Tytułowa trawestacja słów wybitnego, choć załganego poety wydała mi się na miejscu, bowiem ułatwia mi zobrazowanie kilku (niestety trwałych) fenomenów społeczno – politycznych w naszej kulturze, jakie objawiły się w związku z produkcją i promocją tego ahistorycznego filmu. Najważniejszy z nich to sytuacja w której największe media (również te o bliskich sercu nazwach jak np. Rzeczpospolita) i to w szczególny, bo przedświąteczny czas, zalewają nas mętnym potokiem informacji/reklam o nim. Aż chciało by się przywołać i wykrzyczeć słowa „Żądamy od sztuki naszej, aby była polską, na wskroś polską – bo jeśli straci rodzimość, straci tym samym siłę i wartość, i swoją rację bytu. Ale obok tego winna mieć w sobie ogień młodości, skrzydła orle, królewskiego ducha...”. A i liczyć, iż ta niezdrowa sytuacja uruchomi u jak największej liczby osób pewien odruch, który najlepiej swego czasu opisał kardynał tysiąclecia, Stefan Wyszyński „Przed wojną walczyłem z doktryną komunistyczną, wychodząc z założeń światopoglądowych. Dziś uważam to za zbędne, komunizm zwalcza dziś się sam w oczach tłumów.... W szeregach inteligencji komunizm przegrywa swą brutalnością propagandy i prymitywizmem myślowym. Propaganda nie liczy się z właściwościami duchowymi polskiej inteligencji, która zawsze działa na przekór gwałcicielom.” Twardochowym czy lempartowym, można by dziś dodać, bez różnicy.
To stosunkowo sprawnie zmontowane dzieło powstałe na bazie scenariusza Łukasza Maciejewskiego (m.in. byłego studenta hebraistyki) i Szczepana Twardocha (ten od „pierd...się Polsko”, „nie wywieszam flagi w 11 listopada” czy czerpiącego siły do pisania w berlińskich domach pracy twórczej...) jednak mówi nam dość sporo o nastrojach wśród artystycznych przedstawicieli mniejszości narodowych. Oczywiście mają one prawo do swojej wrażliwości o której m.in. (poniżej) mówi odtwórca głównej roli, Michał Żurawski (na marginesie przyznający się do żydowskiego pochodzenia), ale dla wulgarności i skrajnej jednostronności w sztuce, naszej zgody być nie powinno. Relacje między narodową większością a mniejszością to delikatne kwestie, ale o ich jakości decyduje również stosunek mniejszości do większości. Nie wszystko tu wypada.
Kolejnym fenomenem objawiającym się przy okazji tego filmu, są pewne uwarunkowania zagraniczne, wszak producentem jest francuska stacja Canal+. Bez wątpienia do czasu powstania filmu Kler, nie mieliśmy w polskojęzycznej kinematografii po roku 1989 równie agresywnego filmu, tym razem wobec nie tyle wiary katolickiej a narodowości polskiej. Wobec pewnego falstartu jakim był film Kler (pomimo licznej widowni raczej źle przyjętym przez polską inteligencję) a także następujących po nim filmów o nieco bardziej wyszukanym wydźwięku antykatolickim (o czym pisałem np. w recenzji Bożego Ciała Komasy) można było przypuszczać, iż w zagranicznych agendach nastąpi pewna refleksja. Przypomnę, iż moim zdaniem w polskiej kulturze do 2015 roku realizowano stosunkowo spokojnie i konsekwentnie strategię „gotowanej żaby”. Jednak na podstawie pobieżnej analizy filmu widać dość wyraźnie, iż postanowiono wcisnąć „gaz do dechy” licząc, iż agresywna strategia „seiben jahre” (jak wyraziła się niemiecka eurodeputowana) okaże się skuteczniejsza. Rzecz jasna nie można całkowicie wykluczyć działania afektywnego wśród polskich „podwykonawców”, ale zważywszy na zagraniczna strukturę właścicielską producenta, jest to raczej mało prawdopodobne.
A zatem, przechodząc do rzeczy tj. do analizy filmu, stawiam tezę iż mamy do czynienia z filmem ścisłe politycznym, propagandowym, głęboko wpisanym w obecnie narzucaną narracje o „zagrożeniu demokracji” (na meta socjotechnicznym poziomie opierającym się na zabiegu zwanym „fabrykacją konsekwencji”), zafałszowującym przeszłość i przedstawiającym Polaków w ciemnych barwach, jako endemicznych faszystów „wysysających antysemityzm z mlekiem matki”. Spokojna analiza każdej ze scen, dialogów, postaci, skali ich roli i częstotliwości ich występowania wskazuje, iż mamy do czynienia z dziełem bardzo jednostronnym. Np. jeśli chodzi o aspekt językowy, logomachiczny to najczęściej powtarzanymi słowami (w kontekście Polski) są słowa „faszyzm”, „pucz”, „jak Hitler”, „musimy stąd wyjechać”, „polska kur...”
Nie chcąc nadużywać w wersji publicystycznej analizy języka „kryteriów” (nadrobię to w wersji akademickiej) napiszę tylko, iż jeśli chodzi o rodzaj propagandy mamy do czynienia z szarym jej odcieniem. Z jednej strony bowiem mamy tu elementy charakterystyczne dla propagandy białej, która nakierowana jest na osłabienie morale, ale której słabością jak wiemy jest „jawność nieprzyjacielskiego źródła” (co by nie powiedzieć, coraz większa liczba Polaków zaczyna umieć „łączyć kropki” pomiędzy zagraniczna stacją o bardzo antychrześcijanskim profilu, adeptów hebraistyki czy twarzy reklamowych Raiffaisen Bank czy Mercedesa). Z drugiej strony mamy tu oczywiście elementy czarnej propagandy, która jak wiemy pragnie ukryć swoje pochodzenie i w ten sposób czynić wiarygodnym swoje kłamstwa. W ujęciu całościowym to dzieło głęboko dezinformujące, w założeniach mające osłabić morale Polaków, co wpisuje się w tradycje pedagogiki wstydu. Najbardziej interesujące mnie z socjotechnicznego punku widzenia aspekty tego propagandowego filmu postanowiłem omówić zestawiając w pary kilka kategorii. Będą nimi: Żydowska hagada vs historia Polski; Żydowski Odys vs polscy "trojanie"; Dom żydowski vs dom polski; Żydowskie kobiety vs polskie kobiety; Żydowscy normalsi vs polscy dewianci; Żydowskie kluby sportowe vs polskie; Żydowski honor vs polski honor;
Żydowska hagada vs historia Polski
Jedną z głównych osi scenariusza jest przygotowanie rzekomego puczu przez środowisko skupione wokół Rydza-Śmigłego. W rzeczywistości nie ma żadnego dowodu na przygotowywanie takowego. Twórcy filmu opierają się na plotkach kolportowanych przez przeciwników politycznych Rydza-Śmigłego w ramach niemonolitycznego obozu władzy, niezadowolonych z jego „odchylenia nacjonalistycznego” w 1937 roku i szerszego otwarcia się Obozu Zjednoczenia Narodowego na środowiska niepodległościowe w tym młodzieżowe. W sytuacji w której film w strategii promocyjnej jest profilowany jako film de facto historyczny, możemy mówić o sporym nadużyciu i manipulacji faktami.
„Żydowska banda”. O części zastrzeżeń do profilu grupy Kuma Kapicy, który luźno nawiązuje do postaci Łukasza Siemiątkowskiego pisałem już w pierwszej części mojej pracy. Tu powtórzę i uzupełnię najpoważniejsze zastrzeżenia. Po pierwsze i najważniejsze, PPS był polską partią niepodległościową, o stosunkowo nielicznym nasyceniu osobami narodowości żydowskiej, z którą prawicowe organizacje niepodległościowe nie prowadziły otwartej walki. Prowadziły ją z organizacjami anty-niepodległościowymi o znacznym nasyceniu osobami narodowości żydowskiej, przede wszystkim KPP i komunizującym żydowskim BUND-em. Filmowe szacher-macher polegające na podpięciu Kuma, jego żydowskich kompanów i komunizujących żydowskich mas pod legendę legionistów i PPS-owskich niepodległościowców, przypomniało mi słowa aktorki Niny – Andrycz, która „zupełnie serio” zwykła mawiać po 45 roku o swoim mężu, Józefie Cyrankiewiczu, wieloletnim premierze w komunistycznym PRL, „mój mąż wywodzi się z partii Józefa Piłsudskiego”. Zabieg ten na gruncie filmu ma uszlachetnić Kuma (i jego żydowskich kompanów), demonizować jego oprawców oraz, nieco paradoksalnie, pokazać iż przede wszystkim żydowscy kryminaliści są gwarantem praworządności (udaremnienie zamachu stanu) w kraju.
Również wielkim nadużyciem, jest też kreacja postaci Janusza Radziwiłka jako oficera Strzelca. Choć jak w każdej dobrej manipulacji muszą być pewne punkty zaczepienia („w każdej plotce jest ziarno prawdy” etc), bowiem w tym przypadku możemy mówić o nawiązaniu do historycznej postaci Józefa Łokietka. Ale znając realia II RP, nie było po prostu takiej możliwości, aby na dłuższą metę aktywny kryminalista, uczestniczący w ulicznych burdach bezkarnie nosił mundur (w pewnym sensie, rzecz świętą dla pokolenia II RP). Wszyscy legioniści czy PPS-iacy odkąd zaczynały się ich poważne problemy z prawem byli pozbawieni honorowych praw do noszenia munduru czy emblematów partyjnych. Widzimy to zresztą np. na historycznym zdjęciu z sali rozpraw (pierwszy z lewej Siemiątkowski obok Pantalon Karpiński)
Na gruncie stricte filmowym i perswazyjnym wobec nas widzów, z jednej strony ten zabieg ma legendować, polonizować żydowską bandę Kuma, z drugiej strony ubranie w polski mundur najbardziej ciemnej postaci z jej grona ma też swoją przewrotną wymowę. Dobór zaś do odtworzenia tej ciemnej roli aktora „endemicznie sympatycznego” i posługującego w sposób dość zabawny łamaną polszczyzną (wywołującą skojarzenia również „dziecięce”) jest zabiegiem celowym, utrudnia bowiem zbudowanie wśród widzów jednoznacznie negatywnych emocji wobec, było nie było, członka „żydowskiej bandy”. Pobieżna analiza komentarzy w postach na jego temat potwierdza, iż ten zabieg się udał.
Żydowski Odys vs polscy „trojanie”
Niekwestionowanym bohaterem filmu jest Jakub Szapiro. Osią filmu jest (pozornie) jego droga na gangsterski szczyt. Jest to droga bardzo honorowa, okupiona kiedy trzeba „moralnym kacem” i szeregiem dobrych uczynków. Np. o zamordowaniu młodego Bernsteina, syna starego Bersteina, ofiary Szapiro, dowiadujemy się w przedostatnim odcinku. Przez sześć z nich Berstein jr funkcjonuje jako wyimaginowany podopieczny dobrego „papy” Jakuba...Jakub jest zresztą troskliwym ojcem również dla swoich dzieci i swojej żony, znaczy się partnerki. W przeciwieństwie do swych kompanów nie korzysta z prostytutek, troskliwie dba o swą kobietę we wszelkich aspektach (te łóżkowe są eksponowane ponad miarę), zaś chwile słabości wynikłe na skutek uwodzicielskiej aktywności „polskiej kurwy” (jak nazywa pannę Ziębińską) poniekąd usprawiedliwione są vis major, czyli koniecznością uwolnienia szefa z więzienia. Ale rzecz jasna w szerszym kontekście to nie jest opowieść o żydowskim charakterniaku, bandycie z zasadami i jego drodze na szczyt z którym i którą producenci filmu chcą, abyśmy się „zaprzyjaźnili”.
To nie tylko opowieść o uratowaniu Polski przed strasznym widmem faszyzmu, ale to przede wszystkim opowieść o przemianie, o powrocie do tego co najważniejsze. Do Ojczyzny danej przez Boga i podporządkowaniu się odwiecznym zasadom. Po dokonaniu się jej „moja ukochana Warszawa” może już, mówi Szapiro nieco profetycznie, „cała spłonąć”. I choć Szapiro ostatecznie nie dociera fizycznie do Izraela, nie mamy wątpliwości, iż odnalazł swoją tożsamość i Ojczyznę, „powrócił do Itaki”. W ostatniej scenie filmu zresztą okazuje się, iż stary Szapiro żyje w autoiluzji i wyobraża sobie, że żyje w Izraelu.
Po polskiej stronie nie mamy jednego wyrazistego kontr-bohatera, jeśli już to możemy mówić o zbiorczym, któremu na imię „puczyści”. Na ich czoło wybija się przywódca Falangi Bronisław Żwirski wzorowany na postaci Bolesława Piaseckiego, który jest przedstawiony jako bezmyślny fanatyk gotowy do każdego bezeceństwa, ze zdradą towarzysza broni włącznie. Więcej o charakterystyce polskich postaci powiem w części poświęconej sprawom honorowym oraz „dewiacyjnym” tu jedynie zaznaczę, iż tak jak przeczuwałem pisząc recenzję o pierwszym odcinku linia narracyjna filmu nie znajduje zbyt wiele miejsca dla ukazania Polaków i Polskości w jasnych barwach. Pisząc, iż w tym jednak nihlistycznym filmie można podzielić główne postaci na trzy grupy (bardzo złe, złe i lekko złe – z potencjałem na przemianę, co dotyczy właściwie jedynie braci Szapio i ich rodziny), podtrzymuję, iż zdecydowaną większość postaci narodowości polskiej (po obu stronach barykady zresztą), trzeba zaliczyć do grupy 1 i 2. Pewne elementy pozytywne możemy jedynie odnaleźć u Polaków „walczących z faszyzmem” np. u w poniewieranego przez większość epizodów polskiego policjanta czy premiera Składkowskiego, który jednakowoż też w filmie wie co, gdzie i kiedy powiedzieć, aby miało to antypolski wydźwięk („Chłopi w Pińsku jeszcze chodzą s..ć za chałupę a tym się Madagaskar marzy...” ). Patrząc na drugą stronę barykady, pewne elementy szlachetności możemy dostrzec u Kuma, ale znów przede wszystkim jako ofiary walki z faszyzmem (m.in. brutalna scena aresztowania przez prok. Ziębińskiego czy znęcania się nad Kumem w więzieniu) oraz Pantalona Karpińskiego, o którego polskości jednakowoż w filmie możemy się przekonać dopiero w 7 odcinku w cokolwiek sugestywnej scenie (kiedy Szapiro odwiedzając go w domu mówi do niego „skończ już zmawiać te pierd...zdrowaśki i chodź”). We wcześniejszych odcinkach zarówno jego stylizacja (btw bardzo odbiegająca od historycznego Pantalona Karpińskiego widocznego na zdjęciu razem z Łokietkiem powyżej), jak i nieco „rabiniczne” opowieści, mogą sugerować widzowi, iż jest Żydem.
Ale oprócz głównych postaci, mamy też do czynienia z postaciami drugo i trzecio planowymi jak brat Szapio, Moryc, żona Szapio Emilia, jej ciotka czy do pewnego stopnia „stary Szapiro” grany przez Gajosa i wszyscy oni mają przede wszystkim jedną funkcję w filmie. Właściwie w każdym odcinku wywiązują się z niej podkreślając ogromne zagrożenie życia i zdrowia Żydów w Polsce, konieczność ucieczki, demonizowanie Polaków i nieustanne porównywanie do sytuacji w hitlerowskich Niemczech. Narracja ta jest wsparta określonymi scenami np. atakiem polskich bojówek na szkołę małoletnich żydowskich dzieci, gdzie naucza Szapirowa etc.
„Sprawy żydowskie” są zresztą centralne dla tego filmu również na wielu innych płaszczyznach. Są pokazane na szereg rożnych sposobów również na zasadzie kontrastu w zestawieniu wielu innych archetypów kulturowych.
Dom żydowski vs dom polski
Relacje rodzinne są przede wszystkim ukazane na przykładzie domu Szapiro i Ziembińskiego. Dom Szapiro jest domem normalnym, z ciepłymi i pogłębionymi relacjami wszystkich domowników. Małżonkowie wspierają siebie, są czułymi kochankami. Wspólnie zabawiają i troszczą się o dzieci, które traktują rodziców z szacunkiem. Pani Szapiro jest prawdziwą gospodynią domową troszczącą się również o przyszłość rodziny, np. w każdym odcinku nurtuje ją pytanie, czy to nie jest już czas, aby wyjechać z „faszystowskiej Polski”. Natomiast polska rodzina jest ukazana na przykładzie państwa Ziębińskich. Jest to rodzina rozbita, z głową rodziny jako psychopatą, seksualnym dewiantem i „damskim bokserem”. Relacje między Ojcem a dziećmi są toksyczne, oparte na ślepym podporządkowaniu (syn) lub lekceważeniu i wulgarności („- Gdzie wychodzisz córko? - Idę się dziś kurwić tatusiu”). Wątek polskiej rodziny kończy się cokolwiek umiarkowanie rodzinnie. Wydziedziczeniem dzieci przez Ojca (zarzuty wobec syna: że przegrał walkę bokserską; wobec córki: „że stała się żydowską kur...jak jej matka”), zawołaniem „ch...wam na grób” i samobójczym strzałem w głowę. Doprawdy typowo polskie familiarne klimaty...
W jakimś stopniu i co typowe dla tej postaci w filmie, dom Kuma jest pokazany dwojako i bardzo kontekstowo tzn. aby uwypuklić „polski faszyzm”. Np. pewną bliskość domowników możemy zobaczyć w momencie nad wyraz brutalnego aresztowania Kuma w jego własnym domu. Kiedy nie ma takiej potrzeby, pijany Kum obnaża patologiczna naturę relacji domowych m.in. używając broni przy swoich dzieciach, obrażając żonę i bluźniąc o czym pisałem w pierwszej recenzji. W sposób nieco epizodyczny mamy w filmie pokazany dom młodego Bernsteina i nieco patologiczny rodzinny dom Szapiro, którego surowe realia mają w pewnym sensie zbudować pozytywny obraz bohatera, jako ofiary posiadającej tzw. trudne dzieciństwo.
Żydowskie kobiety vs polskie kobiety
Oprócz wyżej opisanej rodzinnej i troskliwej Szapiowej i równie zatroskanych, zwłaszcza o bezpieczeństwo „w faszystowskiej Polsce”, jej ciotek/kuzynek, role w zasadzie pierwszoplanową odgrywa Ryfka, burdelmama z zasadami jednakowoż. To kolejna pogłębiona postać żydowska, z tzw. trudną przeszłością mająca budzić współczucie i akceptację widza. Gdyby miał jakiekolwiek wątpliwości to w materiałach promocyjnych m.in. w leadach możemy przeczytać słowa odtwórczyni jej roli, p.Boczarskiej „Postać Ryfki jest piękna. Przy tym całym zdeprawowaniu jest w niej wiele prawości. I to wydało mi się w niej absolutnie ujmujące”.
Na przeciwnym biegunie mamy pannę Ziębińską, zwaną w filmie najczęściej „polską kur...”. To postać całkowicie niepogłębiona, w filmie zajmuje się głównie bywaniem, strojeniem i od pewnego momentu uwodzeniem posiadającego rodzinę Szapiro. Od pewnego momentu, tj. „kiedy przejrzała na oczy”, „zrozumiała”, iż Polsce grozi faszyzm aplikuje do „żydowskiej bandy”, aby uratować brata przed zgubnym wpływem ojca i kolegów. Po nawiązaniu romansu z Szapiro, jest ukazana bardzo przedmiotowo w inicjacyjnej scenie seksualnej.
Żydowscy normalsi vs polscy dewianci
Dość charakterystyczne jest również to, iż seksualne zachowania dewiacyjne reprezentują w filmie przede wszystkim Polacy z obydwu stron barykady. Z jednej strony Kum jest pedofilem a Stanisława Trąbinska jest poligamiczną lesbijką. Z drugiej strony mamy sadomasochistę prok. Ziębińskiego, seksualnego wyuzdańca polskiego profesora (btw to kolejne „uderzenie” w bliskie mi środowisko naukowe, w 2 odcinku przedstawiono bowiem polskiego profesora wygłaszającego nieskładne antyżydowskie tyrady ex catedra). Wreszcie przedstawiciela polskiej organizacji politycznej jako sodomitę, cóż za niespodzianka, składającego oferty seksualne „ponad podziałami” straight'owemu Szapirze. Epizod w którym Radziwiłek, rzecz jasna w polskim mundurze, wykorzystuje w domu publicznym (potencjalnie) nieletnią ulubienice Kuma, jest raczej wyjątkiem od reguły zważywszy również na kontekst. Radziwiłek, jak sądzę, robi to przede wszystkim po to, aby symbolicznie wyrazić wobec ferajny zwiększenie swojej władzy w stosunku do Kuma pod jego nieobecność i to, a nie sama aktywność seksualna i brutalność jest celem tej sceny.
Żydowskie kluby sportowe vs polskie
Do rywalizacji polsko- żydowskiej wprzęgnięte są też takie nośniki/zjawiska kultury jak kluby sportowe w tym przypadku Maccabi i Legia. Rzecz jasna w filmie (podkreślmy ;-) wygrać musi reprezentant Maccabi. Ale jeśli chodzi o polską (polskojęzyczną) kinematografię, to po raz pierwszy mamy do czynienia z uwikłaniem warszawskiego Klubu w nazistowskie i dewiacyjne konotacje. I nie chodzi o samą konwencję i podział środowiskowy w filmie, ale również na drobną symbolikę, jak choćby ujęcie poniższego plakatu z dorysowana swastyką czy męskim członkiem (dodatkowo skierowanym na "tylną część ciała" boksera...) przy nazwie Legia. Tak jak pisałem w recenzji pierwszego odcinka w świetle wyjątkowego poświecenia wielu legionistów i Wojska Polskiego podczas zmagań z niemieckim nazizmem, od Września'39, przez podziemie AK/NSZ po Powstanie Warszawskie '44, zabieg autorów filmu jest wyjątkowo parszywy.
Żydowski honor vs polski honor
Żydowski honor jest wysoko niesiony przez centralną i dominującą w filmie postać czyli Szapiro. Człowiek z zasadami właściwie nigdy nie zawodzi swojego szefa, swoich „fumfli” i swojej rodziny (wyjąwszy wspomnianą słabość związaną jednakowoż częściowo z koniecznością wyciągnięcia szefa z więzienia). Podobnież brat Szapiro, Moryc, to postać dość prostolinijna. Postacie epizodyczne jak Munja Weber też charakterniak „co to maciejówki nie założy”, choć szefowi wprost odmówić jakoś tak „nielojalnie”. Oczywiście mamy tu postać Radziwiłka, która nie jest całkowicie jednoznaczna, bo choć jest niehonorowym schwartz-charakterem spiskującym wobec Kuma nawet z „polskimi faszystami”, to na przestrzeni kilku odcinków jest lojalny (np. podporządkowuje się poleceniu Kuma dotyczącego zaprzestania sprzedaży kokainy). Z Polakami „antyfaszystami” od honorowej strony nie jest najgorzej, zwłaszcza kiedy ich zachowanie ma uwypuklić niehonorowość Polaków – faszystów (np. honorność Kuma w Berezie vs sadyzm klawiszy), choć tu już występują półcienie i mieszanie zachowań np. niehonorowe zachowania Kuma wobec bezbronnych ortodoksyjnych Żydów (a jakże) w knajpie etc. Natomiast jeśli chodzi o niehonorowość Polaków spoza bandy Kuma, to widzimy ją właściwie u każdej polskiej postaci, może za wyjątkiem epizodycznej postaci polskiego policjanta. A zatem, zaczynając od góry, Śmigły i Koc nie są lojalni wobec premiera Składkowskiego. Wkrótce Śmigły wobec nieudanego puczu, zdradza zdymisjonowanego Koca. Premier jest w jakimś sensie nielojalny wobec „starego towarzysza broni” Kuma. Prokurator Ziębiński jest nielojalny wobec premiera nie informując go o jego aresztowaniu podobnież, jak sekretarz Litwińczuk, który na dodatek bardzo długo daje sobą pomiatać przez Szapiro. Ziębiński na dodatek okazuje się nie tylko dewiantem seksualnym, ale również „damskim bokserem”. Jego syn, jest oskarżany o wymigiwanie się od przychodzenia na demonstracje z obawy przed utratą miejsca w klubie wojskowym, dodatkowo na końcu „zdradza sprawę” atakując swojego szefa. Podobnież jak jego siostra, która już wcześniej zdradza ojca i brata. Wreszcie, szef Falangi zdradza porwanego towarzysza broni, oddając go na łup żydowskiego kryminalisty Radziwiłka, z którym w jakimś sensie zaczyna paktować „ponad podziałami” deformując znaczenie starej łacińskiej zasady O quam dulce et decorum est pro patria mori.
Jak starałem się wykazać na licznych przykładach, mamy do czynienia z produkcją bardzo politycznie zaangażowaną, jednostronną, „hagadową” rzekł bym. Pomimo sprawnej realizacji i scenograficznego dopracowania film razi również niepotrzebną wulgarnością, pornografią i przemocą. Bez wątpienia wplecenie tego filmu w promocje „świąteczne” pakietów Canal+ jest pomysłem na polskim rynku wielce nowatorskim.
Natomiast ponad standardowe zaangażowanie promocyjne szeregu mediów z Gazetą Wyborczą na czele oraz takie a nie inne ustawienie terminarza serialu, którego zakończenie przypada na pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, każe przypuszczać, iż gdyby nie ograniczenia covidowe, mielibyśmy wielkie party wieńczące zakończenie tej serii. Jakkolwiek dzień narodzenia Pańskiego to w Polsce dzień szczególnie radosny, ale obawiam się, że większość z nas (pomimo tolerancyjnej natury0, miałaby ze względu na okoliczności opisane w tym tekście, problem z podzieleniem się tymi emocjami z twórcami filmu.
Inne tematy w dziale Kultura