PB
PB
Piotr Balcerowski Piotr Balcerowski
516
BLOG

Prof. Wolniewicz antysemitą? Anatomia dyskredytacji. Część II

Piotr Balcerowski Piotr Balcerowski Polityka Obserwuj notkę 0
Zarzucający prof. Wolniewiczowi antysemityzm, liczyli i liczą, że będziemy jako Polacy, na skutek wieloletniego zniewolenia (nazistowskiego, komunistycznego i “patologiczno-transformacyjnego” mówiąc prof. Kieżunem) stawiać interes Żydów ponad nasz własny. Tym samym, że w jakimś sensie dopuścimy się zdrady.

Zarzucający prof. Wolniewiczowi antysemityzm, liczyli i liczą, że będziemy jako Polacy, na skutek wieloletniego zniewolenia (nazistowskiego, komunistycznego i “patologiczno-transformacyjnego” mówiąc prof. Kieżunem)  stawiać interes Żydów ponad nasz własny. Tym samym, że w jakimś sensie dopuścimy się zdrady. Ta z ducha kolonizatorska 2.0 i aberracyjna kalkulacja, to nieporozumienie, wynikające z jednej strony ze skrajnej pychy, a z drugiej ze złego rozpoznania, ignorującego szereg czynników.

Prof. Wolniewicz warunkował rozwój (jak i przetrwanie) polskości dochowaniu przez każdego z nas, z najwyższymi władzami rzecz jasna na czele, wierności pewnym polskim zasadom/celom. Jak wyraził się w wykładzie “Czego my chcemy”: "Nasz cel polityczny rysuje się więc wyraźnie: Polska – niepodległa; państwo – silne; słowo – wolne; odrębność narodowa – zachowana; chrześcijaństwo – we czci" .

Po wielu latach badań, obserwacji faktów a i “wyciągania ręki” uznał, iż Żydzi są ich wrogami.

W dzisiejszym wpisie omawiam kolejny z rzekomych "grzechów głównych" prof. Wolniewicza, który zarysowałem jedynie podczas Seminarium Wolniewiczowskiego. 


Antysemita, czyli kto?

Współcześnie zarzut “antysemita”, na skutek wieloletniej propagandy żydowskiej (hagady), ma wywoływać skojarzenia przede wszystkim z “piecami Auschwitz”, profilując obdarzonego nim, jako co najmniej sprzymierzeńca masowych morderców. Na poziomie erystycznym, mówimy o takim manipulacyjnym zabiegu “redutio ad Hitlerum”. A wedle hagady, nawet jeśli antysemita (na chwile obecną rzecz jasna) nie przygotowuje cyklonu-b, to zatruwa normalna wspólnotę (i każdego z nas) toksyczną “nienawiścią” niszcząc tym samym tkankę społeczną I jej kapitał.

Czy faktycznie dziś, ktoś, kto w sensie politycznym, jest przeciwnikiem (jest anty) Żydów (semitów) musi mieć taki profil? Czy też wręcz przeciwnie, bycie przeciwnikiem politycznym Żydów w określonych okolicznościach jest naturalne, racjonalne i niejako obowiązkowe wobec polskich patriotów, gdyż m.in. wprowadza elementarny ład i harmonię społeczną?

Prof. Wolniewicz, choć sam definiował się jako neutrosemita, jako polski patriota I wybitny naukowiec był racjonalnym przeciwnikiem Żydów ze względu na prowadzoną przez nich wrogą Polsce politykę. Zaś podjęcie walki z wrogiem uważał za rzecz całkowicie naturalną. Powiadał: “Jak ktoś się boi walki, to musi zostać niewolnikiem tych, co się nie boją”. Jednocześnie uważał, zgodnie z prawidłami polityki realnej, sprzeczność interesów I rywalizację między narodami, państwami o wpływy, limitowane zasoby za rzecz całkowicie naturalną I w jakimś sensie dopuszczalną. Jeśli wyróżniał in minus Żydów w tej rywalizacji, to ze względu na stosowanie wyjątkowo haniebnych I oszczerczych metod. Dodatkowo uważał, iż ta polityka jest ściśle zorganizowana i zaplanowana, w czym utwierdził go, wyrażając explicite swego czasu poniższe słowa Israel Singer, Sekretarz Generalnego Światowego Kongresu Żydów, ściśle współpracującego z państwem żydowskim: "...Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy nękać ich tak długo, dopóki Polska się znów nie „pokryje lodem”. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym.”

Oczywiście, mniej lub bardziej bezpośrednich form tego nękania doświadczyliśmy na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza niemało. Pocieszające jest jednak to, iż ta część najbardziej zelockiego żydostwa, coraz częściej działa w formule passive-agressive, odmawiając np. przyznania nagród Sprawiedliwy wśród narodów świata (Ładoś case), odebrania naszych nagród (Pilecki Institute case), czy nękając nas poprzez pośrednie nazywanie nas “świniami” tudzież ignorując nasza ofiarę podczas II wojny światowej (poniżej zdjęcia z amerykańskiego podręcznika historii Holocaustu (w nawiązaniu do koncepcji Arta Spiegelmana) oraz nowa wersja encyklopedii brytyjskiej).

image

image

Profesor dostrzegał również pewną trudność walki z tym przeciwnikiem ze względu na historycznie uwarunkowaną specyfikę związaną z faktem, iż na terenie wielu państw europejskich znajduje się niemały odsetek ludzi pochodzenia żydowskiego, którzy mogą być “odzyskani” dla sprawy interesów żydowskich. Powstanie państwa Izrael w 1948 r., niewiele w tej sprawie zmieniło wbrew nadziejom względnie prosyjonistycznej prawicy, która zakładała emigrację en masse Żydów do swojej wymarzonej ojczyzny. Paradoksalnie, możemy wręcz uznać (co twarde dane potwierdzają), iż pojawienie się tego państwa, wzmocniło wpływy diaspory, która zyskała dodatkowy ideowy czynnik wzmacniający ich żydowską tożsamość. Dodatkowo, świadomość istnienia “całkowicie bezpiecznej przystani” do której mogą wyemigrować, czy nawet uciec (vide Bagsik, Gąsiorowski, Morel et consortes), kiedy zajdzie taka potrzeba, dodała im pewności siebie w “działaniach operacyjnych” na obcym terenie. Paradoks tej sytuacji polega na tym, iż w większym interesie Izraela (czy szerzej interesów żydostwa) jest, aby ludzie z diaspory (w tym tzw. nowo “odzyskani”) przejmowali kluczowe zasoby cybernetyczne (biznes, media, kultura, stanowiska wpływu) państw w których zamieszkują niźli emigrowali do Izraela. I aby aktywnie moderowali ich politykę na prożydowską. Biorąc pod uwagę fakt, iż po ponad 70 latach od istnienia państwa żydowskiego w dalszym ciągu ok 70% Żydów (13 z 20 mln) mieszka poza Izraelem, oraz to, jak wielkie wpływy posiadają w takich krajach jak USA, Wielka Brytania czy Francja, ta strategia okazuje się skuteczną.

Profesor nie uważał, aby w interesie Polski było odbudowywanie licznej diaspory, wykorzystującej fakt, iż wśród części Polaków, płynie, mniejsza bądź większa, cząstka krwi żydowskiej. Był za ich pełną asymilacją na wzór części frankistów z XIX w. Inkorporację Polaków żydowskiego pochodzenia do polskiej wspólnoty uważał za całkowicie naturalną I pożądaną pod warunkiem wszak, jej pełności (I ich lojalności). A to, że do działań wykluczających takową dochodzi I organizacje żydowskie inwestują w to spore pieniadzę, nie ulegało dla Profesora wątpliwości, bo dotyczyło twardych danych I faktów. “Wysocy rangą członkowie społeczności żydowskiej szacują, że wśród 38 milionów obywateli Polski jest obecnie 30 000 Żydów, w porównaniu z 10 000 w 2007 r. – i twierdzą, że może być jeszcze więcej osób nieświadomych swojego pochodzenia. „Tysiące ludzi krąży po Polsce z żydowskimi korzeniami, o których wciąż nie wiedzą”, mówi Ornstein, szacując, że może ich być nawet 100 000. Wśród wydarzeń i warsztatów JCC Kraków oferuje teraz usługi genealogiczne, które pomagają ludziom odnaleźć ich żydowskie korzenie...” pisał w TIME dziennikarz opisujący obecny stan faktyczny w omawianej problematyce...

Uważał to zjawisko za niekorzystne, gdyż nie uznawał „podwójnej lojalności”. W „Ksenofobii i wspólnocie” wraz z prof. Zbigniewem Musiałem pisał m.in. „Narodowość człowieka – tak samo jak jego charakter – jest empiryczna (jak ujął to doc. Urlich Schrade). To znaczy, ze w wątpliwym wypadku tego, jakiej sam jest narodowości, człowiek dowiaduje się dopiero z własnego zachowania. ...Narodowość jest empiryczna w tym znaczeniu, że pokazuje ją definitywnie dopiero chwila próby: sytuacja gdy dwie wspólnoty stają przeciw sobie w istotnym konflikcie interesów.”

Zresztą, do takiego postrzegania tego zjawiska, zachęcało go szereg empirycznych świadectw polskich Żydów, którym niejako „na siłę” polscy filosemici, często szukający „łatwego grosza”, chcieli dorobić polską tożsamość. Oddajmy głos jednemu z nich, p. Lejba Folgemanowi, mr. middle man czasów „patologicznej transformacji”:

„Ja nie mam żadnego problemu z tożsamością ani z tego typu kwestiami chociaż ja nie należę do tej tożsamości do której panowie (Polacy) należycie. ...Jestem Żydem przede wszystkim. To jest to czym ja jestem w świecie...Bycie Żydem to jest wszystko, to jest światopogląd, to jest jakby wspólnota pamięci, wspólnota przeznaczenia, wspólnota celu i to jest dla mnie, jako agnostyka, mniej istotne czy tak było, czy tak nie było, to w pewnym momencie na górze Synaj spotkał się Bóg z Mojżeszem, czy tak było czy my sobie tak po prostu to ustaliliśmy, dla mnie to jest mało ważne. I ustaliliśmy pewne rzeczy i te rzeczy to jest to co mnie obowiązuje (…) Jestem obywatelem świata, ale jeśli chodzi o moja przynależność obywatelską to Ameryka, jeżeli chodzi o przyszłą przynależność obywatelską to Izrael, bo ja tam tam zamierzam wylądować (…) Polska jest dla mnie krajem w którym pracuje, w którym spełniam się w ciekawy sposób (…) Ja nie muszę być częścią tego, co tu tworze. Polacy bardzo często obrażają się kiedy nadają mi ten honorowy tytuł „Ty jesteś Polakiem” a ja mówię, że nie jestem Polakiem. To jest bardzo wspaniała rzecz być Polakiem, ale ja nie jestem Polakiem, ja jestem Żydem. Mieszkam w Polsce, bo tak się zdarzyło ...Polak to jest ten który przynależy do tej kultury (w takim sensie antropologicznym) i do tych wartości, które choć w minimalnym stopniu składają się na to co jest polskie (…) kapitał ma narodowość, bo ten kapitał do kogoś przynależy. A ten do kogo przynależy myśli w taki czy inny sposób, ma takie zachowania czy lojalności...”


Profesor Wolniewicz nie uważał rozbudowy na terytorium Polski jakiejkolwiek mniejszości narodowej o zewnętrznych, prymarnych lojalnościach za rzecz pożądaną. Tym bardziej w sytuacji, kiedy ta mniejszość, jak w przypadku Żydów, wykazuje dużą żywotność i aktywność w przejmowaniu strategicznych zasobów cybernetycznych Polski, co pozwala dekonstruować podstawowe idee polityczne (naród, religia) decydujące o sile wspólnoty. Stwierdzał nad wyraz oczywisty fakt, iż rządzenie Polską przez jakąkolwiek mniejszość narodową nie jest zgodne z polskim interesem narodowym. A to, że Żydzi stanowią niestandardową mniejszość narodową tzn. mniejszość, która stara się przeformatować kulturę krajów, w których funkcjonuje. Z całą pewnością Profesor zgodziłby się z uwagą prof. Kevina Macdonalda, który w klasycznej dla tego tematu pozycji “Kultura krytyki” pisał: „I Żydzi, i zamorscy Chińczycy, są wysoce inteligentni i przedsiębiorczy, lecz zamorscy Chińczycy nie uformowali wrogiej kulturalnej elity w krajach Azji południowo-wschodniej, gdzie głównie się osiedlili i nie koncentrują się na posiadaniu mediów czy konstruowaniu kultury. Nie czytamy o chińskich ruchach kulturowych propagowanych w liczących się uniwersytetach i organizacjach medialnych, które poddają tradycyjną kulturę południowo-wschodnich Azjatów i anty-chińskie odczucia radykalnej krytyce, czy o chińskich organizacjach prowadzących kampanię na rzecz usuwania rodzimych symboli kulturowych i religijnych z miejsc publicznych”. Sam kwestie relacji miedzy narodowa większością a mniejszością ujmował w “Ksenofobii i wspólnocie” w następujący sposób: “Jeżeli stosunek ten ma się układać dobrze, obie strony muszą spełnić pewne konieczne a niełatwe warunki. Dla większości – wyrozumiałość i duża tolerancja wobec mniejszości: nie wściekać się o byle co. Dla mniejszości – wielka powściągliwość i takt wobec większości: nie prowokować ich bez absolutnej potrzeby.”

Ale nie tylko sam fakt prowokowania Żydów uznawał Profesor za akt wrogi. Tak jak wspominałem, formułował poważne zarzuty dotyczące haniebnych sposobów prowadzenia tej de facto walki politycznej. I warunkował normalizację stosunków (“przestanie bycia anty”) z Żydami od zaniechania ich stosowania. Jakie były zatem główne zarzuty Profesora wobec polityki Żydów (Izraela I diaspory, w tym polskiej) I tym samym co spowodowało, iż używano wobec niego tak często “pałki antysemityzmu”?

Zanim zacznę omawiać je szczegółowo, podkreślę jeszcze w zarysie, co stanowiło dla Profesora swoiste patriotyczne credo I tym samym dlaczego działania przeciwko niemu uznawał za działalność wrogą. Definiował je następująco "Nasz cel polityczny rysuje się więc wyraźnie: Polska – niepodległa; państwo – silne; słowo – wolne; odrębność narodowa – zachowana; chrześcijaństwo – we czci" .

Uważał, iż osłabianie tych wartości/kategorii leży w interesie wrogów Polski. Żydów był, niejako zmuszony na podstawie ich aktywności, do nich zaliczyć.


Polska – niepodległa

A zatem, zaczynając od spraw najważniejszych, czyli ideowych, Profesor zarzucał Żydom wrogość do (nie tylko polskiej zresztą) idei narodowej, którą uważał za wielką normotwórczą wartość kulturową. Wykazywał kolejny złowrogi paradoks w działaniu Żydów, którzy swoją narodowość chcą zachować kosztem istnienia innych narodowości. Sami zaś, chcą swoja narodową odrębność, zarówno w diasporze jak i ojczyźnie, kultywować („Żydzi to jedyny naród żyjący w kraju nazywającym się tak samo jak 3000 lat temu, na tych samych ziemiach, z tym samym językiem i z tą samą wiarą” - Beniamin Netanjahu).

Za główne narzędzia pozwalające Żydom zachowywać swoją tożsamość narodową (co jest silnie skorelowane z rozmiękczaniem tożsamości innych nacji) na terenie innych państw, uważał banki i media. “W Filozofii I Wartości. Postfactum” mówił m.in. “...Ofiarą neokolonializmu staje się także Polska. Zasadnicze instrumenty władzy, jakimi są dzisiaj banki (czyli pieniądz) i media (czyli informacja), zostały przejęte w bodaj 80% przez obcych...”

Uważał, iż w sytuacji w której większość ( przede wszystkim tych) zasobów cybernetycznych będzie pod kontrolą żydowską (zagraniczną), będą one realizowały głównie interesy swoich właścicieli i trudno w takiej sytuacji mówić o faktycznej niepodległości Polski. Elita polska będzie bowiem pod medialną presją, która będzie na tyle silna, iż będzie miała zasadniczy wpływ na percepcję tzw. opinii publicznej. Zaś plasowanie osób na kluczowe stanowiska opiniotwórcze, siłą rzeczy współtworzących główne narracje, będzie odbywało się z wielką szkodą dla edukacji “niepodległościowej”.

Dobrym przykładem, obrazującym istotę tego problemu, są takie postawy i komentarze, jak ten (choć jest wiele innych "ciekawych") redaktor naczelny Onet, p.Węglarczyka:


image


Zastanówmy się zatem nad treścią oraz nad tym, jak odczytałby ją Profesor. Czy sojusz, nawet strategiczny, oznacza, iż właścicielem (I de iure “kontrolerem” przekazu medialnego) musi być silniejsza strona na terytorium słabszej? Czy to jest model partnerski czy (post)kolonialny? Są to pytania retoryczne. Ale pozostaje pytanie I konieczność odpowiedzi na nie tj. dlaczego redaktor naczelny formułuje bezwstydnie taką tezę? W mojej ocenie, a i zaryzykowałbym w ocenie Profesora, robi to dlatego, iż jego pierwotne lojalności są zarezerwowane nie dla kwestii polskiej niepodległości I polskiego interesu narodowego. Ona nie zostałaby zagrożona (m.in. USA nie zmieniłyby geopolitycznych priorytetów w Europie Śr-Wschodniej) tylko dlatego, iż fundusze kilku obywateli USA wyznania mojżeszowego - p. Soros (Gazeta.pl/GW, Tok Fm, Radio Zet, Rzeczpospolita?), p. Zaslaw (TVN), p. Kravis (Onet, Newsweek, Fakt) - straciłyby większościowy pakiet akcji w mediach nad Wisłą. I to bynajmniej nie tylko dlatego, iż nowa polska ustawa medialna wzorowana byłaby na ustawie amerykańskiej, w której kapitał zagraniczny nie może mieć więcej niż 20% akcji spółki medialnej.

Trzeba nam pamiętać również, iż pragmatycznym i długofalowym celem aktywności mediów oraz w/w indywiduów jest zbudowanie, poprzez działania wpływu (w formule “kija i marchewki”), jak najszerszej lokalnej społeczności, która w sposób świadomy bądź nie, bezpośrednio lub pośrednio, przyczynia się do stwarzania warunków umożliwiających poszerzanie wpływów diaspory żydowskiej. I bynajmniej nie chodzi tu o umownych “Bartoszów Węglarczyków”, czyli osób w taki czy inny sposób "wyznania mojżeszowego". Chodzi tu przede wszystkim tzw. liberalne grupy wpływu składające się z polityków, ludzi biznesu, kultury, mediów, akademii etc., którzy również swój prywatny sukces życiowy i zawodowy upatrują w realizacji tych postulatów. Na poziomie instytucjonalnym, żydowskie modus operandi w tym aspekcie sprowadza się do plasowania w/w ludzi w miejscach decyzyjnych zwłaszcza w kluczowych obszarach tj. w agendach władzy wykonawczej, ustawodawczej, sądowniczej, medialnej i społecznej (NGO). Podstawą do tych twierdzeń jest silnie udokumentowana fundamentalna pozycja akademików amerykańskich prof. J.J. Mearsheimera i prof. S.M.Walta („Izraelskie lobby w USA”). W Polsce jest to niestety tym łatwiejsze, gdyż garb blisko półwiecznego komunizmu i de facto 25 letniego postkomunizmu, stworzył i umocnił elitę “z nieprawego łoża” (bo w taki czy inny sposób z nadania sowieckiego), która nie jest w stanie wygrać wyborów (i tym samym utrzymać swój elitarny status). Tym samym jest bardziej podatna na ten wpływ. "Najłatwiej w Niemczech załatwia mi się sprawy z byłymi członkami NSDAP" - mawiał w latach 60 przewodniczący Światowego Kongresu Żydów...

W najszerszym ujęciu, Polska przestaje być niepodległa, kiedy nie jest w stanie realizować swojego interesu narodowego. Czy jest to możliwe pomimo zachowania emblematów niepodległości? Tak, jest wiemy to choćby z czasów PRL.

Bowiem w sytuacji, kiedy zasoby cybernetyczne, zwłaszcza media, przejęte są przez de facto “wrogą elitę”, kluczowe decyzje podejmowane są zgodnie z jej interesem, również narodowym. Widzimy to na wielu przykładach różnych krajów zarówno w polityce wewnętrznej (preferencje podatkowe dla firm z kapitałem żydowskim w Polsce np. dla TVN), jak I zewnętrznej np. polityka bliskowschodnia USA, o której pisali wspomnieni profesorowie J.J. Mearsheimer i S.M.Walt. Wykazali oni na szeregach przykładów, iż pomimo obiektywnych czynników zachęcających do prowadzenia bardziej zbalansowanej polityki w tym regionie, co byłoby zgodne z faktycznym interesem narodowym USA, administracja amerykańska jest niejako “zmuszona” do prowadzenia właściwie jednostronnej, proizraelskiej polityki. Z czego to wynika? Dobrze ujął to cytowany w książce kongresmen amerykański...„ Moi koledzy uważają ze AIPAC (największa organizacja żydowska w USA - PB) jest niezwykle potężną organizacją, a do tego bezwzględną i bardzo, ale to bardzo uważną. Osiemdziesiąt procent senatorów głęboko wzdycha na niektórych głosowaniach. Wiedzą, że to co robią, nie jest właściwe, ale czemu mieliby walczyć, skoro wiedzą, że przegrają?”

A zatem główną emocja jest strach. Jak ujął to prof. Wolniewicz w polskim kontekście “ moim zdaniem [oni] boją się, bo wiedzą, że wchodzą wtedy w konflikt ze środowiskami żydowskimi, wpływowymi bardzo...” I ten strach pojawia się, zdaniem Profesora, u wielu i zawsze w sytuacjach, kiedy żydowski interes narodowy jest zagrożony.

Obnaża to słabość charakteru ludzi, którzy formalnie stanowiąc elitę, powinni wyróżniać się jego szczególna twardością. Jej brak, siłą rzeczy, musi wpływać na sferę instytucjonalną tj. siłę państwa.

CDN. Druga część rozważań o rzekomym antysemityzmie prof. Wolniewicza już wkrótce.

Dr, MBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka