Zbliżamy się do finału podsumowania 2009 roku w polityce międzynarodowej. W listopadzie dominował Manifest Realistyczny: Strategia polskiej polityki zagranicznej na XXI wiek - obszerna analiza, której jestem współautorem razem z Janem Barańczakiem z bloga Bookistan. Polskiej dyplomacji dotyczy również wywiad ze Zbigniewem Brzezińskim, który analizowałem na swoim blogu. Trochę w cieniu znajdowały się sprawy globalne, jednak trochę uwagi poświęciliśmy także wizycie Baracka Obamy w Chinach.
Zestawienia najważniejszych tematów kolejnych miesięcy ubiegłego roku opierają się na artykułach opublikowanych na niniejszym blogu oraz na portalu Polityka Globalna.
1. Polska polityka zagraniczna
Listopad to miesiąc refleksji nad polską polityką zagraniczną. Rocznica odzyskania niepodległości była świetną okazją, aby dogłębnie zająć się dyplomacją. Rolą państwa jest przecież realizowanie interesu narodowego także na zewnątrz, tj. wobec państw trzecich. Z drugiej strony, silne państwo to przede wszystkim silna gospodarka. Istnieje bezpośredni związek pomiędzy siłą gospodarczą a "siłą" dyplomatyczną, prestiżem i poważaniem na arenie międzynarodowej. Gdy państwo było słabe, sąsiedzi nie wahali się rozerwać go na strzępy i podzielić między siebie. Rolą wszystkich obywateli razem i każdego z osobna jest zrobić wszystko, co w ich mocy, aby historia nie zatoczyła koła, a polska państwowość nie zaniknęła po raz kolejny.
W tym duchu, przyjmując realistyczne założenia, pisaliśmy wraz z Jankiem Barańczakiem Manifest Realistyczny. Jest to publikacja, jakiej w polskiej blogosferze dotychczas nie było. O wiele poważniejsza od codziennych wpisów na blogach, a także zdecydowanej większości artykułów prasowych. Lektura strategii wymaga czasu i koncentracji dłuższej niż dwuminutowej, klasycznej dla tekstów na blogach. Nie da się jej przeczytać zwracając uwagę na co drugie zdanie w co trzecim akapicie. To tekst dla wytrwałych, ale także poważnych komentatorów. Okazało się, że jest ich niewielu. Manifest stał się więc probieżem jakości blogosfery politycznej w naszym kraju. Test wypadł marnie.
Na zakończenie promocji Manifestu krótki fragment z syntezy tekstu: "Strategia podwójnego zaangażowania jest próbą zdefiniowania otaczającego Polskę świata, określenia priorytetów oraz przedstawienia najlepszego sposobu na ich osiągnięcie. Nasz kraj potrzebuje realistycznej i pragmatycznej strategii polityki zagranicznej, która nie będzie opierać się na rezygnowaniu z potencjalnych sojuszników, ani na naiwnej wierze, że znajdzie się wreszcie ktoś, kto na zawsze da nam bezpieczeństwo, ale na balansowaniu zagrożeń i aktywnym korzystaniu z pojawiających się możliwości".
O polskiej polityce zagranicznej wypowiedział się także Zbigniew Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji prezydenta Jimmy'ego Cartera. Był to głos krytyczny: "Władze w Warszawie muszą prowadzić politykę realizowaną w przemyślany sposób. A ona nie może opierać się na ciągłych oczekiwaniach, że inne kraje pomogą Polsce rozwiązać kwestie, co do których Polska już dawno powinna była zająć konsekwentne stanowisko. I nie chodzi tu o stanowisko typu: „to mi się nie podoba”, „my się tego boimy”, tylko o konkretne działania, by danemu niebezpieczeństwu zapobiec lub przynajmniej zmniejszyć zagrożenie. A o tym bardzo mało słychać. Za to bardzo dużo się ciągle mówi o tym, co inni powinni dla Polski zrobić".
Więcej fragmentów z wywiadu Brzezińskiego dla Rzeczpospolitej oraz moje komentarze do słów politologa we wpisie Brzeziński krytycznie o polskiej dyplomacji z dn. 10 listopada 2009 r. Pisałem wówczas m.in. "Przekonanie o własnej wyjątkowości i roszczeniowa postawa wobec innych państw niejako immunizują nas od podejmowania działań na własną rękę, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Zbyt emocjonalna dyplomacja, przywiązanie do pustych gestów i nieumiejętność właściwej ich interpretacji doprowadzają nas do mylnych wniosków. Gdy prawda wychodzi na jaw, nasze zdziwienie jest ogromne, a często towarzyszy mu zawód oraz bardziej negatywne uczucia, prowadzące do nadużywania określeń takich jak "zdrada".
2. Wizyta Obamy w Pekinie
A odbywała się ona w osobliwej atmosferze, podobnej do wizyty zawstydzonego dłużnika w swoim banku: "Paradoksalnie, to rozwijające się Chiny zdają się przemawiać do Stanów Zjednoczonych z pozycji siły. Paradoksalnie, gdyż poza finansowaniem amerykańskiego długu żadne inne przesłanki nie wskazują na zmianę układu sił - globalnego, ani pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem. Stany Zjednoczone są oczywiście osłabione tzw. kryzysem finansowym, ale Chiny wcale nie są monolityczną potęgą". Problem mają bowiem bardziej Chińczycy, którzy muszą liczyć na uczciwość swojego dłużnika i życzyć mu sukcesów. W innym wypadku obligacje skarbowe USA okażą się warte mniej niż papier, na którym je wydrukowano.
Po kryzysie finansowym Amerykanie są w takim szoku, że "nie czują się na siłach mówić twardo o tym, czego się domagają". Lista życzeń jest zaś długa, a na jej czele znajduje się sztucznie zaniżany kurs chińskiego juana. Waluta pozwala Chińczykom utrzymać konkurencyjność własnej produkcji. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że bez istotnej rewaluacji juana (urealnienia jego kursu) problemy z bezrobociem w Stanach Zjednoczonych nie będą mogły zostać rozwiązane. Tymczasem Obama, podobnie jak jego poprzednicy, nie jest w stanie twardo postawić tej sprawy w Pekinie. Ba, Obama stracił nawet moralny grunt pod nogami, odmawiając spotkania z Dalajlamą przed swoją wyprawą za Wielki Mur. Cytowane fragmenty pochodzą z wpisu Obama w Chinach z dn. 16 listopada 2009 r.
Materiały bonusowe
To zaszczyt i przyjemność polecać tak świetny reportaż jak Ciężkie życie w Timor-Leste Marka Lenarcika. Tekst niezbyt długi, ale niezwykle treściwy. Drugim wartym uwagi artykułem jest tekst Janka Barańczka zatytułowany 7 iluzji w polityce międzynarodowej. Życzę udanej lektury i jak zwykle zachęcam do komentowania.
Piotr Wołejko
grafika: Polityka Globalna
Inne tematy w dziale Polityka