W Polsce jest około 7 mln adresów. Adresy te wykorzystywane są w urzędach, firmach, instytucjach publicznych, czyli w wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. Sprawa jakości i spójnośći danych adresowych jest więc ważna.
Załóżmy, że mamy firmę, która obsługuje wielu klientów. Klient zamawia usługę na konkretny adres. Wpisujemy do bazy danych adresowych nazwę miejscowości Garbatka-Letnisko i ulicę Zbigniewa Herberta. A tu porażka , mamy niefart. Nie ma w naszej bazie ulicy Zbigniewa Herberta. Zamówienie nie może być zrealizowane. Po dłuższym rozpoznaniu okazuje się, że w dniu 29 czerwca 2017 roku Rada Gminy Garbatka-Letnisko podjęła uchwałę o zmianie nazwy ulicy Leona Kruczkowskiego (która jest właśnie w naszej bazie) na Zbigniewa Herberta. Nasz program obsługi klienta nie wykrył zmiany nazwy ulic i z tego powodu straciliśmy zamówienie. Jeśli nawet udałoby się uratować to zamówienie wtedy dodatkowo, jeśli klient ma w tym miejscu siedzibę, musimy sprawdzić dane w innym system CRM (zarządzającego relacjami z klientem) czy znajduje się tam poprawiona nazwa ulicy siedziby klienta do czego jesteśmy zobowiązani innymi przepisami.
W każdym roku dziesiątki a może nawet setki ulic zmieniają swoją nazwę. Informacja o zmianach nazw ulic jest dostępna. Jest jednak problem. Poprawnie wykonany program obsługi klienta nie może a nawet nie powinien wykorzystywać informacji podanej w formie tekstowej. Zapis informtyczny jest również dostępny, ale nie zawiera identyfikatora ulicy, bez którego dane są również mało użyteczne.
Powie ktoś, że osoba wykonująca zamówienie może zadzownić i dowiedzieć się co się stało z ulicą Leona Kruczkowskiego. To prawda, że pracownik może wykonać takie sprawdzenie. Niemniej w dobie informatyzacji procesów to strata czasu i pieniędzy. Powie ktoś inny, że można kupić bazę z adresami która będzie miała uaktualnione nazwy ulic. Wtedy wystarczyłoby połączyć się z płatnym serwisem i znaleźć aktualny adres. Rzeczywiście tak można zrobić, ale tylko w prostszych przypadkach obsługi klienta. W rzeczywistości im bardziej wchodzimy w sprawę merytorycznie, tym bardziej opisowe traktowanie informacji o adresach prowadzi nas na manowce.
Infomacja o adresach to nie tylko nazwa ulicy, ale również numer, lokalizacja budynku (lub budynków) , kod pocztowy. To również ich powiązania z bazami państowymi TERYT, GUGIK. Powiązanie z bazami panstwowymi wymusza konieczność uznania nadrzędności zawartych tam danych. Często są w tych bazach dane niedokładne czy też nieaktualne. I wtedy mamy jeszcze większy problem, gdyż odpowiadamy za zgodność przetwarznych przez nas danych z danymi w bazach państowych. Wymuszają to dodatkowe procedury.
A jak radzą sobie z adresami urzędy państwowe? Tutaj wszystko idzie gładko i nie widać większych problemów. Tysiące urzędników sprawdza w wypełnianych przez nas formularzach czy adres wpisany jest we właściwą rubrykę. Czasem sprawdzana jest też czytelność adresu. Później dokument umieszany jest w archiwum. Nowością jest zastąpienie formularzy papierowych formularzami tekstowymi w komputerze, co merytorycznie niczego nie wnosi oprócz oszczędności papieru. Adres tak wpisany i przechowywany nie jest informatycznie odczytywany przez komputer, więc nieważne co tam jest napisane, chyba że adres jest podstawą naliczenia jakiejś daniny (na przykład w jakim miejscu opłacamy ubezpieczenie za nieużywane czasowo auto) albo jakiejś ważnej procedury (np. gdzie dostarczyć upomnienie).
Jeśli na formularzu naszym wpisaliśmy nieaktualny już numer 62a i starą nazwę ulicy, wtedy pismo z mandatem zostanie nam doręczone pomimo błędów w adresie. W procesach informatycznych wszystko musi grać i nie ma miejsca na interpretację informacji przez człowieka. Niejednoznaczne oznaczony budynek przy zmienionej nazwie ulicy rodzi już poważne skutki a conajmniej generuje dodatkowe koszty oprogramowania.
W dobrze zorganizowanym społeczeństwie zorientowanym na rozwój i na postęp technologiczny opisany przykład szumu informacyjnego mogłoby już zgłaszać dziecko w szkole podstawowej na lekcjach poświęconyh modelowaniu danych.
Jasio powiedziałby wtedy nauczyciele, "Proszę Pani, a my wczoraj w domu w czasie kolacji rozmawialiśmy o wielkim nieporządku w danych adresowych i mówiliśmy również, że niepotrzebnie marnujemy przez to nasze pieniądze".
A na to nauczycielka odpowiedziałaby "Tak Jasiu my nauczyciele wiemy o tym bałaganie informacyjnym. Również bardzo nas to martwi. Będziemy organizować dodatkowe zajęcia i ćwiczenia z identyfikacji adresow i powiązań adresów z danymi w bazach państwowych. Po opuszczeniu szkoły pełnoletni Janek szukałby wtedy innego kandydata do władz, tj takiego polityka, dla którego walka z szumem informacyjnym byłaby w programie jego partii. W efekcie takich zmienionych priortetów powstałyby programy strategiczne, likwidujące ten kosztowny dla społeczeństwa problem, a dodatkowo powodujący degradację procesów społecznych i gospodarczych.
Na chwilę pogrążyłem się w marzeniach. Wiem, że szum informacyjny nie będzie dla nas istotny jeszcze przez wiele lat, a może nawet wiele dziesiątków lat. Wielu stwierdzi wręcz, że to co piszę to wydumany problem, całkowicie oderwany do naszej rzeczywistości. Takie poglądy będą wspierane przez większość społeczeństwa. Jest to zrozumiałe, gdyż środki masowego przekazu kreują zupełnie inne problemy społeczne Problemem najważniejszym, oprócz dyżurnego COVID, jest obecnie napędzanie prostej konsumpcji (może jakieś 1000+). Z kolei najważniejszym problemem strategicznym wydaje się być spowolnienie zamykania kopalń w stosunku do terminarza narzuconego przez EU, gdyż "węgiel jest dla najważniejszy dla polskich górników".
Wracając do naszego problemu szumu informacyjnego to możemy na razie go uniknąć - zakładając ... klapki na uszy.
Inne tematy w dziale Technologie