Zaciekawiły mnie ostatnio dwie informacje, jakie pojawiły się w sieci.
W pierwszej z nich Pan Sędzia Muszyński krytykuje Sąd powszechny za to, że się poważył badać prawidłowość reprezentacji Trybunału Konstytucyjnego w czasie sporu przed tym Sądem, co w praktyce sprowadza się do badania tego, czy Pani Sędzia Julia Przyłębska została skutecznie powołana na stanowisko Prezesa Trybunału Konstytucyjnego? A badanie takie polegało na zwróceniu się do Sądu Najwyższego z pytaniem prawnym, innej drogi Sąd w takiej sytuacji nie miał. Zdaniem Pana Sędziego Muszyńskiego jest to absolutnie niedopuszczalne. Poniżej screen z portalu wpolityce.pl:
Chyba nawet tego samego dnia Prokuratura Okręgowa Warszawa - Praga uznała przynajmniej potencjalne kompetencje administracji rządowej do kontrolowania tego co jest, a co nie jest wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, a uczyniła to przy okazji postępowania przygotowawczego w sprawie odmowy publikacji wyroku Trybunału z dnia 9 marca 2016 r. Poniżej screen z fragmentu oświadczenia Prokuratury opublikowanego na Jej stronie:
Innymi słowy zdaniem Prokuratora administracja rządowa ma prawo badać co było wyrokiem Trybunału (a to na tle tego, czy jego skład był zgodny z przepisami prawa), ale jednocześnie zdaniem Sędziego Muszyńskiego sąd powszechny już nie ma prawa badać tego, czy Prezes Trybunału rzeczywiście jest jego Prezesem.
Widzę tutaj niejaką sprzeczność i jednocześnie nie wiem, czy należy się spodziewać tego, że Pan sędzia Muszyński równie ostro skrytykuje orzeczenie Prokuratury, czy też tego, że Prokuratura przyłączy się do pytania prawnego Sądu powszechnego skierowanego do Sądu Najwyższego o wypowiedzenie się co do tego, czy Pani J.Przyłębska rzeczywiście jest Prezesem Trybunału Konstytucyjnego?
Będąc krytykiem poczynań PiSu wobec Trybunału Konstytucyjnego można mieć z tego niezły ubaw, tyle tylko, że tak naprawdę ani to śmieszne, ani dobre dla naszego kraju.
Inne tematy w dziale Polityka