Miarą człowieczeństwa jest sposób w jaki traktujemy zwierzęta. Ta często wypowiadana sekwencja ponoć była ostatnio lansowana przez Martę Kaczyńską. Adolf Hitler kochał zwierzęta. Bardzo chętnie fotografował się z psami i na zdjęciach z czworonogami, ten potwór, wygląda zazwyczaj jakby był szczęśliwy.
Nie ma chyba większej bzdury jak twierdzenie, że nasz stosunek do zwierząt określa nasze człowieczeństwo. Nasz humanizm opisuje przecież nasza relacja z ludźmi – również z sąsiadem, którego kot (sic!) załatwia się na naszej wycieraczce. A nie stosunek do owego kota, psa i chomika. Zwierzęta łatwo kochać - żadnego świństwa człowiekowi nie powiedzą, trudniej kochać ludzi.
Między innymi dlatego ustawa zaproponowana przez PiS jest idiotyczna i nawet ikony Prawicy jak choćby Beata Szydło, ostro skrytykowały ten chory pomysł. Tylko osoby własnoręcznie piszące ustawę wiedzą w jakich warunkach powstał ten legislacyjny gniot przypominający postulaty finansowanej przez Sorosa Antify.
Sieć przepełniają spekulacje nad przyczynami, dla których PiS zaproponował dziwaczną ustawę. Zaryzykuję twierdzenie, że Jarosław Kaczyński, od wielu lat starający się o zwiększenie poparcia społecznego dla partii, postanowił zagrać futrzakami. W domyśle miałoby to zwiększyć poparcie wśród centrowych wyborców oraz ludzi młodszych.
Jednak troska o zwierzęta młodego pokolenia nie odzwierciedla zainteresowania tymi "co skaczą i fruwają" panującego wśród czterdziestolatków, a więc generacji jaka wyrosła z „kamerą wśród zwierząt” i licznych chomików, psów i kotów. Obecnie młodzi ludzie martwią się głownie o swoje smartfony i o własny „image” na „selfie” jakie dzięki tym smartfonom strzelają na prawo i lewo w swoich łazienkach.
Jednak zasadniczy błąd z proponowaną ustawą tkwi gdzie indziej. Od kilku już lat rośnie w Polsce poparcie dla ugrupowań na prawo od PiS-u. Gdyby partia Kaczyńskiego odpowiednio zagospodarowała prawą stronę politycznej sceny, nie mielibyśmy tych całych jasełek pod tytułem „kogo poprze Konfederacja” w wyborach prezydenckich. W wyniku zaproponowania skrajnie lewicowego projektu ustawy, partia szaleńców typu Korwina Mikke i Bosaka, ukazała się nagle w glorii mędrców reprezentujących prawicowy elektorat.
Nie takie zapewne było zamierzenie prezesa Kaczyńskiego i jego ludzi, nie mniej efekt jest właśnie taki. Jeżeli Krzysztof Bosak nagle wygląda na liczącego się polityka, to znaczy, że PiS strzelił sobie samobója stulecia.
Samobój miał być prawdopodobnie strzałem wykańczającym ugrupowanie Gowina i Ziobry. Faktem jest, że zwłaszcza Gowin już od dłuższego czasu zachowuje się skandalicznie. Zaledwie przed paroma miesiącami wykoleił wybory prezydenckie i zasłużył na porządnego kopniaka. Wygląda jednak na to, że próbując przyłożyć gowinowcom, PiS walnął siebie w potylicę.
W efekcie tego nokautu panuje zmieszanie, i w tym ogólnym zamroczeniu nikt nie wie co jest grane. Niewykluczone, że całe zamieszanie jest rozkręcane przez czynniki zewnętrzne. Generalnie jest niedobrze, emocje się eskalują i z dnia na dzień obraz prawicy wydaje się mniej atrakcyjny.
Abstrahując od przyczyn, w sytuacji, gdy wielu graczy poróżniło się znacznie w swoich poglądach, w doskonałej sytuacji znalazł się prezydent, przed jakim powstała okazja pełnienia roli rozjemcy. W pierwszej kadencji Andrzej Duda miał swoje chwile słabości i wikłania się w niepotrzebnych kiwkach, ale ostatecznie jednak cała Prawica mocno poparła prezydenta w ostatnich wyborach, dzięki czemu najwyższy urząd nie wpadł w ręce Lewicy.
Pora więc teraz na inicjatywę PAD-a, polityka ze znacznym już doświadczeniem, ale też i prestiżem większym niż choćby rok temu. Wygranie reelekcji w trudnych warunkach paniki spowodowanej korona wirusem jest wymiernym sukcesem, na jaki zresztą Andrzej Duda zapracował poświęcając wiele swojej energii i nie mało zdrowia.
Osobie z takim doświadczeniem, przystoi w tej chwili kryzysu wystąpić w roli lidera.
Jakie zatem kroki powinien podjąć prezydent? Po pierwsze zawetować fatalną ustawę. Ostatnie komentarze PAD-a wskazują na prawdopodobieństwo takiego właśnie scenariusza. Następnym posunięciem winno być prowadzenie rozmów z liderami Prawicy. W tym przypadku Andrzej Duda powinien wyraźnie podkreślić rolę Jarosława Kaczyńskiego jako lidera, do którego partnerzy PiS powinni dostosować swój kurs. To PiS jest znakiem firmowym prawicy.
Polityk, jaki ugasi konflikt i zapewni stabilność prawej stronie, będzie zapewne następcą Jarosława Kaczyńskiego. Obecna chwila jest momentem, w jakim młodsi politycy mają szanse ugruntować swoją pozycję jako rozsądnego przywódcy potrafiącego wyjść z kryzysu obronna ręką.
Jeżeli prezydent wykaże inicjatywę i ponownie podkasa rękawy, będzie mógł wziąć sprawy w swoje ręce.
Ale może się i tak zdarzyć, że obecny bałagan posprząta ktoś inny, lub... sam Jarosław Kaczyński. Tym samym ponownie ugruntuje swoją pozycję niekwestionowanego lidera.
=====
Inne tematy w dziale Polityka