Zbliża się kolejna rocznica stanu wojennego, a wraz z nią kolejny „festiwal Wojciecha Jaruzelskiego”. Taki festiwal zresztą już się zaczął, wraz z przypomnieniem zapisków z notesu generała Anoszkina czy publikacją dokumentów CIA, otrzymanych od pułkownika Kuklińskiego.
Z materiałów tych wyciąga się wniosek, że Jaruzelski kłamie twierdząc, iż ratował Polskę przed interwencją sowiecką, bo w końcu 1981 roku ZSRR takiej interwencji w Polsce nie planował. Poglądy takie, choć są w klasyczny sposób ahistoryczne, prezentują niestety również historycy.
Żaden z nich nie bierze pod uwagę, że to nic nie znaczy, iż w grudniu 1981 roku ZSRR nie planował interwencji. Nie planował, bo wiedział, że Jaruzelski wprowadzi stan wojenny i zrobi porządek z „polską kontrrewolucją”. Gdyby jednak Jaruzelski z jakiegoś powodu zrezygnował z tego kroku – przed 13 grudnia ustąpił lub zrobił użytek z broni służbowej, co, jak potem wspominał, rozważał – nie zniknęłyby wszystkie polskie problemy. PZPR nie oddałaby władzy „Solidarności”, a Lech Wałęsa nie zostałby prezydentem. Polska nie wystąpiłaby z Układu Warszawskiego i nie podryfowałaby w kierunku EWG. Bo w 1981 roku nie był możliwy rok 1989. Logika rzeczywistości polskiej 1981 roku była taka, że „Solidarność” mogła albo wkomponować się w system komunistyczny, albo zostać zniszczona. Innej możliwości nie było. ZSRR nie planował być może interwencji w końcu 1981 roku, ale nie oznacza to, że nie zaplanowałby jej wiosną 1982, gdyby sytuacja w Polsce nadal była politycznie niestabilna.
Niewielu komentatorów wydarzeń z przełomu 1981/82 bierze też pod uwagę fakt, że istniał wówczas ostry spór w samym sowieckim kierownictwie. O ile kierownictwo KGB na czele z Jurijem Andropowem było sceptycznie nastawione do interwencji w Polsce, kręgi wojskowe były na nią zdecydowane, gdyby zaszła taka konieczność. Potwierdzają to także z raporty Kuklińskiego. Ale właśnie dlatego wyjętych z kontekstu cytatów sowieckich dygnitarzy z końca 1981 roku, że nie chcą wchodzić do Polski, nie można przeceniać.
To wszystko nie zdejmuje oczywiście odpowiedzialności z Jaruzelskiego. Jednak przy ocenianiu generała trzeba uwzględniać wszystkie przesłanki jego postępowania. A nie na siłę starać się wpasować go w schemat „zdrajcy” albo „bohatera”.
Inne tematy w dziale Polityka