Od dłuższego czasu mamy konflikt na granicy z Białorusią, mamy imigrantów chcących nielegalnie przekroczyć polską granicę państwową, zwanych dla niepoznaki "uchodźcami", i mamy polityków, działaczy rozmaitych organizacji pozarządowych oraz dziennikarzy, oskarżających administrację państwową (rząd, Straż Graniczną, Policję) o łamanie prawa, a część społeczeństwa o zanik (brak?) ludzkich uczuć. Od kilku godzin mamy również fizyczny atak na polskie przejście graniczne, zatem zweryfikujmy pojęcia i fakty.
Imigranci na białorusko-polskiej granicy, to rzeczywiście głównie osoby znajdujące się w dramatycznej sytuacji, ale w zdecydowanej większości nie są to uchodźcy ani w świetle prawa międzynarodowego, bowiem Białoruś ani Polska nie są pierwszym bezpiecznym krajem po opuszczeniu własnego (Afganistanu, Syrii, Kataru, Somalii, Kuby itd.), z którego musieli uchodzić, ani w potocznym rozumieniu, bo większości z nich nie grozi śmierć ani prześladowanie w ojczystym kraju, a zmierzają do Europy w celu polepszenia swojego bytu ekonomicznego, zatem również w potocznym rozumieniu nie są „uchodźcami”, a właśnie „imigrantami”.
Na białorusko-polskiej granicy przebywają (koczują, przekraczają "zieloną granicę", usiłują nielegalnie forsować zasieki lub przejście graniczne) imigranci ekonomiczni, którzy przylecieli samolotami do Mińska, osoby zwerbowane (na przykład na terenie Rosji), muzułmańscy fundamentaliści, islamscy terroryści oraz funkcjonariusze białoruskich (również rosyjskich?) służb specjalnych. Wymieniam "fundamentalistów" i "terrorystów" nie bez przyczyny. W każdym kraju zachodniej Europy, gdzie jest znaczna ilość muzułmańskich imigrantów, znajdują się właśnie takie osoby i nie widzę powodu, by z góry zakładać, że wśród tych, którzy chcą znaleźć się na terenie Polski, nie może być muzułmańskich fundamentalistów i islamskich terrorystów.
Mając powyższe na uwadze, polska administracja, Straż Graniczna, policja i wojsko muszą zrobić WSZYSTKO, by nie wpuścić NIKOGO na teren Polski poza tymi, którzy zgodnie z międzynarodowym prawem chcą złożyć wniosek o azyl (w konsulacie lub na przejściu granicznym, ewentualnie na terenie Polski, jeśli już tu - legalnie lub nielegalnie - się znaleźli). Co ważne: nie można uznać wniosku o azyl za złożony tylko dlatego, że ktoś krzyczy o tym przebywając po białoruskiej stronie granicy lub trzyma tabliczkę z takim komunikatem. Jeśli ktoś naprawdę chce złożyć wniosek o azyl w Polsce, chciałby to zrobić legalnie (konsulat, przejście graniczne), a funkcjonariusze białoruskich służb im to uniemożliwiają, to powinny interweniować instytucje międzynarodowe mające uprawnienia do działania na terenie Białorusi, a nie polska administracja, która nie ma prawa działać na terenie żadnego innego kraju bez zgody tamtejszych władz (a jak wiemy, władze białoruskie takiej zgody nie wydają, vide zatrzymane na granicy konwoje z pomocą humanitarną). Nie można również otworzyć dla takich osób granicy, ponieważ nie odseparuje się uchodźców od tysięcy innych osób, bo to prawnie niedozwolone oraz logistycznie i technicznie niemożliwe i dla Polski i Polaków po prostu niebezpieczne.
Każda osoba, która legalnie lub nielegalnie przebywa na terenie Polski, znajduje się pod polską jurysdykcją. Osobom potrzebującym pomocy, polska administracja jest zobowiązana ją udzielić (dostarczenie żywności, ciepłych ubrań, pomocy medycznej) bez względu na to, czy przebywają na terenie naszego kraju legalnie, czy nie. Oczywiście możemy mieć uzasadnione wątpliwości, czy zawsze tak się dzieje (relacje wskazujące, że polskie służby łamią prawo mogą być prawdziwe), jednak osoby, które nie chcą wypełnić wniosków o azyl w Polsce, mogą być, zgodnie z prawem, odesłane do kraju, skąd przybyli, czyli w tym wypadku na granicę z Białorusią i nie ma znaczenia, czy to 25 letni, zdrowy i silny mężczyzna, czy kobieta z dzieckiem na ręku! Po prostu polska administracja nie powinna różnie podchodzić do jednych (młody mężczyzna) niż innych (kobieta z dzieckiem). Oczywiście o ile ta osoba (mężczyzna czy kobieta z dzieckiem) nie wymaga interwencji medycznej, nie jest głodna czy wyczerpana. Osoby nie wyrażające zainteresowania złożeniem wniosku o azyl w Polsce można po prostu "wywieźć" na granicę z Białorusią i tyle. Mam na myśli aspekt prawny, bo w aspekcie moralnym wyobrażam sobie sytuację, gdy ktoś nie chce złożyć wniosku o azyl w Polsce, a mimo to powinien pozostać na terenie Polski (np. matka z dzieckiem, jeśli działa nieracjonalnie, co może zagrażać życiu małego dziecka).
Osobiście nie wierzę, by ktokolwiek (np. Straż Graniczna) "wywoził dzieci i zostawiał w nocy na bagnach w lesie". To jest manipulacja i propaganda ze strony niektórych mediów. Media potrafią robić łzawe reportaże, w których w jednym ujęciu widać małe dzieci, a w kolejnym jakieś osoby ładowane są do samochodu i puszczać komentarz, że to te dzieci, które potem porzucone zostają na bagnach w lesie. Skąd dziennikarze mogą to wiedzieć, jeśli na nagraniu nie widać, kto wsiada do auta? Skąd mają wiedzieć, gdzie w rzeczywistości te osoby są wiezione, jeśli media nie mają wstępu do pasa przygranicznego?
Na marginesie - moim zdaniem to błąd, że w strefie przygranicznej dziennikarze nie mogą normalnie pracować. Redakcje powinny otrzymać akredytacje dla konkretnych reporterów, co by oczyściło atmosferę nawet w sytuacji, gdy cześć mediów zamiast relacjonować i komentować, manipuluje i uprawia propagandę. Inna część dziennikarzy rzetelnie by relacjonowała interesujące miliony rodaków (oraz międzynarodową opinię publiczną) wydarzenia i byśmy nie byli skazani jedynie na oficjalne komunikaty rządu i służb operujących na terenie objętym stanem wyjątkowym (obarczone odium nierzetelności) czy białoruską propagandę "gwarantującą" fałsz i manipulacje.
Mamy ewidentny kryzys na białorusko-polskiej granicy. Mamy do czynienia nie tylko z sytuacją trudną, ale od pewnego momentu bardzo niebezpieczną dla polskiego państwa i życia ludzi po obu stronach granicy. Podejście emocjonalne w takich sytuacjach nikomu nie służy. Trzeba działać pragmatycznie, zdecydowanie, twardo. Bez tego ani imigranci po białoruskiej stronie granicy, ani inspirujący ich funkcjonariusze białoruskich służb, nie zmienią strategii i konflikt zamiast się kończyć, będzie eskalował pociągając za sobą coraz większą ilość ofiar.
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka