Wczoraj zdarzył się bodajże już czwarty w ostatnich miesiącach incydent z udziałem okrętów wojennych US Navy. Wszystkie - z geopolitycznego punktu widzenia - miały miejsce na morzach wokółchińskich.
http://www.defence24.pl/648899,kolizja-w-ciesninie-malakka-usa-poszukuje-10-zaginionych-marynarzy
Okręty amerykańskie uszkadzanie w tych incydentach to nie byle łajby zwodowane 40 lat temu i oczekujące wycofania ze służby tylko jednostki typu Arleigh Burke z systemem kierowania walką Aegis.
Dlaczego doszło do tych incydentów?
Pierwsza możliwość to niezamierzone błędy nawigacyjne załóg na najbardziej zatłoczonym akwenie świata.
Druga możliwość to celowe błędy nawigacyjne załóg kutrów/tankowców zorganizowane przez stronę chińską celem osłabienia amerykańskiej obecności w tamtym miejscu i odsunięcia w czasie poważniejszej konfrontacji.
Trzecia możliwość to autosabotaż, celowe błędy nawigacyjne załóg niszczycieli amerykańskich - samookaleczenie zorganizowane przez te siły w USA, które chcą opóźnienia możliwej konfrontacji militarnej z Chinami. Choć to małoprawdopodobne by uszkodzenie kilku z 62 niszczycieli ww. typu było dla US Navy decydującym osłabieniem.
Czwarta możliwość to dawanie przez USA sygnałów Chinom, żeby spuścili trochę aspiracji bo w przeciwnym wypadku następna kolizja zdarzy się już na poważnie z supertankowcem na środku cieśniny Malakka. Ogromny wyciek oleju lub ropy zablokuje cieśninę i handel Chin.
Wreszcie piąta możliwość to przygotowywanie światowej opinii publicznej pod "przypadkowe" zablokowanie cieśniny przez katastrofę ekologiczną (zderzenie z supertankowcem). Zamiast ustawiać flotę wojenną kordonem i blokować żeglugę (co uczyniłoby z USA złe mzimu - w oczach świata), do blokady doszłoby przypadkowo i samoczynnie, natomiast flota USA z troską zajęłaby się zabezpieczeniem nieśpiesznego usuwania mas ropy z wody żeby udrożnić akwen.
Inne tematy w dziale Polityka