężenie zwrotne - rozchodzące się w Eterze zaburzenia same opisują swoją rzeczywistość. Nie sposób zaś utworzyć skomlikowanej struktury, mając do dyspozycji ośrodek liniowy (lub jest to bardzo trudne).

Opisaliśmy fale w Eterze przy pomocy skalarnej amplitudy. Na potrzeby matematycznego opisu, amplituda owa miała swoje zero i mogła się wychylać w obydwie strony od owego zera. Czy jest to jednak wystarczający opis Eteru. Nie. Osobiście preferuję (a artykuły Milo Wolffa mnie wspierają) myśleć o zaburzeniach w Eterze jak o zaburzeniach w jego "gęstości". Pojawiają się tutaj ozasadnione wątpliwości - jeśli pewnej gęstości przypisać "zero", to amplitudy o tym samym wychyleniu, ale przeciwnych znakach, bynajmniej nie będą sobie równoważne. W jednym przypadku Eter będzie rzadszy, a w drugim gęstszy, co powinno wpłynąć na jego właściwości przewodzenia fal, jeśli ma być nieliniowy. Prawdopodobnie o tym właśnie traktował Milo Wolff, pisząc, iż w centrum cząstek przestrzeń się "zagęszcza", ujawniając nieliniowe efekty i umożliwiając działanie materii.

Nieliniowa materia, nieliniowe światło

 Znamy wszyscy sławetny wzór Einsteina, łączący energię z masą. Wynika z niego, iż nawet niewielkiej masie oddpowiada kolosalna ilość energii. Jest to przyczyna, dla której na codzień nie zauważa się nieliniowej natury elektromagnetyzmu. Można ją dostrzec dopiero obserwując oddziaływanie tegoż elektromagnetyzmu z tworami, zbudowanymi ze skondensowanej energii, a co za tym idzie, gęstego Eteru - z materią.

Każdy zna na pewno zjawisko rozszczepiania białego światła w pryzmacie. Każdy też zapewne potrafi dać szkolną odpowiedź na pytanie, dlaczego światło się rozszczepia. Szkolna odpowiedź brzmi: ponieważ w pryzmacie światło o krótszej fali płynie wolniej. Brawo, Jasiu! Szósteczka.

A teraz, czy ktos się zastanawiał, dlaczego pryzmat (i większość przepuszczających światło materiałó, o ile nie wszystkie) zachowuje się w ten sposób? Odpowiedź nie jest taka prosta. W polskiej Wikipedii można przeczytać o rezonansie z elektronami, reemitowanej fali kasującej falę pierwotną etc. Skupmy sie jednak nie na technikaliach, a na meritum. W tym celu przyjrzymy się początkom mechaniki kwantowej.

 Max Planck na początku XX wieku "wpadł na pomysł" (bo odkryciem trudno to było nazwać), żeby połaczyć częstotliwość światła z energią, jaką niesie. Brzmi to dosyć enigmatycznie, ale świetnie widać zasadę na przykładzie efektu fotoelektrycznego. Otóż im większa była częstotliwość padającego światła (od pewnego progu, oczywiście), tym szybciej z oświetlanej płytki wypadały elektrony. Zwiększanie natężenia światła powodowało wzrost liczby elektornów, ale nie ich prędkości.

W nomenklaturze mówi się, iż światło o wyższej częstotliwości niesie więcej energii (no ok, mówi się o fotonie). Ja ująłbym to nieco inaczej - światło o wyższej częstotliwosci traci więcej energii przy kontakcie z materią. Oczywiście, żeby cos stracić, wpierw trzeba to mieć. Tym niemniej gdy w taki sposób ujmie się sprawę, kwestia pryzmatu się rozjaśnia.

Przeniesienie energii ze światła na elektron musi jakoś odbijać się na tymże świetle. Gdyby przeszło bez uszczerbku przez materiał, nie byłoby mowy o odziaływaniu. Przekazanie energii musi się więc wiązać z dwoma możliwymi scenariuszami: zmniejszeniem amplitudy albo zmniejszeniem prędkości.

Ze znanej nam skąd inąt fizyki wynika, iż przy przechodzeniu przez materię, dochodzi w przepływie światła do opóźnień. Mamy więc wszystkie dane, aby odpowiedzieć na pytanie, skąd się bierze dyspersja w pryzmacie. Światło o większej częstotliwości zostawia w materii więcej energii, a przez to bardziej zwalnia.

Co "zasila" materię?

Dlaczego poświęciliśmy tyle czasu na analizowanie ugiecia światła w materii? Ponieważ światło, jako fala biegnąca w Eterze, świetnie nadaje się do zademonstrowania procesu, który pozwala materii istnieć, a który fizyka mainstreamowa nazywa "mechanizmem Higgsa".

Czemu służy koncepcja pola Higgsa? Wg Wikipedii, oddziaływanie z tym polem nadaje cząstkom masę. W pewnym artykule napisano, iż mechanizm Higgsa odpowiada na pytanie, dlaczego "cząstki naszego ciała nie rozbiegają się na wszystkie strony z prędkością światła".

Cóż, po części odpowiedzieliśmy już na to pytanie. Materia, jako fala stojąca, a wiec swoiste złożenie fal biegnących, nie może poruszać się z prędkością światła, a wiec z prędkością fali biegnącej. Nie może, gdyż jest kompozytem fal o przeciwnych kierunkach.

Wykazano w poprzednich notkach, że sferyczna fala stojąca świetnie nadaje się do opisania materii ze wszystkimi jej dziwactwami, od relatywistyki po kwanty. Pojawia sie jednak problem. Co zasila ową falę stojącą? Wszak wiemy, że żadna fala nie utrzyma się wiecznie na wodzie, zwłaszca stojąca. No, chyba, że nietłumiące drgań brzegi są niedaleko.

Tu z odsieczą śpieszy nieliniowy Eter. Wypełniony nim Wszechświat działa jak system zamknięty. Wypromieniowana z materii energia, w postaci fal, nigdzie nie ginie. Staje się częścią "zupy energetycznej", którą czasami utożsamia się ze zjawiskiem "fluktuacji kwantowych" lub polaryzacji próżni. Sferyczne, polsujące solitony, tworzące materię, potrafią dzieki nieliniowym własnościom Eteru czerpać energię z tej zupy, dzięki czemu nie zanikają, a ich fale "nie rozbiegają się we wszystkie strony z prędkością światła". Jak to robią?

Gdy znęcaliśmy się nad zjawiskami zachodzącymi w pryzmacie, chodziło głównie o wykazanie związku pomiędzy opóźnieniem w przepływie fali przez ośrodek, a wymianą energii pomiędzy tą falą a ośrodkiem. Tym wytłumaczyliśmy dyspersję fal świetlnych w pryzmacie. Tym też chcemy wytłumaczyć fakt, iż materia potrafi czerpać energię z fal "kwantowego oceanu próżni". Zagęszczony na "grzbietach" fali stojącej Eter spowalnia przechodzące przez niego fale, sprawiając, iż część ich energii przedostaje się do tejże fali stojącej. W dodatku owo spowolnienie powoduje załamywanie się fal próżni, co daje efekt soczewkowania. Dzięki temu cząstka elementarna "zagarnia" do siebie dodatkową energię, "wsysa" nieopatrznie zachaczającą ją falę.

 Wnioski i ostatni dowód

Jakie wnioski z powyższych rozważań? Otóż, gdyby nie dyspersja światła w pryzmacie, żadna materia nie mogłaby się utrzymać. To, co obserwujemy na codzień, i czego nie podejrzewalibyśmy wcale, jest tym, czego wielu naukowców poszukuje (ponoć już znaleźli, ale tylko ponoć) z uporem (oraz rosnącą frustracją) w kosztujących krocie zderzaczach (jak np. LHC).

Czy to aby jednak nie za dalego posunięte wnioski? Cóż, życie wszystko zweryfikuje. Niemniej na chwilę obecną, podany przeze mnie mechanizm "zasilania" materii wydaje się ze wszech miar uzasadniony i logiczny. Co zaś do nieliniowości Eteru, to Milo Wolff podał jeszcze jeden dowód. Konkretnie, podał uzasadnienie faktu, iż Eter "zagęszcza się w centrum elektronu". Oto rozumowanie:

 Wzór na energię cząstki materialnej (rozważamy konkretnie elektron), ma wg Wolffa postać:

         (1)

Ostatni element, to suma energii poszczególnych fal, składajacych się na cząstkę. Wolff następnie proponuje porównać lokalna "intensywność" fal z energią, jaka dociera do cząstki z wszechświata. Średnicę, dla jakiej następuje między nimi równowaga, oznaczmy , R jako promień wszechświata, a N - ilość cząstek wewnątrz niego. Z zastosowaniem wzoru (1) Wolff otrzymał następujące równanie, zwane przez niego "równaniem kosmosu":

       (2)

 Okazuje się, że po podstawieniu pod R i N odpowiednich wartości, r będzie co do rzędu wielkości zbierzne z dobrze znaną wielkością - tzw. "klasycznym promieniem elektronu". Choć nie jest to faktyczny jego promień (ale który nim jest - też nie wiadomo), to jest to wielkość znacząca, rozróżniające między innymi zasadność traktowania elektornu klasycznie i kwantowo (panuje opinia, że poniżej tego promienia elektron można opisać tylko kwantowo).

Mamy więc potwierdzenie "całego kosmosu", że Eter jest nieliniowy, oraz, że nieliniowość ta jest szczególnie widoczna wewnątrz materii. Jest to również argument za teorią falową jako taką. Widać więc, że wbrew powszechnemu sądowi, że "poznać najmnijsze cząstki materii to wszechświat", czasami trzeba spojrzeć na cały wszechświat, żeby zrozumieć najmniejsze czastki materii... Podejście to można znaleźć u niektórych astrofizyków, jak np u Nassima Harameina, który dostrzegł fraktalny charakter wszechswiata, i w jego wielkich megastrukturach szuka odbicia mikroświata. Zaiste, teoria falowa jest niezwykłą przygodą. Gorąco zachęcam wszystkich chętnych, aby jej chociaż spróbować.

Pirogronian
O mnie Pirogronian

Drogi czytelniku. Nie chcę, żeby dochodziło miedzy nami do nieporozumień. Nie publikuję tutaj wiedzy objawionej. Jedyne, co robię, to mieszam w informacyjnym tyglu i wyławiam co ciekawsze moim zdaniem kawałki. Nawet, jeśli wykazuję się przy ich prezentacji dużym zaangażowaniem, to pamiętaj, że jestem w większości dziedzin tylko amatorem. Dlatego, mimo, że celowo nie wprowadzam nikogo w błąd, to pamiętaj, że... ...jesteś ciekaw, czy mam rację, to sam sprawdzaj informacje. Pozdrowionka :-P

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Technologie