Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
477
BLOG

Propaganda wojenna.

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

image

Amerykanie chcą wojny. Izrael chce wojny. Wielka Brytania chce wojny. I zapewne z tych chęci narodzi się koniec końców to, czego chcieli.

Pamiętajmy, że w propagandzie poprzedzającej wojnę nieustannie powtarzają się te same hasła, te same schematy! Obserwujmy to, co się dzieje w mediach, znajdziemy je bez trudu.

Propaganda jest oczywiście konieczna, bo konieczne jest zjednoczenie wszystkich obywateli na okoliczność wojny. Trzeba doprowadzić do tego, by wszyscy wierzyli, że są po tej "dobrej" stronie i aktywnie wspierali wysiłek wojenny, to znaczy byli gotowi do wyrzeczeń na rzecz armii, a głownie przemysłu zbrojeniowego.

Amerykanie są mistrzami propagandy, ale też mistrzami kneblowania wolności mediów. Może to zaskakiwać, ale dzisiejsze podstawowe media w USA mówią jednym głosem, co do słowa. Jest tak dlatego, że wszystkie najważniejsze media - telewizje i prasa - są w rękach kilku centrów dowodzenia: banków, producentów broni, ogólnie tzw. neokonserwatystów. Wolność mediów nie jest zjawiskiem korzystnym w sytuacji napięcia przedwojennego.

Oto 5 zasad propagandy wojennej, które stosowane są niezmiennie i są wciąż skutecznie od lat.

1. Ukrycie prawdziwych celów.
Należy ukryć fakt, że zawsze chodzi o pieniądze! Wszystkie wojny, prowadzone bezpośrednio przez USA bądź przez USA organizowane, w ciągu ostatnich 25 lat były wojnami czysto ekonomicznymi, o szmal. Bez wyjątku.

2. Ukrycie historii i kontekstu sytuacji.
W przypadku Ukrainy nie mówiło się nigdy o sytuacji narodowościowej, nie mówi się o tym, że jest to sztucznie utworzone państwo bez żadnych tradycji!A gdy ktoś próbował to mówić, to zostawał niezmiennie "ruskim agentem". W przypadku Syrii nie mówi się o interesach gazowych, o tym, że to próba blokowania Jedwabnego Szlaku, że to działania mające na celu zablokowanie Iranu i odcięcie Rosji od dostępu do Bliskiego Wschodu.

3. Diabolizacja przeciwnika.
Temu przecież służą brednie o atakach gazowych na swoją własną ludność cywilną. Jest to zdumiewające, ale z własnego doświadczenia wiem, że to działa! Naprawdę! Na włąsne uszy słyszałem "Bo przecież WIDZIAŁEM W TELEWIZJI!!!", jakkolwiek nieprawdopodobnie mogłoby to zabrzmieć, z ust człowieka doskonale pamiętającego telewizję z czasów PRL.

4. Zamiana ról.
Należy zawsze udowadniać, że "nasze" działania mają na celu ochronę ofiar TAMTYCH, ZŁYCH. Ludzie NAPRAWDĘ są gotowi wierzyć w brednie o atakach chemicznych, tak jak w 1990 wierzyli w gorące łzy "pielęgniarki" z Kuwejtu opowiadającej o irackich żołnierzach wyrzucających niemowlęta z inkubatorów, czy "broń masowego rażenia w Iraku". Też w to uwierzyłem.

5. Monopolizacja dyskursu.
To jest bardzo dziś widoczne. Każdy, kto próbuje w jakikolwiek sposób podejmować dyskusję z jedną, jedyną wersją sytuacji na Ukrainie jest natychmiast zakrzyczany, przedstawiany jako ruski agent, wyśmiewany. Nie ma w mediach żadnej dyskusji na temat sytuacji, prezentowana jest jedna, jedyna wersja mówiąca o "agresji Rosji" i o "imperialnych planach Putina". Koniec, kropka. Nie wolno nawet mówić o tym, że mamy do czynienia z wojną domową, bo to powoduje powstanie podejrzenia, że jak jest wojna, to mamy co najmniej dwa różne stanowiska, dwie opinie! Czyli można by dyskutować!

Co do Syrii, jak się przyjrzeć dyskursowi medialnemu, to sprawy są bardzo podobne. Wiadomo, że Assad jest zły (chociażby dlatego, że pomaga mu krwawy kagiebista Putin), a Iran zagraża światu bo chce zbudować bombę atomową. To, że wciągu ostatnich 200 lat (więcej nie sprawdzałem) Iran na nikogo nigdy nie napadł jest pomijane, jak i pomijane jest to, że posiadanie broni atomowej przez Iran spowodowałoby powstanie równowagi strachu na Bliskim Wschodzie. A tego z pewnością nie chcą Stany Zjednoczone, które od co najmniej 30 lat ciężko pracują nad utrzymaniem chaosu w tej części świata. To, że wygrywający wojnę z terrorystami Assad nie potrzebuje żadnych ataków chemicznych, to, że "ataki chemiczne" następują akurat w momencie, gdy politycy zapowiadają, że jeżeli będzie atak chemiczny, to trzeba będzie zbombardować Assada najwyraźniej jednolitemu dyskursowi medialnemu nie przeszkadza.

Nie dajmy się ogłupić, nie ulegajmy propagandzie wojennej. To prawdopodobnie niewiele zmieni, ale być może jednak ktoś, w którymś momencie weźmie pod uwagę fakt, że nie wszyscy są bezmyślnymi lemingami ślepo idącymi za przewodnikiem czy pelikanami łykającymi wszystko co leci w stronę dzioba.

Mało kto ma świadomość, że obecnie w Polsce mamy dość wyjątkową sytuację w kwestii pejzażu medialnego. Istnieje jeszcze jako taka jego różnorodność - choć oczywiście w kwestii podporządkowania się oficjalnej, amerykańskiej linii propagandowej sprawa wygląda jednak na przegraną. W każdym razie to tu, to tam pojawiają się jeszcze głosy rozsądku zwracające uwagę na to, że jesteśmy oszukiwani w tych sprawach. Różnorodność, o której wspomniałem odnosi się raczej do propagandy unijnej, tworzonej na potrzeby wewnętrzne UE.

Jako zawodowy pesymista myślę, że to wszystko źle się skończy, a fakt, że będę wiedział o tym, że mnie oszukiwano zanim ta wojna wybuchła nie uchroni mnie przed jej konsekwencjami.

A może lepiej nie mieć świadomości?

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka