Trwa polsko-izraelski pojedynek na słowa, zdania, wypowiedzi i przemówienia. Nie zamierzam wchodzić w meritum sporu - w tej sprawie powiedziane zostało to, co miało być powiedziane, a zapewne mnóstwo jeszcze będzie powiedziane również i to, co powiedziane być nie powinno.
Chciałem tylko zwrócić uwagę na jedną rzecz, która być może nie została wystarczająco jasno omówiona.
Otóż musimy mieć na uwadze fakt, że nie mamy żadnego doświadczenia w takiej bójce - bo tak naprawdę mamy tu do czynienia ze zwyczajną, chamską bójką z ulicznym bandziorem. Jesteśmy w sytuacji niczego nie spodziewającego się przechodnia, którego nagle wepchnięto do klatki, w której odbywają się nielegalne walki w stylu wolnym, czyli wszystkie ciosy dozwolone. Oczywiście nie żadnych mamy szans, chociażby dlatego, że nie mamy żadnego doświadczenia w takich bójkach.
Bandzior jest wielki, wszyscy się go boją...
I SŁUSZNIE!
Wszyscy mu ulegają. Bandzior potrafi ściągać haracz nawet z najsilniejszego łobuza na osiedlu, i jest w stanie to robić od trzech pokoleń! Bandzior zmusza wszystkich bez wyjątku wokół siebie do robienia tego, co każe i jak dotychczas nikt w naszej okolicy mu się nie oparł.
Nie ma chyba co sobie robić złudzeń - my tę bójkę przegramy i zapewne będzie nas to drogo kosztowało (bez względu na to, czy zostanie to ujawnione, czy nie). Stała się jednak pewna rzecz dość niezwykła - po raz pierwszy w historii ostatniego ponad półwiecza, naszej okolicy ktoś w tej zamkniętej klatce jednak stanął przed bandziorem. Tego jeszcze nie było. Dotychczas tak jak wszyscy z podkulonym ogonem robiliśmy co kazali. Tym razem słabiutkim głosem (bo jesteśmy słabiutcy, trzeba mieć tego świadomość) powiedzieliśmy DOŚĆ! Zapewniam, że to już zaczyna być dostrzegane w okolicy...
Zapłacimy zapewne za to, będą siniaki i powybijane zęby, ale możemy mieć satysfakcję. Przynajmniej to nam pozostaje.
Inne tematy w dziale Polityka