Wybory to zawody niekiedy przypominające ekstremalną formę gry w klasy. Czasem trzeba skakać w rozkroku. Robiąc coraz większy rozkrok, Patryk Jaki wykonał w końcu ekwilibrystyczny szpagat. Mam na myśli oczywiście włączenie do swojej kampanii, jako najważniejszego alianta, lewicowego aktywisty z przeszłością w postkomunistycznej partii.
Kandydat PiS liczy najwyraźniej na to, że jednoczesne pokrycie tak odległych od siebie kwadracików na polu gry, przyniesie mu zwycięstwo na ciężkim terenie, jakim jest stolica. Biorąc pod uwagę skalę i prestiż batalii, spodziewać się należy, że zwerbowanie Guziała było nie tylko skonsultowane z centralą PiS, ale na pewno zaakceptowane. Nie zdziwiłbym się, gdyby się nawet okazało, że pomysł przyszedł z „góry”.
Tego typu figury gimnastyczne rodzące przedziwne koalicje są metodą z powodzeniem stosowaną w polityce na całym świecie. Politycy w niespodziewany dla wyborców sposób, i wydawałoby się nieoczekiwanie, zmieniają barwy partyjne sprawniej od kameleonów.
W wielu przypadkach strategia ta okazuje się skuteczna na krótką metę i w tym przypadku może rzeczywiście przynieść kandydatowi PiS zwycięstwo w walce o warszawską prezydenturę.
Pragnienie zwycięstwa w najbliższej batalii, bez oglądania się na długoterminowe koszty, jest jednak krótkowzroczne. Chęć przyciągnięcia jak największej liczby wyborców nieuchronnie prowadzi do sytuacji, w której polityk lub całe ugrupowanie traci wyrazistość. W chwili, gdy do tego dojdzie, pierwsi odchodzą wyborcy twardego elektoratu.
Wtedy polityk może już liczyć tylko i wyłącznie na chwiejny grunt, jaki stanowi miękki elektorat, a więc wyborcy, którzy zabiorą swoje głosy w przypadku najdrobniejszego niepowodzenia, jakiejś afery lub choćby zachwiania się koniunktury ekonomicznej.
Schemat ten sprawdził się na naszej scenie już wielokrotnie. Wspomnieć można Unię Wolności, AWS, a ostatnio PO. Kwadraciki na polu gry, na jakich te ugrupowania opierały swoją przyszłość, rozeszły się i stojący w szpagacie politycy razem z całą koalicją, runęli na ziemię.
Siłą partii Jarosława Kaczyńskiego był zawsze stabilny kurs światopoglądowy. Ostatnio jednak coraz większy segment twardego elektoratu PiS uważa, że szpagat rządzącej partii, przyjmującej pod swoje skrzydła polityków skompromitowanych formacji, staje się nie do zniesienia.
Czy dla zwycięstwa w Warszawie warto narażać wizerunek całej partii przed ważniejszymi wyborami parlamentarnymi w następnym roku?
=====
Inne tematy w dziale Polityka