Stare powiedzonko: „chorąży zawsze zdąży” jak widać jest wciąż na czasie. Jak donosiła bowiem, swego czasu poczytna w pewnych kręgach Gazeta W(iadomo ile warta): „(…)dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik zwymyślał kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka. Awanturę słyszał chorąży BOR”. Skoro słyszał to znaczy, że dobrze wiedział ale nie powiedział i swoją wiedzę zataił przed prokuraturą. Czyżby zatem utajniając jego personalia Gazeta W(iadomo jaka) chroniła go przed odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa? Zostawmy jednak ten wątek prokuratorom i skupmy się na samej kłótni. Wg przywołanego wyżej brukowca i jego informatora, „chodziło o to, że Protasiuk nie chciał lecieć, bo nie miał informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku, a wiedział o pogarszających się warunkach. Generał zwymyślał go w wulgarnych słowach. Kazał mu iść do kokpitu i sam meldował prezydentowi samolot gotowy do odlotu”. Rewelacje te rzekomo potwierdza nagranie z monitoringu, które ma być rozszyfrowane przez specjalistę od ruchu ust, bo pechowo jest zapisem niemym. Tylko nie mogą zaleźć odpowiedniego eksperta... W ogóle nie wiadomo kto czego szuka, bo kpt. Marcin Marsjan z biura rzecznika prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformował, że „obecnie materiałem z monitoringu dysponuje cywilna komisja badająca wypadki lotnicze, a nie wojskowa prokuratura”.
Zostawmy na chwilę Gazetę W(ierną ideologicznie). Inni też coś mają do powiedzenia w tej sprawie. Radio ZET 4 marca br. informowało, że „(…)prokuratorzy przesłuchali już wszystkich oficerów Biura Ochrony Rządu, którzy byli obecni na lotnisku Okęcie przed wylotem prezydenckiego Tu-154M(…) ich zeznania nie potwierdzają wersji o kłótni do jakiej miało dojść między dowódcą sił powietrznych Andrzejem Błasikiem a kapitanem samolotu Arkadiuszem Protasiukiem”. Jak się więc okazuje, jedynym pewnikiem w tej całej sprawie jest to, że rozmowa wojskowych faktycznie miała miejsce. Wielką niewiadomą pozostaje natomiast jej treść. Mogła ona przecież dotyczyć, jak słusznie zauważa mec. Bartosz Kownacki „tego, kto ma zameldować prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu gotowość do lotu”. Wdowa po śp. gen. Andrzeju Błasiku utrzymuje, że wylot z Warszawy „(…)odbywał się w pełnej zgodzie. Mąż chciał w jakiś sposób nadać szczególny charakter tej wizycie polskiej delegacji, podkreślając wagę tego lotu do Katynia. Powiedział więc, że chciałby asystować kpt. Protasiukowi przy składaniu meldunku panu prezydentowi. To był jego pierwszy lot z prezydentem, wcześniej z nim nie latał. Nieprawdą jest, że mąż sam składał mu meldunek, bo byli razem z kpt. Protasiukiem, by było bardziej uroczyście. Zresztą są przecież nagrania z monitoringu, na których można to zobaczyć”. Ciekawe tylko czy jakieś kabelki się nie skręciły i akurat ten moment się nie nagrał. Znamy już takie przypadki.
Wróćmy jednak do tematu. Przypominam, że wg Gazety W(iadomo jakiej i ile wartej) powodem kłótni miał być rzekomo brak aktualnej „informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku”. Okazuje się jednak, że to nie prawda! Piloci mieli aktualną informację o pogodzie, a wynikało z niej, że „(…)podstawa chmur wynosi 60 m, a widoczność jest od 1 tys. do 3 tys. metrów. Jest tam mowa o zachmurzeniu, o chmurach, o mgle(…)”. Zatem nie mogło to być powodem sprzeczki. Tym bardziej, że ”oficer pełniący z 9 na 10 kwietnia br. służbę dyżurnego operacyjnego w Centrum Hydrometeorologii Sił Powietrznych nie zgłaszał w swoich meldunkach jakiegoś szczególnego pogorszenia się pogody w Smoleńsku. Z jego relacji wynika, że nic nie wskazywało na brak możliwości realizacji przelotu samolotu Tu-154M z prezydentem RP na pokładzie na trasie Warszawa – Smoleńsk”. Skoro nie spierali się o to, to o co? A może jednak nie kłócili się wcale, bo rację ma Jarosław Kaczyński mówiąc: „Jak znam wojsko, to kapitanowie nie kłócą się z generałami broni, w dodatku ze swoimi dowódcami”.
Wygląda na to, że ta kolejna bezczelna prowokacja jednak nie wywoła spodziewanej awantury. Nie wpłynie też na zwiększenie poparcia PO, które leci na łeb na szyję. Wyprani z honoru pismacy, dyndający na rządowym sznureczku, pospiesznie więc szykują kolejną rewelację – uczestnictwo śp. kpt. Protasiuka w tzw. „przekrętach fakturowych”. Jak donosi Nasz Dziennik „Dziennikarska wizja zakłada zaprezentowanie osoby Protasiuka jako zdesperowanego pilota, który chciał dowieść swoich umiejętności w pilotażu, ryzykując lądowanie w skrajnie trudnych warunkach. Manewr miałby zostać doceniony przez dowódcę Sił Powietrznych, co z kolei miałoby zapewnić mu jego wstawiennictwo w sprawie anulowania wyroku”. Ta zajadłość, nienawiść i zaślepienie w dążeniu do ośmieszenia pilotów i gen. Błasika najwyraźniej odbija się na sprawności umysłowej rusofilskich klakierów nie mogących zdecydować, czy Pan Arkadiusz Protasiuk był aroganckim kogucikiem pyskującym generałowi, czy raczej przestraszonym chłopcem popisującym się przed swoim dowódcą.
Jedno jest pewne – prorosyjskie, polskojęzyczne media już dawno sięgnęły dna, teraz zagrzebują się w mule.
Czuję swoją przynależność do cywilizacji łacińskiej, wyrosłej z tradycji Rzymu i opartej na Kościele Katolickim. Cywilizacji, która przyznaje siłom duchowym supremację nad fizycznymi, a od państwa wymaga, aby przestrzegało moralności. Uważam komunizm za zło nieporównanie większe od nazizmu, a to ze względu na liczbę ofiar, na spustoszenie jakie pozostawił w ludzkich umysłach i sercach, a także dlatego, iż do dzisiaj ma swych gorących wyznawców nawet w elitach władzy i mediach. Nie uznaję dorobku postępowej myśli lewicowej i uważam ją za składowisko bezwartościowych odpadków intelektualnych wyprodukowanych przez oszustów i frustratów. Opowiadam się za ewolucyjnymi zmianami, uznaję rynek za jedyny regulator gospodarki, jestem przywiązany do tradycji, wolności jednostki, religii i własności prywatnej. Sprzeciwiam się nadmiernej roli państwa w gospodarce, mam zdecydowanie negatywny stosunek do polityki socjalnej, nie jestem zwolennikiem egalitaryzmu. AMEN
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości