Kandydować kazano. – Przyjąłem wyzwanie
Spojrzałem na pole i ku Grodzkiej Bramie
A tam kandydatów ciągną się szeregi
Wśród nich brak poważnego - same lebiegi
Lecz był jeden z pozoru jakiś taki Jaki
Mówili że on groźny i nie byle jaki
Bo sam prezes stał zanim jako ta opoka
I bulgotał z oddali niczym lawa błota
Wspierany przez pismaków usłużne zastępy
Czarnego pijaru wyrobnicze sępy.
Naprzeciw tej zgrai która grozi, wyje
Która ryczy jak krowa i jak świnia ryje
Stoi ma drużyna jak głaz bodący morze
Reduta Trzaskowskiego – bohaterstwa wzorzec.
Słowami z murów razi, filmami dymi, świeci
Pękają śród wroga argumenty, szyk pod niebo leci.
Pojawiają się nowe, jak anioły śmierci
Reduta stoi dzielnie, nie drgnie na pół ćwierci.
Jasna od wystrzałów - jako motyl biała
Mrowią czerni Jakiego otoczona cała.
Gdzie jest prezes co na nas te tłumy wyprawia?
Stchórzył i cudze piersi do boju wystawia.
Prezesie samowładniku, jak szatan złośliwy
Na nic twe ciemne knowania wobec naszej siły.
Gdy sprzedajni słudzy stopy twoje liżą,
Gdy płatni najemnicy całkiem się poniżą
Warszawa i Ratusz twej mocy urąga
Jaki i jego komisja boską pomstę ściąga.
Widziałem żołnierza, znałem - Michał miał na imię
Bił się dzielnie, broń bez rozkazu bez czucia nabijał.
Aż ręka w ładownicy szukając nie znalazła ładunku
Stał dumny drwiąc z wrogów i śmierci pocałunku.
Trafili go – broń upuścił, upadł i nim go dobili
Nim powieki zamknął cud stał się w tej chwili.
Szluga wyjął z warg sinych twarz pobladła cała,
I konając krzyknął: „Za Rafała!!!”.
Inne tematy w dziale Rozmaitości