Rozpatrywane są różne sposoby zagwarantowania bezpieczeństwa Ukrainie.
Pierwszy - przyjęcie do NATO. Wariant raczej nieprawdopodobny z przyczyn formalnych (jednomyślność i brak stabilnej sytuacji) oraz niebezpieczeństwa wywołania gorącego konfliktu NATO-Rosja
Drugi - masowe zaopatrzenie Ukrainy w broń także po zawarciu pokoju. Wariant też mało prawdopodobny. Trump raczej zredukuje wydatki a pozostali członkowie NATO mają trudności produkcyjne i budżetowe. Poza tym niedługo na Ukrainie zabraknie Ukraińców do wojowania.
Trzeci to model „koreański” - międzynarodowa misja rozjemcza. Polegałby na zamrożeniu konfliktu na linii frontu i stworzenie linii demarkacyjnej.
I prawdopodobnie w sprawie tego trzeciego rozwiązania, jutro 12.12.2024 w Warszawie, odbędzie się spotkanie Macron Tusk.
Rzeczpospolita pisała, że już w lutym Macron po raz pierwszy, bez podawania szczegółów, wysunął pomysł wysłania wojsk natowskich na Ukrainę. 27 listopada zadzwonił do zebranych w Harpsund przywódców krajów skandynawskich i bałtyckich (NB8) oraz Polski przedstawiając szczegóły.
Plan „misji rozjemczej” polegałby na wysłaniu pięciu brygad (około 40 tys. żołnierzy), a dowodzenie jednej z nich mogłaby przejąć Polska.
Pomysł z Polskiego punktu widzenia jest z piekła rodem, to wmanewrowanie nas w konflikt zarówno z Rosją jak i Ukrainą.
Jedynym sensownym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie neutralnych sił zbrojnych pod egidą ONZ, spoza NATO i krajów zależnych.
Niestety przy takim rządzie i prezydencie trzeba spodziewać się najgorszego.
Inne tematy w dziale Technologie