Pietruczuk, a właściwie pan major Grzegorz Pietruczuk, to ten pilot, którzy odmówił prezydentowi Kaczyńskiemu. Został za to wyzwany od tchórzów i szykanowany. Pietruczuk jednak tchórzem nie był. Latał do Iraku, Afganistanu, Bośni i Czadu. Do Tbilisi nie chciał lecieć, bo uznał, że to zbyt duże ryzyko. Brakowało danych o sytuacji na lotnisku, o łączności, warunkach pogodowych i warunkach zabezpieczenia radiotechnicznego. Jego decyzję poparł dowódca 36 spec pułku płk Tomasz Pietrzak.
Między mjr Pietruczukiem i prezydentem Kaczyńskim rozegrała się taka oto scena: Po odmowie wykonania lotu do kokpitu wszedł Kaczyński i zapytał Pietruczuka czy wie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych?. Po twierdzącej odpowiedzi Kaczyński polecił mu wykonanie rozkazu i wyszedł. Kilka dni później poseł Karski złożył zawiadomienie do prokuratury o nie wykonaniu nakazu lotu przez mjr Pietruczuka, w którym zostało zawarte sformułowanie, że „przyniósł wstyd państwu polskiemu i jego siłom zbrojnym”. Świadkiem tych wydarzeń był mjr Robert Grzywna, drugi pilot feralnego lotu z 10 kwietnia 2010 r.
Pietruczuk zapytany czy jego zdaniem na dowódcę lotu do Smoleńska mogły być wywierane naciski, aby lądował, nie chciał odpowiedzieć. Rzucił tylko, że przeszło mu to przez myśl. Trudno mu się dziwić, że nie chce zabierać głosu w tej sprawie. Jest profesjonalistą i odważnym człowiekiem. Najlepszym pilotem jakiego mógł mieć spec pułk i Kaczyński. Śmiał przeciwstawić się prezydentowi aby chronić jego życie.
Już wtedy, w 2008 roku próbowano zamienić go na stanowisku pierwszego pilota z mjr Protasiukiem, któremu brakowało jednak uprawnień i jak się później okazało także umiejętności. Gdyby dowódcą lotu 10 kwietnia 2010 r. był mjr Pietruczuk, Kaczyński nadal by żył. A tak debeściaki na rozkaz jaśnie oświeconego przyczynili się do śmierci 95 osób i przynieśli wstyd Polsce.
Inne tematy w dziale Polityka