Z lekkimi skrótami tekst Katarzyny Tretner-Sierpińskiej
--------------------
We wtorek (21.02.2023) przebywający z wizytą w Warszawie prezydent USA Joe Biden wygłosił przemówienie do narodu polskiego.
[...]
Czy było to przemówienie „historyczne”? Oczywiście. Takich „historycznych” przemówień mamy w historii całe mnóstwo. Zawsze jest mowa o tym, że dobrzy pokonają złych, a wojna jest walką o wartości. Przecież żaden przywódca nie wyjdzie do ludu i nie powie, że wojna toczy się w imię mniej lub bardziej szemranych interesów, dzięki którym bogaci się wzbogacą, a biedni zbiednieją. Gdyby coś takiego zrobił, to wojna skończyłaby się raz dwa, bo ludzie zobaczyliby bezsens wzajemnego zabijania się. A przecież tego właśnie mają nie dostrzec. Wprost przeciwnie. Trzeba ich przekonać, że zabijanie się ma sens, ponieważ dobrzy zabijają złych, przy czym każda z wojujących stron uważa się za tę dobrą.
Finał jest taki, że wygrywają silniejsi, bo przecież wojny nie wygrywa się przy pomocy wartości, tylko przy pomocy silniejszej gospodarki. Po drodze jednak ktoś musi zapłacić najwyższą cenę w maszynce do mięsa. Chodzi o to, żeby do tej maszynki nie dać się wkręcić i to powinno być główne zadanie polskich władz. Gdy zatem Biden apeluje, żebyśmy „ruszali naprzód z wiarą i przekonaniem”, to miejmy choć raz na tyle rozumu, żeby nigdzie nie ruszać.
Przejdźmy teraz do przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy
[...]
"Wzywam wszystkich przywódców państw europejskich, Sojuszu Północnoatlantyckiego do solidarności z Ukrainą, do wspierania Ukrainy cały czas, do przesyłania na Ukrainę wsparcia militarnego, by obrońcy Ukrainy mieli czym walczyć. Nie wahajcie się! Nie bójcie się! Nie ma już miejsca na business as usual z Rosją. Tam, gdzie leje się krew, tam uczciwy człowiek nie robi interesów".
Nie wiem, czy prezydent Duda wierzy w to, co mówi, ale jeśli tak, to biada nam. Przecież wojna to przede wszystkim jest robienie interesów. Uczciwi frajerzy giną, reszta kombinuje jak zarobić. Obowiązkiem polskich władz jest zadbać o to, żebyśmy jako państwo i jako naród nie znaleźli się w gronie uczciwych frajerów, tylko tych, którzy właśnie owe interesy robią.
Miejsce na business as usual jest zawsze. Najlepszym tego przykładem są Niemcy, które po tym, co wyprawiała III Rzesza, nie zostały zaorane i posypane solą, tylko dostały takie wsparcie od sił światła, że podporządkowały sobie gospodarczo Europę i krok po kroku realizują projekt europejskiego państwa federalnego. Natomiast Polska ze swoją koncepcją „kapitału krwi” została oddana siłom ciemności i do dziś nie może się doprosić o zadośćuczynienie za krzywdy, których doznała jako sojusznik sił światła. Tyle naszego, że sobie ponarzekamy na tę niesprawiedliwość, a potem poprawimy samopoczucie słuchając, że jesteśmy niezwykli, bo otworzyliśmy swoje domy i serca dla milionów ukraińskich uchodźców i rozbroiliśmy własną armię, żeby siły światła mogły zatrzymać siły ciemności. No i oczywiście jesteśmy uczciwi, więc nie robimy interesów tam, gdzie leje się krew.
Na koniec odnotujmy, że aby nikt nie miał wątpliwości, po której stronie jest Polska w tym starciu dobra ze złem, wczorajsza celebra przed Zamkiem Królewskim odbyła się w barwach niebiesko-żółtych. Niebiesko-żółty zamek, niebiesko-żółte wyjście z Arkad Kubickego, niebiesko-żółty wybieg dla mówców, niebiesko-żółte flagi w rękach dzieci wypuszczonych do zdjęcia z prezydentem Bidenem. Tak już zsolidaryzowaliśmy się z Ukrainą, że nawet Zamek Królewski mamy w barwach ukraińskich. A jak komuś się nie podoba, ten ruska onuca. I pamiętajcie: ani słowa o Wołyniu.
Siły światła muszą być bez skazy, żeby pokonać siły ciemności. Tak dzieje się w każdej bajce. Co prawda, bajki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale kto by się tym przejmował. W Polsce wolimy wierzyć w bajki. Brawo my!
-----------------------------------
Kilka uwag na szybko:
1. USA po pierwsze walczą o swoje interesy. A interes polega na utrzymaniu hegemonicznej pozycji i niedopuszczeniu by inne państwo w Europie czy Azji taką w rejonie uzyskało. Tak było np. z I i II WW. Oczywiście rząd US od samego dojścia Hitlera do władzy (1933) był nastawiony krytycznie do Niemiec ale ruszył na wojnę w 1941 (sam i poprzez wsparcie Sowietów technologią) nie ze względów moralnych (patrz np. historia statku Saint Louis) tylko z powodów hegemonicznych.
2. USA miało za sojusznika bandytę ale w 45 nie podjęło próby przejęcia ziem zajętych przez sowietów. Po prostu sytuacja militarna, geopolityczna i socjologiczna nie sprzyjała takim decyzjom (Japonia). Poza tym wcześniej sprzedali nas Stalinowi (w 1943 i 1945) jak krowę.
3. Zaraz po wojnie Patton powiedział, że Amerykanie wyzwolili pół Europy spod jednej tyranii ale drugie pół oddali pod władanie drugiej tyranii. Jak widać teoria, że IIWW to starcie dobra ze złem jest fajnym mitem.
4. Wojny pomiędzy mocarstwami toczą się o interesy ale trzeba je ładnie opakować w "moralne narracje".
5. Jednak czasami US doprowadza do konfliktu wypływającego z pobudek idealistycznych (?). Niestety z tragicznym dla siebie i świata skutkiem. Taka pobudka polega na przekonaniu że trzeba urządzić cały świat na obraz liberalno-demokratyczny i podobieństwo Ameryki. I mieliśmy Afganistan, Irak, Libia, Egipt, Syria. Efekty były gorzej niż opłakane (Izrael chyba uważa inaczej). No i Jugosławia.
Lepiej żeby US już miała motywy merkantylne w swoich zabawach niż ideologiczne.
6. Jak ktoś uważa, że pisząc jak wyżej usprawiedliwiam Rosję za ich działania to znaczy, że ma problem z logiką lub rozumem. Piszę tak żeby część niezaczadzonych propagandą miała szersze spojrzenie. Mój jeden dziadek z kulą w potylicy leży w Katyniu a drugi dzięki aktywnej postawie ubowców stracił zdrowie i zmarł przed moim urodzeniem więc nie mam specjalnego sentymentu do ruskich.
ps. a'propos sentymentu dwa zdjęcia:
Inne tematy w dziale Technologie