Poniższy tekst zamiast komentarza do tekstu "Akceptacja".
Jak bardzo damy się oszukać, że tylko brak akceptacji dla rzeczywistości, która jest i nas spotyka, może być motywacją do czynienia świata lepszym?
Czy brak akceptacji dla zła, na które trafiamy w naszej rzeczywistości, jest złą motywacją dla czynienia dobra? Dobrze zrozumiałem? Przecież każdy normalny człowiek nie będzie naprawiał całego świata, bo wie, że nie jest on idealny. Proszę sobie przypomnieć słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego o Ordo Caritas.
Czy potrafimy w końcu zaakceptować swoją własną śmierć, jako naturalny element swojego istnienia?
Chyba tak. Każdy co się narodził musi umrzeć i ludzie mają tę świadomość. Problemem nie jest śmierć (po prostu nas tu nie ma i już), problemem jest umieranie z którym wiąże się po pierwsze ból fizyczny i egzystencjalny, samotność, bezradność, ciężar dla bliskich. Poza tym człowiek w warstwie biologicznej ma wmontowany mechanizm przetrwania, który czasem może się wyłączyć.
Ale jeśli nie chcemy skończyć jako bogowie, czyli opętani pragnieniem spełnienia własnej woli, odrzuceniem tego, co jest, a to znaczy odrzuceniem wszystkiego i zamknięciem się w sobie, to możemy się starać o akceptację.
Skąd takie demoniczne twierdzenia, że jesteśmy opętani i do tego odrzucający i zamknięci w sobie? Czy Bóg jest opętany? I czy autor poprawnie używa pojęcia akceptacja?
Wtedy Bóg da nam wytchnienie. Będzie lżej. Może więcej sił. Bo wszystko wróci na swoje miejsce. My też. Bo bez nas, nie byłoby ani czasu, ani wszechświata, ani całej istniejącej rzeczywistości.
Nie prawda. Wszechświat istniał bez nas i również świetnie bez nas sobie poradzi. To Stwórca tak urządził Wszechświat, że mogliśmy w nim zaistnieć. Już święty Augustyn napisał:
„Gdzie nie ma rzeczy nie istnieje czas. Tak samo tylko tam gdzie są rzeczy istnieje przestrzeń”.
Można powiedzieć, że jest to pierwsza definicja czasoprzestrzeni. Bóg nie potrzebował czasoprzestrzeni, my tak.
Bo to wszystko się w nas i przez nas odbija. Bo przez nas "Niebo" może przychodzić na ziemię, a my sami jesteśmy wtedy jego koloru, tego błękitnego, nieskończonego, uśmiechniętego.
Szanowny autorze z tym odbijaniem nie jest tak pięknie, sporo człowieków to skrzywione zwierciadła i lepiej nie patrzeć co się w nich odbija, bo można diabła zobaczyć.
Wracając do tytułowej akceptacji od czasu wypędzenia Adama i Ewy z raju nikt nie mówił, że będzie lekko, jednak Bóg Stwórca dał wskazówki jak działać, wyposażył Świat w zasadę przyczynowości, tzn. każdy skutek ma swoją przyczynę, dał 10 Przykazań, oraz najważniejsze - Przykazanie Miłości:
Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich, a bliźniego swego, jak siebie samego.
Ta druga część jest bardzo ważna bo mówi aby zacząć od siebie naprawę rzeczywistości. Jeżeli sami siebie nie polubimy, naprawimy, zaakceptujemy (nie idzie o narcyzm oczywiście) to ciężko jest zmieniać otoczenie na lepsze.
Inne tematy w dziale Kultura