Jakoś przycichło w mediach w sprawie Turcji. Niewiele się mówi, niewiele się komentuje, chociaż gdy poprzeglądać gazety - raczej zagraniczne, niż polskie - to widać, że JEST problem. Jaap de Hoop Scheffer, były sekretarz generalny NATO udzielił niedawno wywiadu dziennikowi Le Monde, w którym użył, jak to dyplomata, mnóstwa okrągłych formułek, żeby mówić o stosunkach z Rosją, o roli Francji itp, natomiast gdy temat zszedł na Turcję, to ton się zmienił. De Hoop Scheffer stwierdza wprost (co skądinąd stało się tytułem tego wywiadu), że Turcja JEST poważnym problemem dla NATO. Były Sekretarz Generalny to postać wystarczająco poważna, by brać jego słowa na serio i z całą pewnością nie przypadkiem powiedział to, co powiedział mówiąc słowa i zdania, które były dla tej wypowiedzi przygotowane wcześniej z wielką uwagą.
Warto mieć świadomość, że Turcja jest potęgą wojskową. Znajduje się z całą pewnością w gronie 10 najsilniej uzbrojonych państw na świecie, w Europie jest obok Rosji największą potęgą. Jest całkowicie kluczowym elementem obecności NATO, więc faktycznie USA, w pobliżu kluczowych obszarów Morza Czarnego, Morza Śródziemnego i Bliskiego Wchodu. To tutaj dzieją się obecnie jedne z najważniejszych dla przyszłości świata rzeczy.
Na czym polega powaga problemu, jakim stała się Turcja? Otóż widać dość wyraźnie, że prezydent Erdogan bardzo wyraźnie puszcza oko do Władimira Putina. Gdyby tylko puszczał oko, to byłoby to może mniej groźne, ale puszczając to oko Turcja zakupiła od Rosji system obrony przeciwlotniczej S-400, a to już jest sprawa poważniejsza.
Trzeba pamiętać - a Jaap de Hoop Scheffer w zasadzie wprost przypomina o tym w swoim wywiadzie dla Le Monde - że Rosja jest głównym przeciwnikiem NATO. Jeśli Ankara decyduje się na wyposażenie swojej armii w rosyjski system obrony przeciwlotniczej, to całkiem uzasadnione wydaje się pytanie, czy Turcja jest nadal faktycznie członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że jeśli Rosja sprzedaje komuś swój system obrony przeciwlotniczej, to z całą pewnością za pomocą tego systemu nie da się prowadzić skutecznej obrony przeciwko lotnictwu rosyjskiemu. Rosjanie z całą pewnością posiadają metody, za pomocą których są w stanie zdezaktywować taki system, gdyby mógł on zagrozić ich samolotom. Oznacza to, że turecki S-400 nie został kupiony w celu obrony przed Rosją, tylko przed lotnictwem... innych mocarstw.
Kto mógłby zagrozić Turcji?
Izrael? Nie bardzo wiadomo tylko czemu Izrael miałby próbować przeprowadzać naloty na Turcję... no dobra, nigdy nic nie wiadomo. Iran? Faktycznie, nie ma między tymi państwami wielkiej miłości, ale wobec coraz bardziej konkretnej perspektywy powstania państwa kurdyjskiego, wobec przeprowadzanych to tu, to tam referendów w tej sprawie, interesy tureckie i irańskie wydają się być raczej zbieżne ostatnimi czasy... Ok. Można chyba to powiedzieć wprost - jedyną faktyczną przyczyną, dla której Turcy kupili ten system obrony przeciwlotniczej jest potrzeba obrony przed nalotami amerykańskimi.
Mamy więc wśród członków NATO państwo, które uważa, że w obecnej chwili największym zagrożeniem jest dla niego NATO.
Byłoby to dość logiczne. Wiadomo, że Erdogan uważa, że zeszłoroczna próba puczu w Turcji była dziełem Amerykanów. Można sobie wyobrazić, że na spotkaniach roboczych Paktu Północnoatlantyckiego atmosfera może być zaskakująca, a współpraca między przedstawicielami Turcji i resztą członków NATO musi być pełna niezwykłych sytuacji. Skądinąd Niemcy postanowiły wycofać swój kontyngent wojskowy z Turcji a mówi się, że Amerykanie również mają ten zamiar.
Pojawiają się również ciekawe zjawiska medialne, jak na przykład publikowane w europejskiej prasie niezwykle życzliwe artykuły na temat niejakiej Meral Akşener. Pisze się o niej w samych superlatywach, jako o głównej bojowniczce przeciwko patriarchalnej dyktaturze Erdogana. Niezwykłego smaczku dodaje tym peanom fakt, że pani Meral Akşener powszechnie uważana jest jako przedstawicielka tureckiej skrajnej prawicy. No ale już wiemy - jeśli próbujesz szkodzić komuś, kto próbuje szkodzić NATO, to możesz być nawet najbardziej skrajnie prawicowy, problemu nie ma. Na takiej Ukrainie możesz być nawet otwarcie nazistą i przechadzać się ze swastyką i znakami SS, więc jakaś tam "skrajnie prawicowa:" Turczynka nie będzie dla nikogo problemem.
Czyżby więc NATO traciło właśnie Turcję? Bez żadnej wojny, bez żadnych znaczących, widocznych dla wszystkich zdarzeń? Jeśli by tak się stało, to bez trudu można byłoby sobie wyobrazić po prostu rozsypanie się NATO - rzecz nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. Nie jest to wcale taka abstrakcja, jeśli zastanowić się nad sytuacją Unii Europejskiej, która też zaczyna trzeszczeć w szwach, a jest ona przecież strukturą ściśle powiązaną z Paktem Północnoatlantyckim.
Inne tematy w dziale Polityka