Gdy napisałem, że Adam Michnik to jeden z najwybitniejszych Polaków, posypały się na mnie gromy. Tymczasem w ostatniej „Europie” jego wielkość docenia nie kto inny, jak Piotr Zaremba, jeden z najbardziej szanowanych konserwatywnych publicystów.
Zaremba porównuje Adama Michnika do Romana Dmowskiego. Myślę, że trafia tu w sedno. Nie tylko dlatego, że znaczenie obu w dziejach Polski jest zbliżone. Także dlatego, że obaj wykazują wiele podobieństw, które publicysta „Dziennika” precyzyjnie wylicza.
Z całego tekstu Zaremby wynika, że obaj nie wolni byli od dziwnych fiksacji i obsesji, na które jednak z przymrużeniem oka patrzyli nawet ich zwolennicy. W przypadku Dmowskiego była to obsesja antysemicko-antymasońska, u Michnika jest to obsesja antylustracyjna i antynacjonalistyczna, połączona z tendencją do bratania się z dygnitarzami komunistycznymi.
Ponieważ jednak nawet zwolennicy obu nie traktowali tych obsesji wystarczająco poważnie, wpływ zarówno Dmowskiego, jak i Michnika na bieżącą politykę „ich” partii (Stronnictwa Narodowego, Unii Wolności) nie był wielki. Obaj, Michnik i Dmowski traktowani byli raczej jako żywe symbole, wytyczające tylko najważniejsze kierunki, ale nie traktowane poważnie, gdy trzeba było rozstrzygać bieżące kwestie polityczne. Choćby wtedy, gdy np. Unia Wolności decydowała, czy poprzeć ustawę o IPN.
Ciekawy tylko jestem, jak na tekst Zaremby zareagują czołowi „michnikolodzy”, tacy jak Rafał Ziemkiewicz czy Bronisław Wildstein. Z ich punktu widzenia twierdzenie, że Michnik nie był demiurgiem, stojącym za wszystkimi najważniejszymi wydarzeniami w III RP to czysta herezja.
Inne tematy w dziale Polityka