Prezydent Bronisław Komorowski zdecydował, że nie pójdzie w ślady Sejmu i Senatu i nie odrzuci sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Dzięki temu KRRiT w obecnym składzie nie zostanie rozwiązana. To bardzo zła decyzja prezydenta.
Komorowski miał szanse pokazać, że zależy mu na pluralizmie w mediach publicznych. Tak jak zrobiła to – mądra po szkodzie – Platforma Obywatelska. Bo choć to PO odpowiada za obecne polityczne zawłaszczenie mediów publicznych, bo to ona wybrała w ubiegłym roku KRRiT z nadreprezentacją SLD i bez przedstawiciela PiS, w tym roku próbowała naprawić swój błąd. Odrzucenie sprawozdania KRRiT w Sejmie i w Senacie było właśnie takim naprawianiem. Bo po ewentualnym rozwiązaniu Krajowej Rady byłaby szansa, że w jej nowym składzie znajdą się przedstawiciele wszystkich sił politycznych. I że to właśnie będzie gwarancją względnego pluralizmu w mediach publicznych, skoro nie ma szans, a nie ma, na całkowite odpolitycznienie tych mediów.
Niestety strażnikiem układu, który w tej chwili zawłaszcza media publiczne, okazał się prezydent Komorowski. Układu, który odpowiada za obsadzenie władz TVP bohaterami afery Rywina i za oddanie władz Polskiego Radia całkowicie w ręce SLD.
Nie wiem czym kierował się prezydent, ale na pewno nie argumentami merytorycznymi. Wszystko wskazuje na to, że bronił powołanych przez siebie do Krajowej Rady kolesi – Jana Dworaka i Krzysztofa Lufta. Którzy, choć wcześniej kłócili się z przedstawicielami SLD, ostatnio zapewne zawarli z nimi jakiś „deal”, który Komorowski przyklepał.
Prezydent zachował się więc jak klasyczny capo do tutti cappi patologicznego układu.
Inne tematy w dziale Polityka