Erotyki oraz kino katastroficzne to jedne z bardziej popularnych gatunków w dziejach kinematografii. „Fabryka marzeń” produkuje ich bardzo wiele, bowiem futurystyka wybiega myślą ku przyszłości. Uwielbiam te niezapomniane i przepiękne produkcje z lat 90′, choć współczesne są też całkiem niezłe! ❤️
Niecodzienny appendix o plagiatach i naruszaniu praw autorskich przez Bogdana Dembińskiego i nie tylko.
„If blood will flow when flesh and steel are one
Drying in the color of the evening sun
Tomorrow's rain will wash the stains away
But something in our minds will always stay"
~ Sting, Fragile
Kiedy Hegel przeczytał rozprawkę 17-letniego Kanta nt. uprawiania historii, w której ów młody filozof z Königsberg zalecał dobór i selekcję faktów tak, aby pasowały do jego koncepcji, począł zgłębiać „nauczycielkę życia” z wielkim zapałem. A kiedy Georg Wilhelm Friedrich opublikował swoje historiozoficzne fantazmaty, a jego uczniowie słusznie zauważyli „Ależ panie profesorze, fakty przeczą pańskiej teorii”, oburzony Hegel odparł: "tym gorzej dla faktów!". Ale czy to pomysł na rzetelną naukę, czy na religijny fundamentalizm a'la Mohan w Częstochowie?
Oddzielmy zatem ziarna od plew. Dobrze znany na świecie prof. zw. Bogdan Dembiński „swą” pracę habilitacyjną pt. „Teoria idei. Ewolucja myśli Platońskiej” (Katowice 1999) rozpoczyna cytatem zaczerpniętym z książki Umberto Eco o tytule „Wahadło Foucaulta”.
„Nieważne, co pokazuje doświadczenie – oznajmiła – chodzi przecież o zasadę idealną, którą można sprawdzić tylko w warunkach idealnych, a więc nigdy. Nie zmienia to faktu, że jest prawdziwa.”
A zatem to nie przepis na naukę i prawdę. To zamysł religijny, która nieźle namieszał ludziom w mózgach. Owa „zasada idealna” to, wedle nomenklatury Platona, "jedno, dobro i piękno", a wedle Kanta, „syntetyczne sądy a priori”. Owe cudowne „a priori”, które z góry i ostro nakazuje ludziom, jak mają myśleć, co odczuwać i jak działać. Wskazuje im także cel dążenia. Należy pragnąć totalitarnej pały. Pod płaszczykiem wiecznego pokoju - wojny na globusie. Sądy a priori wskazują społeczeństwu, także politykom i urzędnikom państwowym, co mają robić oraz w jaki sposób. Należy spać. Ale tylko 2 godziny. Należy jeść. Ale tylko węglowodany. Należy działać. Ale znacznie więcej, niż zwykle. Ograniczanie snu, pożywienia i zmuszanie do ciężkiej pracy...
Ot, trójkąt doskonały i przepis na ostre dmuchanie społeczeństwa.
A co jeśli poprzez a priori należy zaostrzać klimaty i pragnąć zagłady wszystkich form życia? Także tych na orbicie okołoziemskiej. Wszak „byt jest niebytem, a jeśli jeszcze nie, to znaczy, że się staje...”
To larwa, która rośnie do niebotycznych rozmiarów. O tak, na naszych oczach wydarza się coś wspaniałego i ciekawego. Obserwujemy powszechny nierząd, krew niewiniątek, upadek praw i sektora bankowego oraz masowe pozbywanie się obligacji Skarbu Państwa.
Powracam do tego wątku, bowiem nowe wojny majaczą nam na horyzoncie, chodzi rzecz jasna o Tajwan (Chip War), Armenię i Azerbejdżan, Bliski Wschód oraz Negr i okolice, co zdecydowanie mieszkańcom Eurazji oraz wielkiej i pięknej Afryki poprawia nastrój.
Warto w tym miejscu podkreślić, iż współczesne cuda techniki to rzeczywistość, w której żyjemy i na których wszyscy możemy skorzystać. Dzięki nim poprawia się jakość naszego życia, szeroko rozumiane poczucie bezpieczeństwa, a także rosną nasze możliwości finansowe. Na globalizacji mogą skorzystać wszyscy ludzie, potrzeba tutaj jednak respektu i poszanowania praw człowieka.
W czasie, gdy tacy geniusze jak, Nikola Tesla, Hugh Hefner tudzież Steve Jobs i wielu innych wspaniałych ludzi, tworzyli kulturę i nowoczesność, naukę, wynalazki i zaawansowaną technikę, z której nie zamierzamy rezygnować, powstawały także ruchy wsteczne, które z butą kazały zdrowej ludzkości cofać się w rozwoju. Do takich ruchów zaliczyć można śmiałą sektę terrorystyczną, popularnie nazywaną sektą platoników, choć czasami podają się oni za sektę neokantystów (np. na komisjach śledczych). Wedle mej opinii, oni podają się za tę „aprioryczną zasadę idealną”, bowiem owa zasada, owe „a priori” pragnie rządzić całym światem, albo ten świat złamać i unicestwić. Ale to tylko ich pragnienia, wola mocy... Główny problem z wolą mocy polega na tym, iż nikt jej nie ogranicza. A jeśli nikt jej nie powściąga, to jakie będą tego konsekwencje?
Łatwo je sobie wyobrazić. Kino katastroficzne to jeden z bardziej popularnych gatunków w dziejach kinematografii. „Fabryka marzeń” produkuje ich bardzo dużo, bowiem futurystyka wybiega myślą ku przyszłości. Uwielbiam te niezapomniane i przepiękne produkcje z lat 90', choć współczesne są też całkiem niezłe.
Cenię także empiryzm, demokrację i liberalizm. Lubię fajnych ludzi i czadowe akcje. Staram się, a jakże!, czytać dużo książek, czasem literaturę w internecie. O dziwo, w czasie mych prywatnych studiów (są prywatne, bowiem wtedy nikt mi nie przeszkadza) wpadł mi w oko, wrrrr!, pewien znakomity intelektualista o nazwisku Olof Gigon. Słyszałeś? Nie wywodził się z rodziny szlacheckiej, ale był jednym z bardziej znanych i wpływowych filozofów oraz filologów w XX wieku. Był profesorem we Fryburgu, fachowcem od filozofii starożytnej.
Opublikował wiele książek, w tym także tę o Sokratesie, która przyniosła mu wielką sławę i popularność. Wydał ją w 1947 roku. Prawdę powiedziawszy, nie czytałem jej, ale z opisu wynika, iż jest ona poświęcona zagadnieniu: czy owa jednia (tłum) i państwo totalitarne (hańba) to wymysł Sokratesa, czy Platona? Takie książki czytają specjaliści, wszak nie tak łatwo to ustalić. Trzeba by dysponować wehikułem czasu i podróżować do starożytnych Aten. Następnie zrobić z kolesiami beczkę wina i zapytać, jak było naprawdę. Przy założeniu, że alkoholicy, nie rozpuszczający wina denaturatem, prawdę powiedzą.
Mimo wszystko takie książki powstawały i było ich bardzo wiele, a tuzy polskiej filozofii znają takich pisarzy bardzo dobrze, a przynajmniej tak oficjalnie twierdzą. Bogdan Dembiński ma tego autora w bibliografii w swych książkach i powołuje się na jego autorytet. Ma także w bibliografii i wielu artykułach teksty Carla Friedricha von Weizsäckera, który jak wiadomo, pracował dla Hitlera nad bombami atomowymi (uran, pluton, czy kobalt 59? Wodorki?). Słupek w termometrze podnosi się do góry? Wiele osób w nazistowskich Niemczech pracowało nad wojną i to na wielu pozycjach i wielu dziedzinach...
Ale powróćmy do wybitnej i arcyciekawej pracy habilitacyjnej Nikodema Dembińskiego.
W 'swej' „Teorii idei” w rozdziale I zatytułowanym „Sokratejskie źródła Platońskiej teorii idei” Bogdan D. twierdzi, iż kwestia pt. „co jest Platońskie, a co Sokratejskie” jest rudymentarna, dlatego zamierza ją rozstrzygnąć w rozdziale otwierającym jego epokowe dzieło. Powołuje się tutaj na śmiałe i fachowe analizy arcymistrzów tematu, m.in. J. Burneta „Greek Philosophy. Thales to Plato” (London 1960), A. E. Taylora „Plato. The Man and his work.” (London 1969) oraz O. von Gigona „Sokrates.” (Bern 1947).
Bogdan D. jako fachowiec zna te pozycje, a kwestia jest ważna. Wszak chodzi o to, aby poznać prawdę i to na podstawie faktów, fachowej, empirycznej wiedzy zaczerpniętej z anglosaskiej oraz szwajcarskiej i niemieckiej literatury. Na podstawie owych analiz Bogdan D. proponuje nam swoją własną, która powali nas wszystkich na kolana. Zwierzaki również.
Zadajmy Bogdanowi proste pytanie: dlaczego powołujesz się na książkę Olofa von Gigona, skoro ów intelektualista, jak łatwo sprawdzić, nazywa się Olof Gigon? Czyżby literówka, błąd lub chochlik drukarski? No cóż, literówka zawsze może się zdarzyć, może dziewczyny, jego ulubione trzy redaktorki coś pokręciły i z Olofa Gigona zrobiły arystokratę? Być może kiedy robiły korektę nie zajrzały do książki Olofa Gigona albo Bogdan jej nie dotknął? Ale to przecież już drugie wydanie i w dodatku poprawione! (owo II wydanie pochodzi z 1998 roku). A zatem coś musiało być w bibliografii. A w bibliografii na stronie 202 owej habilitacji stoi czarno na białym: Gigon O. von: Sokrates. Bern 1947.
(cz.II)
A zatem dwa chochliki? A może Bogdan D. przepisał tę pozycję od Seweryna Blandziego? Ale przecież łatwo sprawdzić, iż Seweryn Blandzi np. w „Platońskim projekcie filozofii pierwszej” pisze poprawnie: Gigon O., bez żadnego „von” na końcu.
Sięgamy zatem do pracy profesorskiej B. Dembińskiego „Późna nauka Platona. Związki ontologii i matematyki.” (Katowice 2003) i na stronie 208 w bibliografii widać wyraźnie znów ten sam błąd, a recenzowała ją sama Janina Gajda-Krynicka i nawet św. Józef Bańka ją klepnął i przypieczętował, w Wiśle.
Postanowiłem trochę wnikliwiej podrążyć temat książki Olofa Gigona i sprawdzić, czy być może na okładce coś sobie dopisał, że niby jest „von”, ale łatwo w księgarniach zweryfikować, że nie.
To skąd u Bogdana Dembińskiego ów pomysł, aby utrzymywać, że Olof był arystokratą, a książka nosi tytuł „Sokrates”? I czy to na pewno taki tytuł? Cały? Otóż nie. Po pierwsze książka Olofa Gigona, która przyniosła mu międzynarodową sławę nosi tytuł: „Sokrates: Sein Bild in Dichtung und Geschichte”. Po drugie w internetowej księgarni, jakich jest wiele, w tym przypadku zajrzałem na witrynę www.booklooker.de, gdzie można tę książkę sobie sprezentować w cenie 26 EURO z szybką dostawą za 3 EURO, obok pełnego tytułu, w kwadratowym nawiasie widnieje opis [Von Olof Gigon, Professor an der Universität Freiburg].
W tłumaczeniu na polski: „Sokrates: Jego obraz w poezji i historii.” [Autor: Olof Gigon, profesor Uniwersytetu we Fryburgu]
Czy teraz już wiemy, dlaczego Bogdan Dembiński jest najtęższym filologiem i znawcą filozofii na naszej zajebistej planecie? I że niby on doktorat na temat filozofii fundamentalnej Martina Heideggera napisał i nawet magisterium u Alberta Krąpca na KUL'u podpisał? Czyżby po 1976 roku nawiązał z Heideggerem życiodajny dialog, który zaowocował tak „mocnym” doktoratem?
Pewnie po niemiecku rozmawiali, wszak Dembiński jest nie tylko poliglotą i taternikiem (jakże „pięknym i wzniosłym”), ale i wytrawnym znawcą niemieckiej filozofii oraz literatury, zwłaszcza Martina Heideggera oraz Friedricha Holderlina, których czyta w oryginale. Ale czy ktokolwiek uwierzy, iż człowiek, który nie rozumie określenia „Von Olof Gigon”, mógłby napisać pracę doktorską, która zawiera bibliografię wypełnioną niemieckojęzycznymi książkami i nafaszerowaną cytatami z niemieckiej literatury?
Kolejna sprawa. Kiedy opublikowałem pierwszy tekst o plagiatach Dembińskiego, w sieci pojawiło się kilka artykułów, które miały na celu uwiarygodnienie wersji, jakoby wersja „ewolucji teorii Platona” trzymała się czterech liter. Niestety tekst Artura Pacewicza tylko utwierdził mnie w przekonaniu, iż platończycy nie mają pojęcia o teorii ewolucji. Artur Pacewicz zamiast powołać się na fachową, naukową literaturę, czerpał inspiracje z intelektualistów, którzy zajmowali się teologią przyrody (Tales stworzył w Europie teologię) i promowali tzw. darwinizm społeczny, który niestety nauką ścisłą nie jest. A jeśli nie jest nauką ścisłą, to czym? Ideologią i tyle. Tekst Michała Hellera także niczego nowego nie wnosi i zawiera znaczący, aczkolwiek wybaczalny błąd. Imperium Mecedończyka rozpadło się circa 20 lat po jego śmierci. Całkiem niezły jest natomiast artykuł pt. „Krytycznie o Platonie – cz. II” na portalu konserwatyzm.pl., jednakże sporo tam domysłów i religijnych sugestii.
Teksty o J.S. Millu, jakoby kochał Jezusa i Platona to konfabulacja, bowiem ów działający w okresie Oświecenia intelektualista należy do TOP 10 największych ateistów i demokratów w historii ludzkości. Równie dobrze można by stwierdzić, iż Voltaire kochał Leibniza, a Russell wierzył w Boga i adorował Nazistów. Natomiast skojarzenia pojawiające się w wyniku pozycjonowania haseł w internecie dotyczące religii platońskich i muzułmańskich to igranie z ogniem i niebezpieczna gra.
Kolejna sprawa: skoro, jak łatwo się domyślić, Bogdan Dembiński nigdy nie przeczytał ani jednej książki Karola Darwina, to być może przeczytał pozycje innych fachowców, choćby takich wymiataczy tego nurtu jak, Richard Dawkins? Czyżby „Rzekę genów”? Jeśli tak, to znakomicie, ale czy Bogdan D. niedawno tę książkę przeczytał, czy też wysłuchał audiobooka…? - a to przecież robi różnicę i sugeruje, że...
...z każdym kolejnym krokiem Dembiński coraz bardziej pogrąża się odmętach swoich kłamstw i manipulacji, w które - jak sądzę - sam wierzy. To tak, jakby ksiądz doznał halucynacji i rozmawiał z Bogiem. Ksiądz, który wierzy, nie nadaje się na kapłana. Jak to ujął Dembiński przy ok. 20 studentach: „Na KUL’u są sami ateiści.” Widocznie sprawdził to organoleptycznie na bloku C.
Jak wiadomo, w polskim kodeksie karnym za plagiat grożą 3 lata więzienia, a na mocy kodeksu cywilnego przez 10 lat można rościć od złoczyńcy zadośćuczynienie. W internecie znajdziecie wiele analiz prawniczych w tym zakresie (kto może uzyskać takie zadośćuczynienie). „Swą” ostatnią książkę Bogdan Dembiński wydał w 2018 roku. Nosi ona tytuł „Stara Akademia Platona. W początkach epoki hellenistycznej (ostatni okres)”. Jest to kolejny plagiat Bogdana Dembińskiego, który na mocy art. 101 kk ulegnie przedawnieniu po 5 latach, a zatem 31 grudnia 2023, czyli za cztery miesiące. Ale kto powiedział, że plagiat nie jest kradzieżą (art. 278 kk), za którą grozi do 8 lat więzienia?
I co, boisz się Bogdanie, że niektórzy intelektualiści, ludzie rozumni i odważni, obywatele tego wspaniałego Narodu mają gotowce i złożą zawiadomienie do prokuratur? To oczywiste, chyba że… podasz się do dymisji, zrzekniesz się tytułów naukowych, które uzyskałeś, kradnąc cudze pomysły i wypłacisz zadośćuczynienia licznym osobom, którym wszedłeś w szkodę. A ilu ich jest…?
Dowiesz się, jeśli nauczysz się liczyć. Przecież w swoich zaświatach jesteś równie genialnym matematykiem jak, Albert Einstein, a zarządzać wojskiem potrafisz lepiej od gen. Henryka Dembińskiego, którego obraz zniknął z Wikipedii. A szkoda, bowiem był całkiem niezły. Boisz się?
P.S.
Polonofobia? Niektóre nacje boją się Polaków, bowiem znają historię Europy, wiedzą czym była Rzeczpospolita Obojga Narodów i wiedzą, iż kiedy Polski Naród zjednoczy się w jednej wspólnej sprawie, osiągnie każdy wyznaczony sobie cel!
Nie zapomnijcie o lajku i wsparciu (Patronate). Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Tekst ukazał przed 22. grudnia 2023.
Opis fotografii: Trzecia fotografia to printscreen bibliografii "Starej Akademii Platona". Widać tam wyraźnie te same błędy: Olof von Gigon oraz H. Gomperz. Czas postawić Dembińskiemu sprawę. Czwarta i piąta to printscreeny bibliografii "Sofistów" Gajdy. Léon Robin wydał tę książkę w 1923 roku, co łatwo zweryfikować w Wikipedii oraz w cyfrowych bibliotekach.
Prócz tego budzi mój niesmak, iż Bogdan D. i spółka programowo pchają tę beznadziejną akcję zawartą w kluczowym dla platończyków dialogu pt. "Państwo", gdzie historyczny Platon nazywa pogardliwie policję i wojsko "psami" (Państwo, 375DE) i nakazuje, w ramach jednego, zbiorowego szkolenia wojskowego, ćwiczyć zupełnie nago kobietom i mężczyznom w różnym wieku (450D-452A) oraz sugeruje, iż kobiety i dzieci, po takim treningu, powinny być wspólne, czyli oddawać się mężczyznom (461E). Skojarzenia są nieszczególne. Robienie pewnych rzeczy razem, ćwiczenia, śpiewy, imprezy to fajny pomysł. Ale w tych pozornie ponętnych passusach chodziło o to, aby ludzi szukających kontaktów społecznych zebrać w jednym miejscu, a następnie urządzić im obóz koncentracyjny, więzienie, gwałty i tortury. W dodatku ta akcja pt. "wszystkie dzieci nasze są" to trucizna dla "organizmu społecznego". Czujecie ogień? Kto do diabła wydaje te książki? Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, to jasne, ale kto jeszcze? Platonopolis to tak naprawdę Nekropolis...
Zobacz galerię zdjęć:
Kruchy i jego upadek
Inne tematy w dziale Polityka